Policja, która dba o porządek podczas trwającego w Niemczech Euro 2024 ma dostęp do danych lokalizacyjnych wszystkich fanów - możemy przeczytać w artykule austriackiego dziennika "Der Standard". Dzięki temu w centrach kryzysowych działają wielkie telebimy, które pokazują, gdzie w danej chwili jest największe zgromadzenie kibiców. I gdzie może być niebezpiecznie.
Dziennikarze zauważyli, że aplikacja biletowa UEFA, która przekazuje policji tak szczegółowe dane, podczas instalacji na telefony kibiców nie ostrzega o tym. Nie można też znaleźć tej informacji w szczegółach podanych na stronach sklepów z aplikacjami: Google Play oraz App Store. Ale...
"Dopiero po przeczytaniu polityki prywatności UEFA sytuacja staje się jasna. UEFA może zbierać informacje o Twojej lokalizacji (...) Aby chronić przed nielegalnymi działaniami, dane osobowe będą przetwarzane i przekazywane policji, organom państwowym lub innym organom, jeśli będzie to wymagane przez prawo" - możemy przeczytać w austriackim dzienniku.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro": Zmierzch Cristiano Ronaldo? Eksperci bez wątpliwości
Dlatego, jeżeli byłeś na jakimkolwiek meczu podczas Euro, a mecze reprezentacji Polski przyciągnęły na niemieckie stadiony kilkadziesiąt tysięcy fanów znad Wisły, to twoja lokalizacja była dostępna dla niemieckich służb porządkowych. Znały każdy twój ruch.
Czy da się tego uniknąć? Nie. Bo po raz pierwszy w historii UEFA zdecydowała się tylko na bilety w formie elektronicznej, w aplikacji. Nie można było ich wydrukować, pokazać kodów QR, czy zapisać zrzutów ekranu. Aby wejść na stadion należało mieć aplikację.
- Kibice mieli więc "wybór": albo godzić się na śledzenie, albo rezygnacja z udziału w Euro - podsumowali austriaccy dziennikarze.
Czytaj także: Cała Polska czeka, czy dostanie finał, a tu taka bomba ws. Polaka >>
Czytaj także: Tego dziennikarze TVP się nie spodziewali. Błaszczykowski zaczął nagle o tym mówić >>