Goncalo Feio zbudowany postawą drużyny Legii. "Widzę głód gry"

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Goncalo Feio
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Goncalo Feio

- Zawsze jesteśmy jednością. To daje mi ogromny optymizm, aby wierzyć w to, że to będzie bardzo dobry sezon - mówi Goncalo Feio. Legia Warszawa zaczyna sezon 2024/25 od domowego meczu z Zagłębiem Lubin.

Legia Warszawa była bardzo aktywna na rynku transferowym. Drużyna przeszła kadrową rewolucję i - przynajmniej na papierze - jest wyraźnym faworytem w wyścigu o mistrzostwo Polski.

Na inaugurację sezonu 2024/25 legioniści zagrają z Zagłębiem Lubin. Tym samym rywalem, z którym rywalizowali w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu. Wówczas Legia wygrała 2:1, a dwa gole strzelił Marc Gual.

- Spodziewam się po Zagłębiu ataku przestrzeni za linią obrony. Jest to zespół dobry motorycznie i groźny w kontratakach. Ma sporo jakości. Poprzedni sezon zakończyli na fali wznoszącej - mówił trener Goncalo Feio na konferencji prasowej.

- Naszym rywalem będzie każda kolejna drużyna. Nie możemy wybierać sobie meczów, bo w każdym można zdobyć tyle samo punktów. Podchodzimy do każdego spotkania z pokorą. Zaczynamy maraton i kluczowa będzie regularność. Dla nas każdy mecz będzie jak mały finał - komentował trener Legii.

Problemy? Oczywiście są. Największym rzecz jasna brak kontuzjowanego Juergena Elitima. Jego zastąpić będzie bardzo ciężko. Ponadto nie zagrają Marco Burch oraz Jan Leszczyński. Trener Feio nie zraża się jednak.

- Widzę głód gry. Chcielibyśmy zagrać już teraz. Najbardziej jestem zadowolony z tego, jaką drużyną jesteśmy. Wyznajemy podobne wartości na boisku i poza nim. Zawsze jesteśmy jednością. To daje mi ogromny optymizm, aby wierzyć w to, że to będzie bardzo dobry sezon - powiedział Feio.

Początek meczu Legia Warszawa - Zagłębie Lubin w sobotę o godz. 20.15.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zbigniew Boniek wciąż to ma! Cóż za opanowanie piłki

CZYTAJ TAKŻE:
Legia Warszawa ma nowego napastnika. Pozostały mu już tylko testy medyczne
Dramat ukraińskiego klubu. To koniec?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty