Było to dla mnie kolejne doświadczenie - rozmowa z Grzegorzem Sandomierskim, zawodnikiem Jagiellonii Białystok

Grzegorz Sandomierski jeszcze niedawno miał znakomitą serię w Ekstraklasie. Mimo to, zamiast w pierwszej drużynie, w poniedziałek grał w drużynie Młodej Ekstraklasy, która zremisowała w Gdańsku 1:1. Bramkarza Jagiellonii pokonał Maciej Osłowski.

Michał Gałęzewski: Czy według ciebie remis w meczu Młodej Ekstraklasy w Gdańsku był zasłużonym wynikiem?

Grzegorz Sandomierski: Na pewno jest zasłużony, bo mieliśmy więcej z gry. Co prawda nie stworzyliśmy dużej ilości sytuacji, ale prowadziliśmy to spotkanie, graliśmy bardzo dobrze piłką. Lechia Gdańsk stworzyła sobie 2-3 klarowne sytuacje. Z przebiegu spotkania remis jest jak najbardziej zasłużony.

Można powiedzieć, że mecz miał trochę kuriozalny przebieg. Na początku drugiej połowy przeważaliście i Lechia strzeliła bramkę, następnie gdańszczanie ruszyli do przodu i wyrównaliście...

- Dostaliśmy że tak powiem kopa w tyłek i jakoś się obudziliśmy. Szkoda, że strzeliliśmy gola dopiero po tym, jak straciliśmy, a nie na odwrót, bo wtedy sytuacja potoczyłaby się zupełnie inaczej.

Jak byś ocenił bramkę zdobytą przez Macieja Osłowskiego?

- Byłem troszkę zasłonięty i zobaczyłem piłkę w ostatniej fazie lotu. Poszła mi po ręce, szkoda że jej nie obroniłem. Na szczęście strzeliliśmy bramkę wyrównującą i cieszę się, że Michałowi Fidziukiewiczowi wyszedł strzał życia. Oby więcej takich.

Mogłeś też stracić bramkę pod koniec meczu, kiedy nogami wspaniale obroniłeś strzał Łukasza Andrychowskiego...

- Czy obroniłem? Trafił we mnie. Ja się położyłem i Andrychowski mógł zrobić wszystko. Na nasze szczęście trafił mnie w nogi i jestem mu za to wdzięczny.

Dlaczego grałeś w Gdańsku, a nie w meczu pierwszej drużyny w Białymstoku?

- Proszę zapytać o to trenera Probierza (śmiech, dop.red.).

Liczysz na szybki powrót do składu?

- Staram się z treningu na trening robić postępy i sporo zasuwam. Generalnie będę się starał, a jak będzie? Zobaczymy w przyszłości.

Kibiców masz chyba jednak za sobą. Jesteś w końcu młodym zawodnikiem, wychowankiem klubu z Białegostoku, do tego miałeś znakomitą serię...

- Cieszę się z tego, że jest poparcie. Jeżeli broni Grzegorz Szamotulski, to trzeba kibicować Grzegorzowi Szamotulskiemu. Jeżeli broni ktoś inny z naszej trójki, to trzeba kibicować właśnie jemu. Wiadomo, że liczy się dobro zespołu i utrzymanie.

Co sądzisz o doświadczonym Grzegorzu Szamotulskim?

- Można się od niego dużo nauczyć. Widać po nim doświadczenie, ustawia się dobrze w bramce, jest pewny siebie, pokrzykuje na obrońców. Na pewno można wyciągać z tego same plusy.

Czy w niedalekiej przyszłości to właśnie ty będziesz grał w pierwszej drużynie?

- Na pewno będę się starał do tego dążyć, bo taki jest mój cel. Nie złożę łatwo broni i z treningu na trening, z meczu na mecz będę chciał czynić postępy i zapewnić sobie miejsce w wyjściowej jedenastce.

Miałeś bardzo długą serię bez straty bramki. Spodziewałeś się tego?

- Nie spodziewałem się, ale każda seria ma swój koniec. Ta już się skończyła i można o niej zapomnieć.

Koniec musiał być bardzo bolesny...

- Na pewno był bolesny. Usłyszałem jednak teorię, że lepiej w jednym meczu wpuścić pięć bramek, niż w pięciu meczach po jednej bramce. Było to dla mnie kolejne doświadczenie i cieszę się, że zbieram je już w wieku 20 lat. To naprawdę może zaprocentować.

Źródło artykułu: