"W sumie spoko". Daniel Myśliwiec zwrócił uwagę na jednego ze swoich graczy

PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: trener Daniel Myśliwiec
PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: trener Daniel Myśliwiec

- Jeśli ktoś przychodzi dla emocji, dostał emocje. Jeśli ktoś przychodzi dla zwycięstw, dostał zwycięstwo - tak spotkanie 2. kolejki PKO Ekstraklasy z Lechem Poznań podsumował trener Widzewa Łódź Daniel Myśliwiec. Jego zespół wygrał 2:1.

W trzeciej minucie do siatki trafił Jakub Sypek, a siedem minut później - Fran Alvarez. Przed przerwą gola kontaktowego zdobył Mikael Ishak, a po niej Kolejorz był coraz bliżej wyrównania, ale finalnie do niego nie doprowadził.

- Mecz? W sumie spoko. Pierwsza połowa meczu lepsza, bardziej "spoko" niż druga. Nie ma co się rozwodzić, bo jeśli ktoś przychodzi dla emocji, dostał emocje. Jeśli ktoś przychodzi dla zwycięstw, dostał zwycięstwo. Miałem przynieść odrobinę lodu, żeby sobie wrzucić, bo to dopiero druga kolejka i pierwsze zwycięstwo. Jedna wygrana nie sprawi, że nam się głowy zgrzeją - przekonywał szkoleniowiec czerwono-biało-czerwonych.

Jego zdaniem ten mecz mógł się skończyć naprawdę różnie. I potrafił to uargumentować.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Ależ to zrobili! Zobacz, jak zabawiły się gwiazdy futbolu i koszykówki

- Mogliśmy strzelić na 3:0. Na 3:1 też były okazje, ale generalnie miałbym tylko prośbę do wszystkich, którzy śledzą nasze poczynania, żeby popatrzeć na mecz przez pryzmat dżentelmena, który wywalczył zwycięstwo. To jest Lirim Kastrati. To nie tak, że wyłącznie dzięki niemu wygraliśmy, bo wygrała całą drużyna, ale pamiętam jakie było podejście. A on ukrywając kontuzję, nie chciał stracić miejsca. Nie miał dobrego wejścia, ale pokazał, co znaczy praca. Była tego mała nagroda - zwrócił uwagę Daniel Myśliwiec.

- Jeżeli ktoś być może nie zagra najlepszego spotkania, nie ma to znaczenia, pod warunkiem, że na te błędy będzie reagował, tak jak Lirim i pozostali wojownicy na boisku. Przy takich meczach i emocjach jedyny minus to jak tym ludziom utrzymywać oczy w takim błysku jak ci, którzy byli na placu gry - dodał.

Pierwsze pół godziny widzewiacy rozegrali na dużej intensywności. W dalszej fazie spotkania już tak aktywni nie byli.

- Nie powiedziałbym, że "uśpiliśmy się". Na zmęczeniu - bo to kwestia tego, ile piłkarze wybiegali, a ile było emocji – to kosztuje więcej układ nerwowy. I to podlega treningowi. Możemy swoje wybiegać, ale ważne, by utrzymać intensywność pobudzenia. Uderzyć, zresetować, potem uderzyć i znów zresetować. Na tym etapie muszą się odpowiednio skalibrować czynnik fizyczny i emocjonalny - wyjaśnił Myśliwiec.

Druga część gry to już jednak Widzew Łódź nieco wycofany, broniący i kontratakujący. Myśliwiec, jak zwykle, rozłożył ten fragment na taktyczne czynniki pierwsze.

- Intencja była taka, żeby nie "cierpieć", a "strzelać" i "atakować". Dużym wyzwaniem przy tej jakości przeciwnika było przeciwdziałanie atakom pozycyjnym. Nie ma drużyny na świecie, która by miała wszystkie pressingi skuteczne. U Lecha nieprzypadkowe było włączenie się kolejnego środkowego pomocnika. Musieliśmy na to reagować - powiedział.

Drużyna z Łodzi w trzeciej serii gier zagra na wyjeździe z Cracovią - w poniedziałek, 5 sierpnia o 19:00.

Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Sprawdź także: Trener Lecha Poznań ocenił porażkę z Widzewem. "Te dwa powody zdecydowały"

Komentarze (0)