Potrzeba matką wynalazków w Pogoni Szczecin. "Nie wszystko było kolorowe"

Materiały prasowe / Wiola Ufland / Pogoń Szczecin / Alexander Gorgon w sparingu Pogoni Szczecin z NK Celje
Materiały prasowe / Wiola Ufland / Pogoń Szczecin / Alexander Gorgon w sparingu Pogoni Szczecin z NK Celje

Alexander Gorgon strzelił gola na miarę zwycięstwa 1:0 Pogoni Szczecin ze Stalą Mielec. Austriak wylądował na pozycji napastnika, choć od dawna gra w zespole Jensa Gustafssona w środku pola.

Podstawowym napastnikiem Pogoni Szczecin był Patryk Paryzek. Młodzieżowiec zszedł z boiska w drugiej połowie, a jego miejsce na pozycji najbardziej wysuniętego zawodnika zajął Alexander Gorgon. Austriak oddał decydujące uderzenie na 1:0 w 84. minucie. Przymierzył do bramki strzałem głową po dośrodkowaniu Joao Gamboi.

- Za tym zwycięstwem stoi wytrwała praca. Czasem tak jest, że trzeba się napracować, żeby zasłużyć na trzy punkty. Pierwsza połowa była ok., ale nic ponad to. Graliśmy z dobrze zorganizowaną Stalą, która nie dała nam pooddychać w niebezpiecznych dla niej strefach boiska. W drugiej połowie udało nam się zepchnąć rywali, ale brakowało nam klarownych sytuacji podbramkowych - wspomina Alexander Gorgon.

Podróżowanie Alexandra Gorgona, po pozycjach na boisku, wynikało z problemów kadrowych Pogoni. Tylko w ofensywie trener Jens Gustafsson nie mógł wystawić napastnika Efthymisa Koulourisa, a także skrzydłowych Kamila Grosickiego i Marcela Wędrychowskiego. Koulouris i Grosicki są najbardziej efektywnymi atakującymi Portowców.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!

- To było moim atutem przez całą karierę, że jestem uniwersalnym zawodnikiem w ofensywie. Cieszę, że mogę pomagać niezależnie od pozycji. Na dłuższą metę nie zastąpię jednak "Kuliego" w przodzie, także mam nadzieję, że on szybko wróci na boisko - zaznacza Alexander Gorgon.

Pogoń będzie liczyć na powrót przynajmniej jednego z liderów ofensywy na sobotni mecz w Szczecinie przeciwko Widzewowi Łódź. Na razie musiała sobie poradzić w bardzo okrojonym składzie. Bez Kamila Grosickiego grała po raz pierwszy od 96 meczów, a bez Efthymisa Koulourisa po raz pierwszy od 46 spotkań.

- Musieliśmy wierzyć do końca meczu, że piłka wpadnie do bramki. Mieliśmy kilka problemów z kontuzjami i zagraliśmy w składzie, w jakim nigdy wcześniej nie graliśmy. To nie powinno być wytłumaczenie, ale w przeszłości przegrywaliśmy już podobne mecze. Nie wszystko było kolorowe, ale bardzo chętnie zabraliśmy trzy punkty ze sobą - ocenia Austriak.

Czytaj także: Pogoń Szczecin podjęła decyzję w sprawie bramkarza
Czytaj także: Był jedną nogą w Ekstraklasie, celuje w awans. "Żona jest z Kenii i wierzy w przeznaczenie"

Komentarze (0)