"Powinien celebrować zwycięstwo". Dziekanowski wprost o zachowaniu trenera Legii

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Goncalo Feio
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Goncalo Feio

Nie milkną echa po skandalicznym zachowaniu Goncalo Feio. - Całą sytuację oceniam negatywnie. Powinien się cieszyć z awansu z kibicami Legii i oczywiście drużyną - mówi WP SportoweFakty były wybitny reprezentant Polski Dariusz Dziekanowski.

Po niespodziewanym wyeliminowaniu Broendby IF przez Legię głośniej niż o samym sukcesie zrobiło się o skandalicznym zachowaniu trenera klubu z Warszawy, Goncalo Feio. Po końcowym gwizdku doszło do przepychanki z udziałem obu drużyn. Z kolei Portugalczyk pokazał duńskim kibicom dwa środkowe palce (więcej -> TUTAJ).

Michał Listkiewicz przyznał w rozmowie z nami, że szkoleniowiec będzie miał kłopoty (więcej -> TUTAJ). UEFA już wszczęła postępowanie w tej sprawie (więcej -> TUTAJ). - Całe zajście oceniam negatywnie. Feio powinien celebrować sukces z kibicami Legii i oczywiście z drużyną - mówi WP SportoweFakty 63-krotny reprezentant Polski Dariusz Dziekanowski.

ZOBACZ WIDEO: "Król Kibiców" witał Szeremetę i siatkarzy. Oberwało się... piłkarzom

- Rywale pokazali, że są zespołem, który prezentuje się dobrze. Legia wygrała przede wszystkim dzięki dobrej postawie w drugiej połowie spotkania. Z kolei w pierwszej części meczu zdobyła poniekąd szczęśliwą bramkę, podczas gdy zespół z Danii dominował od początku. Brakowało mu tylko skuteczności. Należy pochwalić Kacpra Tobiasza i Rubena Vinagre, którzy byli najlepszymi zawodnikami. Do tego zestawienia jeszcze dołożyłbym Luquinhasa - dodaje.

Legia uniknęła dogrywki dzięki trafieniu Radovana Pankova w doliczonym czasie gry pierwszej połowy. Zespół z Warszawy w trakcie całego spotkania oddał tylko cztery celne strzały. Z kolei Broendby IF aż 12.

- Na pewno Legię stać na lepszą grę. Niemniej należą jej się gratulacje. Broendby to trudny rywal, a jednak został wyeliminowany. Na pewno Duńczycy zagrali lepiej. To pierwsze miesiące trenera Goncalo Feio. Wolę natomiast oglądać jego zespół niż drużynę Kosty Runjaicia. Jeszcze zdarzają się wpadki, których można byłoby uniknąć, jak na przykład z Puszczą Niepołomice, czy Piastem Gliwice, ale wszystko idzie w dobrą stronę - zauważa nasz rozmówca.

W ostatniej rundzie kwalifikacji do Ligi Konferencji Legia zmierzy się z kosowską Dritą Gnjilane. - Zespół z Warszawy będzie faworytem tego spotkania. To duża sztuka awansować, będąc gorszą drużyną na boisku, a tak właśnie stało się z rewanżu z Broendby. Legia szukała rozwiązań. Może nie było jej stać na grę ofensywną i widowiskową, ale próżno szukać momentu, w którym przestała grać. Wykazała się skutecznością, utrzymała remis, a przecież gdyby wykorzystała kontratak w końcówce spotkania, mogła je nawet wygrać - podkreśla były gracz Legii.

- Obawiałbym się o losy tego dwumeczu, gdyby nie padła bramka w końcówce pierwszej połowy. Zresztą do siatki trafił Pankov, który moim zdaniem był najsłabszym zawodnikiem. Ostatecznie jednak zdobył bramkę i czasami tak bywa. Jego postawa przede wszystkim przy rozgrywaniu była nie do przyjęcia. Można powiedzieć, że Legia awansowała, mimo że rozegrała trzy przeciętne połowy. Za to po tym, co widzieliśmy w drugiej części gry w Warszawie, można powiedzieć, że ten zespół ma potencjał - podsumowuje Dariusz Dziekanowski.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Rywal Legii ukarany przez UEFA
Polak zagra w zespole wicemistrza kraju

Źródło artykułu: WP SportoweFakty