Nie takich informacji oczekiwaliśmy w niedzielny poranek. Po wielu latach ciężkiej walki z chorobą zmarł Franciszek Smuda. Jeden z najwybitniejszych polskich trenerów miał 76 lat. W ostatnim czasie jego stan się pogorszył, przez co trafił do szpitala.
W niedzielę na jaw wyszła informacja, że Smuda przegrał swój najważniejszy mecz w życiu. Jako piłkarz i trener reprezentował wiele klubów. Jednak to właśnie funkcja szkoleniowca przysporzyła mu dużej sławy. Z pewnością pomogły mu w tym jego barwne wypowiedzi oraz fakt, że nigdy nie gryzł się w język.
Jednym z jego przyjaciół był Jacek Kazimierski, były bramkarz oraz trener bramkarzy reprezentacji Polski w sztabie Smudy. 65-latek w rozmowie z "Faktem" zdradził, co Smuda mówił przed śmiercią.
- Byliśmy w kontakcie. Może nie rozmawialiśmy co tydzień, ale regularnie. Opowiadał o chorobie, o tym, że są dni, kiedy czuje się bardzo dobrze, gdy nic mu nie dolega, nie boli. Ale też o czasie, gdy słabł, nie miał sił... W trakcie każdej rozmowy zapewniał, że się nie podda, że raczysko go nie pokona! Boże, co to życie jest warte?! - nie ukrywał emocji Kazimierski.
"Franz" jako trener osiągnął w polskiej piłce wszystko, co mógł. Prowadził drużynę narodową, a zespołami klubowymi zdobył wszystkie najważniejsze trofea i w latach 1999-2015 cieszył się nawet mianem najbardziej utytułowanego trenera w kraju.
Co powiedział ...
Zaraz będzie co jadł przed śmiercią.
Aż takie to jest ważne ???
Niech każdy w ciszy pomyśli o nim i wystarczy.