Salvatore Schillaci to prawdziwa legenda włoskiej piłki. Najbardziej został zapamiętany z kapitalnego występu na mundialu w 1990 roku. Zdobył na turnieju łącznie sześć bramek i został królem strzelców. Do siatki trafiał w kluczowych spotkaniach: 1/8 finału, ćwierćfinale, a także półfinale z Argentyną i meczu o brąz z Anglikami. Wtedy Italia zajęła trzecie miejsce, a "Toto" stał się narodowym bohaterem
Najdłużej był związany z klubem z FC Messina. W klubie z Sycylii spędził siedem lat. W 1989 roku przeszedł jednak do Juventusu, w którym zaliczył znakomity sezon, co skutkowało niespodziewanym powołaniem na mistrzostwa świata przed własną publicznością.
Trzy lata później trafił do Interu Mediolan, a w 1994 roku trafił do japońskiego Jubilo Iwata, w którym pięć lat później zakończył karierę. Na emeryturze rozpoczął przygodę z telewizją i został jednym z najpopularniejszych włoskich celebrytów.
ZOBACZ WIDEO: Tego gola można oglądać w nieskończoność. Rośnie kolejna gwiazda FC Barcelony?
Ostatnie lata życia nie były łatwe dla Salvatore Schillaciego. Włoch musiał mierzyć się z rakiem jelita grubego. Przeszedł dwie operacje. W ostatnim czasie media obiegły informacje, że trafił do szpitala, a w środowy poranek nadeszły informacje o jego śmierci.
Na śmierć napastnika zareagował już Zbigniew Boniek. Były prezes PZPN złożył kondolencję na portalu społecznościowym X. "Nieee. Także Toto Schillaci. Spoczywaj w pokoju" - napisał aktualny wiceprezes UEFA.