Wojciech Szczęsny zdecydował się na zakończenie kariery po rozwiązaniu kontraktu z Juventusem, ponieważ - choć przebierał w ofertach - na rynku nie było dla niego ruchu na miarę jego ambicji albo finansowych wymagań.
Nie widział się jako "1" w klubie z niższej półki niż Juventus. Kluby z tego samego poziomu natomiast bramki miały dobrze obsadzone, a 34-latek nie chciał być dla nich tylko ekskluzywnym rezerwowym. Z kolei "oferta nie do odrzucenia" z Arabii Saudyjskiej ostatecznie nie wpłynęła.
24 sierpnia Szczęsny ogłosił zakończenie kariery, tymczasem już miesiąc później może wyciągnąć rękawice z szafy. Uraz kolana, którego Marc-Andre ter Stegen, doznał w meczu z Villarrealem (5:1), wykluczy Niemca na co najmniej pół roku. A prawdopodobnie - do końca sezonu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za strzał! Gol "stadiony świata" w Argentynie
Najlepsza opcja
Barcelona nie ma zatem wyjścia. Jeśli chce liczyć się w walce o odzyskanie mistrzostwa Hiszpanii i w rywalizacji w Lidze Mistrzów, musi mieć bramkarza klasy światowej. Inaki Pena, który jest pierwszym zmiennikiem ter Stegena, nie jest golkiperem na miarę ambicji i oczekiwań klubu.
Kłopot w tym, że letnie okno transferowe, czyli de facto czas, w którym można rejestrować zawodników do gry, zatrzasnęło się 31 sierpnia. W tych okolicznościach Barcelona może zatem zatrudnić tylko piłkarzy, którzy do tego dnia byli bez kontraktów.
W gronie bezrobotnych bramkarzy Szczęsny jest zdecydowanie najlepszym kandydatem, o czym pisaliśmy szerzej TUTAJ. Status wolnego zawodnika nie jest jednak jedynym warunkiem ws. angażu Polaka w Barcelonie.
Furtka w przepisach
Joan Laporta w celu zakontraktowania Szczęsnego, może skorzystać z art. 77 regulaminu LaLigi w zakresie planowania budżetów klubów. A ten mówi wprost: "Kluby mogą zarejestrować piłkarza w miejsce zawodnika wykluczonego przez uraz na pięć lub więcej miesięcy za 80 proc. wartość pensji gracza kontuzjowanego".
W przypadku ter Stegena Barcelona może zatem zaproponować jego zastępcy 7 mln euro brutto rocznie. To zdecydowanie mniej niż gwarantował Szczęsnemu kontrakt z Juventusem (12), ale też więcej niż wynosi odprawa (4), którą ma otrzymywać od turyńskiego klubu w ratach za wcześniejsze rozwiązanie umowy.
Z drugiej strony, oferta Dumy Katalonii spełnia inne wymagania polskiego bramkarza i pieniądze nie będą tu głównym motywatorem. Jest sportowym wyzwaniem na miarę jego ambicji. W pakiecie są też występy w El Clasico, gra w jednej drużynie z przyjacielem Robertem Lewandowskim i otwarcie nowego Camp Nou. I ponowne występy w Lidze Mistrzów.
Tak, do gry w Champions League Szczęsny też mógłby zostać zgłoszony. Wszystko dzięki art. 31.14 regulaminu rozgrywek Ligi Mistrzów, który mówi, że "w przypadku długotrwałej absencji (tj. trwającej co najmniej 30 dni) bramkarza z listy A, można go zastąpić innym golkiperem na jakimkolwiek etapie sezonu".
Co ważne, w obu przypadkach z listy graczy uprawnionych do gry w Barcelonie skreślony musi zostać ter Stegen. Jeśli Niemiec wróci do zdrowia, będzie musiał zająć miejsce Szczęsnego. Na to jednak nie zanosi się przed końcem sezonu.
Od żartu do rozmów
Szczęsny jeszcze w poniedziałek żartował na temat swojego angażu w Barcelonie (więcej TUTAJ), ale już we wtorek klub odbył pierwsze rozmowy z jego agentami, a w środę hiszpańskie media zgodnie przekazały, że 34-latek jest otwarty na dołączenie do Dumy Katalonii.
Nim jednak stanie w bramce Barcy, będzie musiał przejść krótki okres przygotowawczy. Szczęsny ostatni mecz rozegrał bowiem 21 czerwca na Euro 2024 z Austrią (1:3). Potem krótko ćwiczył indywidualnie w Warszawie pod okiem trenera bramkarzy Juventusu, a od dwóch miesięcy jest poza treningiem.
Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty