Dwóch Polaków w Barcelonie! Kiedyś to było nie do pomyślenia

Getty Images / Mateusz Slodkowski / Na zdjęciu: Wojciech Szczęsny i Robert Lewandowski
Getty Images / Mateusz Slodkowski / Na zdjęciu: Wojciech Szczęsny i Robert Lewandowski

Kiedyś kibice mogli tylko marzyć o polskim piłkarzu w FC Barcelonie. Teraz u boku Roberta Lewandowskiego będzie występował Wojciech Szczęsny. Obaj odczarowali ten klub, bo w przeszłości wielu ich rodaków było łączonych z przeprowadzką na Camp Nou.

Klubom pokroju FC Barcelony czy Realu Madryt po prostu się nie odmawia. Przekonał się o tym Wojciech Szczęsny, który przed wrześniowym zgrupowaniem kadry ogłosił zakończenie kariery. Zarzekał się, że decyzja jest nieodwracalna, ponieważ najzwyczajniej nie ma już serca do futbolu.

Zbieg okoliczności sprawił, że Katalończycy rozpoczęli poszukiwania zastępcy Marca-Andre ter Stegena. 34-latek dostał nowy impuls, negocjacje przebiegł bardzo szybko i w środę podpisał roczny kontrakt.

Kluczowy był fakt, że barw "Blaugrany" broni Robert Lewandowski. Kapitan kadry utrzymuje bliskie relacje ze Szczęsnym i jak podkreślały hiszpańskie media, odegrał istotną rolę przy negocjacjach.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wyjątkowe obrazki. Tak koledzy uczcili jubileusz Lewandowskiego

W 2022 roku Lewandowski był bohaterem historycznego transferu, stając się pierwszym polskim piłkarzem w historii FC Barcelony. Napastnik z pewnością nie żałuje, że wówczas wyszedł ze strefy komfortu po latach sukcesów w Bayernie Monachium.

Można mnożyć przykłady Polaków, których nazwiska były wymieniane w kontekście FC Barcelony, jednak żaden z transferów nie wypalił. Dzięki Lewandowskiemu rodacy cieszą się większą renomą.

Niedawno Lewandowski wyrównał rekord Jana Urbana, strzelając 49. gola w La Lidze. Były reprezentant Polski w 1989 roku przeniósł się do Osasuny i spisywał się na tyle dobrze, że przykuł uwagę czołowego klubu. Urban otarł się o wymarzony transfer do FC Barcelony, której kibicuje. W rozmowie z WP SportoweFakty nie ukrywał, że brakowało mu sprawnego agenta.

- Do dziś mam wycinki z gazet, potwierdzające zainteresowanie mną ze strony klubu z Katalonii. Niestety wtedy zabrakło menedżera, ale nie ma sensu tego roztrząsać. Dla mnie to byłoby spełnienie marzeń. Cruyff był moim idolem. Nie ukrywam, że kibicowałem FC Barcelonie. Zostały mi jednak miłe wspomnienia. Zainteresowanie ze strony takiego klubu to na pewno powód do dumy - wspominał Urban (więcej TUTAJ).

Jeśli chodzi o polskich zawodników, nie tylko Urban w latach 90. zyskał rozpoznawalność na hiszpańskich boiskach. W tym samym okresie w Hiszpanii błyszczał Roman Kosecki, do którego doszły głosy, że FC Barcelona przygotowywała dla niego ofertę.

- Johan Curyff w swojej książce wprost przyznał, że byłem na jego liście życzeń. Imponowała mu moja szybkość. Przyznał, że pod tym względem nie miałem sobie równych w całej LaLidze - powiedział WP SportoweFakty "Kosa".

- Nigdy nie bałem się rywalizacji. Zawsze lubiłem nowe wyznania, one mnie napędzały. Gdybym przyszedł do FC Barcelony i musiałbym posadzić na ławce Stoiczkowa albo Romario, żeby grać, to bym to zrobił. Takim byłem zawodnikiem. Nie wybrałem Atletico, bo bałem się, że gdzie indziej sobie nie poradzę. Po prostu klub z Madrytu był bardziej konkretny. Cała historia - dodał Kosecki.

Trzy dekady wcześniej gwiazdą polskiego futbolu był Lucjan Brychczy. Reprezentant Polski wpadł w oko legendarnemu Helenio Herrerze dzięki świetnemu występowi w meczu z Hiszpanią. Do konkretów nie doszło. Zresztą sam Brychczy miał nie wiedzieć o zainteresowaniu ze strony utytułowanego klubu.

- Zdaje się, że cała sprawa miała charakter pomeczowej fascynacji i nie podjęto żadnych oficjalnych kroków w kierunku transferu. Pamiętajmy też, że transfer uniemożliwiała sytuacja polityczna - frankistowska Hiszpania była przecież wrogiem PRL-u i nie było najmniejszych szans, żeby jakiś polski piłkarz mógł tam pojechać - tłumaczył dziennikarz Stefan Szczepłek (więcej TUTAJ).

W latach swojej świetności Artur Boruc jako zawodnik Celtiku Glasgow był uznawany za jednego z najlepszych bramkarzy w Europie. Golkiper w 2007 roku udzielił wywiadu na antenie TVP, w którym przyznał, że chciałby grać w Barcelonie. Pojawiły się pogłoski, że klub widzi w nim następcę Victora Valdesa, a kwota odstępnego miała sięgać 10 milionów euro. Transakcja ostatecznie nie doszła do skutku.

Trudno zliczyć wszystkie kluby, do których przymierzany był Piotr Zieliński, aczkolwiek transfer do FC Barcelony naprawdę wchodził w grę. Jak podał Łukasz Wiśniowski na kanale youtube'owym "Meczyki", w 2019 roku Szczęsny zdradził mu w prywatnej rozmowie, że kadrowicz przejdzie do "Dumy Katalonii".

Dziennikarz poruszył też ten temat w dyskusji z Zielińskim. - A skąd ty to wiesz? Nikt o tym nie wie, nikt nie może się dowiedzieć - w ten sposób odpowiedział reprezentant kraju. W tamtym czasie zdecydował się na przedłużenie umowy z SSC Napoli. Minęło pięć lat i zamiast Zielińskiego, w Barcelonie zameldował się Wojciech Szczęsny.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty