Roszady nie wyszły Lechowi na dobre

Lech Poznań boryka się w tym sezonie ze sporymi problemami kadrowymi, co ułatwiło trenerowi Jackowi Zielińskiemu decyzję o wprowadzeniu do zespołu kilku młodych zawodników. W minionym spotkaniu z Piastem Gliwice wybiegło dwóch piłkarzy, którzy w tym sezonie debiutowali w ekstraklasie. Zagrali oni dobre spotkanie, ale roszady w składzie nie wyszły Lechowi na dobre.

Kolejorz stracił prawie całą defensywę. Z gry wypadło czterech obrońców i zdrowi są tylko Bartosz Bosacki oraz Ivan Djurdjević. Do tego doszedł 17-letni Marcin Kamiński, który w połowie listopada debiutował w ekstraklasie. Trener Jacek Zieliński zastanawiał się czy przeciwko Piastowi Gliwice nie wystawić 18-letniego Mateusza Szałka, który miał zastąpić Marcina Kikuta. Ostatecznie szkoleniowiec poznańskiej drużyny nie zaryzykował i przesunął z pomocy Dimitrije Injaca.

Taki manewr nie wyszedł Lechowi na dobre. Serb nie czuł się najlepiej na prawej obronie i rzadko włączał się do akcji ofensywnych. Podobnie jak Kamiński, który skupiał się na destrukcji i w tym aspekcie spisywał się bez zarzutu. Siła rażenia Kolejorza była jednak mocno osłabiona, bo przy defensywnej grze gości, wsparcie obrońców w akcjach ofensywnych było bardzo potrzebne. Spotkanie zakończyło się remisem 1:1, a piłkarze przychylali się do opinii, że rotacje nie wyszły drużynie na dobre. - Myślę, że lepiej gdyby zagrał Szałek, bo straciliśmy "Dimę" (Dimitrije Injaca - przyp. red.) w środku pola. Tomek Bandrowski był osamotniony i dał nie rady - mówił Ivan Djurdjević, a Injac nie chciał płakać nad rozlanym mlekiem. - Teraz, po zremisowanym meczu, można powiedzieć, że lepiej jakbym grał w środku pola. Nie ma połowy obrony, co na pewno nam utrudnia grę. Spora rotacja nie jest dobra

"Dima" nie debiutował jednak na pozycji prawego obrońcy, bowiem na początku bieżącego sezonu grał już tam z konieczności. - Na początku sezonu wystąpiłem kilka razy na prawej obronie. Gram tam gdzie wystawia mnie trener - mówi Injac, który nie ukrywa, że zdecydowanie lepiej czuje się w środku pola, gdzie wykonuje sporo bezcennej pracy.

W związku z urazami doświadczonych zawodników, na boisku pojawiło się dwóch nastolatków. Oprócz wymienionego wcześniej Marcina Kamińskiego zagrał Mateusz Możdżeń, który ma już za sobą kilka udanych występów ligowych. - Jest to dobry chłopak. Walczył i dał z siebie wszystko - mówi Djurdjević, który chwalił również kolegę z defensywy. - Marcin Kamiński zanotował bardzo dobry występ. W niektórych momentach był trochę niepewny, ale to jest normalne. Trudno od nich oczekiwać już teraz wyśmienitych występów.

Zadowolony z postawy obu piłkarzy był również Jacek Zieliński. - Nie mam zamiaru o tych chłopakach powiedzieć złego słowa, bo zaprezentowali się bardzo poprawnie. Szczególnie Możdżeń rozegrał dobre spotkanie. Lech będzie miał z nich dużą pociechę - uważa trener Kolejorza. Zarówno Możdżeń, jak i Kamiński bardzo dobrze zaaklimatyzowali się w zespole. Wyjątkowo pewnie czuje się przede wszystkim ten pierwszy, który już w debiucie przeciwko Wiśle Kraków pokazał, że nie ma żadnych kompleksów i nie boi się bezpardonowej walki. Z Piastem Gliwice również nie stronił od ostrej walki. Jego temperament musiał hamować nawet sędzia. Młodzi lechici na każdym kroku mogą liczyć na wsparcie. - Rozmawiamy z nimi dość często, pomagają też starsi zawodnicy - zakończył Zieliński.

Komentarze (0)