Mecz Polski z Chorwacją zaczął się wyśmienicie z perspektywy drużyny Michała Probierza. W 5. minucie gola strzelił Piotr Zieliński i wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem. Później jednak nastąpiło jakieś całkowite zaćmienie i w sześć minut straciliśmy trzy gole.
I spora w tym "zasługa" Pawła Dawidowicza. Przy bramce na 1:1 wybił piłkę głową przed pole karne i cudowne trafienie zanotował Borna Sosa. Przy golu na 1:2 wybiegł ze swojej strefy, był spóźniony i pozwolił na prostopadłe podanie do Petara Sucicia, który pokonał Marcina Bułkę.
Natomiast prawdziwą kwintesencją i wisienką na torcie był błąd przy trzecim golu dla gości. Elementarz mówi, by nie podawać w poprzek boiska, zwłaszcza na swojej połowie. Jednak Dawidowicz nic sobie z tego nie robił, podał zbyt lekko do Jana Bednarka i piłkę przejął Sucić, podał do Martina Baturiny, a ten po prostu zabawił się w polu karnym i podwyższył prowadzenie Chorwatów (-----> ZOBACZ).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Szokujące sceny! Młodzi piłkarze skoczyli sobie do gardeł
W pewnym momencie Dawidowicz poprosił o zmianę i w 38. minucie opuścił boisko. Zmienił go Kamil Piątkowski. W tej chwili trudno powiedzieć coś więcej - trzeba poczekać na dokładne badania.
Zresztą, nie jest to pierwszy raz, gdy Dawidowicz ma jakiś problem zdrowotny. Dotychczas było jednak tak, że urazy przytrafiały mu się bezpośrednio przed zgrupowaniem, więc nie mógł pomagać drużynie w takim stopniu, jak pewnie by tego chciał.
Dość powiedzieć, że spotkanie z Chorwacją było dopiero siedemnastym występem Dawidowicza w drużynie narodowej, a przecież debiutował w 2015 roku u Adama Nawałki!