Z Bolonii Mateusz Skwierawski
Wystarczy stanąć przed drzwiami do baru "Sorriso" (po polsku znaczy to uśmiech - przyp. red.) w Bolonii i już czuć historię. Gdy wejdziemy do środka, widzimy niezliczoną liczbę koszulek miejscowej drużyny z różnych okresów. Czczony jest zwłaszcza ikoniczny włoski zawodnik Roberto Baggio, który ma własny kawałek ściany w lokalu.
Na suficie wymalowane jest ogromne boisko z nazwiskami zawodników, którzy wywalczyli mistrzostwo Włoch. Zdjęcia i koszulki rozwieszone są nad barem, na ścianach, pokrywają każdy zakątek lokalu. Nawet do kawy obsługa dodaje rogalik z dorobionym z lukru herbem, co razem ma przypominać klubowy breloczek.
Drużyna znakomicie grała w poprzednim sezonie, zajęła w lidze piąte miejsce i awansowała do Ligi Mistrzów. To dlatego Franco, szef "Sorriso", okleił lodówkę i zawiesił na sznurkach wydrukowane logotypy rozgrywek Champions League. Bolonia występuje w tych rozgrywkach pierwszy raz w historii. Jest to dla niej także powrót do europejskich pucharów po 22 latach przerwy.
Plakaty z naszymi zawodnikami trafiły do miejsca kultu dla fanów Bolonii - do kibicowskiej świątyni tego zespołu. W mieście nie ma miejsca bardziej utożsamianego z drużyną Łukasza Skorupskiego i Kacpra Urbańskiego.
Zachwyty Włochów
Przed bazą treningową stoją dwie dziewczyny z koszulkami reprezentantów Polski. - Przyjechałyśmy do Włoch specjalnie po autografy naszych zawodników - słyszymy. Baza treningowa na obrzeżach miasta jest idealnym miejscem, by spotkać piłkarzy, którzy przeważnie omijają centrum ze względu na duże zainteresowanie kibiców.
Urbański dopiero stawia pierwsze większe kroki w poważnej piłce, ale już pokazuje, jak ogromny ma talent w skali całej ligi. Rozegrał dotąd 33 mecze i strzelił jednego gola w Serie A. Zadebiutował także w Champions League. - Świetnie wszedł do zespołu, to przeogromny talent. Ma wszystko, by zostać czołowym ofensywnym zawodnikiem Serie A - przewiduje Leonardo Bosello, dziennikarz pracujący przy klubie.
- Nie jest jeszcze liderem zespołu, ale ma wielki potencjał. Nasz trener Vincenzo Italiano na pewno go wzmocni. Ustabilizuje jego formę na wysokim poziomie i podniesie umiejętności. To świetny fachowiec - dopowiada Vanni Zagnoli, inny włoski dziennikarz.
Franco z baru "Sorriso" cmoka w palce, gdy słyszy, że o Skorupskiego i Urbańskiego pytają dziennikarze z Polski. Bramkarza nazywa "skałą", a pomocnika "diamentem". Obiecuje też, że wkrótce zawiesi w swoim barze koszulki z nazwiskami reprezentantów kraju.
To kandydat na kapitana
Urbański trafił do Włoch po debiucie w ekstraklasie. Miał 15 lat, gdy zagrał w barwach Lechii Gdańsk. Później zawodnik stopniowo przebijał się w grupach młodzieżowych włoskiego zespołu. Przed rokiem był nawet bliski odejścia z Bolonii, gdy jego kontrakt wygasł. Ale poprzedni trener Thiago Motta uparł się, by postawić na Polaka. Później młodszym kolegą zaopiekował się Skorupski. Urbański mieszkał u niego przez dwa miesiące, bramkarz wprowadzał nastolatka do pierwszej drużyny. Do dziś mają bardzo zażyłe relacje, w szatni siedzą naprzeciwko siebie.
Skorupski ugruntował swoją pozycję na włoskim rynku właśnie w Bolonii. W Romie był rezerwowym, ale podczas dwuletniego wypożyczenia w Empoli pokazał klasę. Do Bolonii w 2018 roku ściągnął go Filippo Inzaghi. - Byłem na wakacjach i zadzwonił Inzaghi. Powiedział: "Pakuj się, widziałem, jak bronisz. Będziesz u mnie jedynką". Słowa takiej legendy zrobiły na mnie wrażenie - opowiadał nam bramkarz.
Skorupski rozgrywa swój siódmy sezon w drużynie. - Nie jest idolem, bo w Bolonii kocha się "bomberów", graczy od strzelania goli i tych z fantazją z przodu - uśmiecha się Vanni Zagnoli.
- Ale to bardzo szanowany gracz, kojarzony z charakterem i profesjonalnym podejściem. Każdy w mieście wie, że Skorupski to wzór w prowadzeniu się poza boiskiem. Na murawie również pokazuje klasę. Chociaż... u Thiago Motty miał mało okazji do wykazania się. Najlepszy był w Empoli. Nie ma to jednak znaczenia, to dalej świetny bramkarz. Dla mnie to kandydat na kapitana drużyny - ocenia dziennikarz.
Trzeci Polak blisko drużyny
- Mam nadzieję, że zostanie numerem 1 w polskiej kadrze - kontynuuje Zagnoli. - Nigdy nie ustępował Szczęsnemu. On trochę za długo był "jedynką" w waszej reprezentacji. Pamiętam sporo pomyłek Szczęsnego we Włoszech - opowiada.
W Bolonii jest także trzeci polski zawodnik, który dostaje szanse w pierwszej drużynie. To Jan Łabędzki, młodzieżowy reprezentant kraju. - Nie widziałem go jeszcze w akcji, ale w czasie ostatniej przerwy na mecze reprezentacji przyszedł do nas na trening. Było nas dużo mniej i dostał szansę. Chłopaki z zespołu wypowiadali się na jego temat bardzo pozytywnie - mówił o koledze Skorupski.
A co sądzi o Urbańskim? - Jeżeli Kacper dalej będzie się tak rozwijał, to miejmy nadzieję, że stanie się drugim Piotrkiem Zielińskim - dodał. Na pewno dwóch naszych zawodników, Skorupski i Urbański, ma wszystko, by w świątyni kibiców Bolonii - barze "Sorriso" - pozostać na długie lata.
Liga Mistrzów, Aston Villa - Bologna FC, wtorek, godz. 21.00