Legia zagra na "najnowocześniejszym stadionie w Serbii"
Legia Warszawa udanie rozpoczęła rywalizację w fazie ligowej LKE. W swoim pierwszym meczu "Wojskowi" dość niespodziewanie ograli 1:0 Real Betis. Kolejnym rywalem stołecznej drużyny jest FK TSC Backa Topola - zespół mający siedzibę w niewielkim, liczącym 14 tysięcy mieszkańców mieście na północy Serbii.
Drużyna ta w ubiegłym sezonie zajęła 3. miejsce w miejscowej Super Lidze. Wyprzedziły ją tylko dwa najsłynniejsze serbskie kluby - FC Crvena zvezda Belgrad i Partizan Belgrad. Dzięki temu Backa Topola wystartowała w eliminacjach do europejskich pucharów.
TSC Arena, gdzie swoje mecze obecnie rozgrywa ten zespół, została otwarta 3 września 2021 roku. Zdaniem miejscowych mediów jest to "najnowocześniejszy stadion w Serbii". Obiekt może pomieścić 4500 kibiców, a jego powierzchnia, łącznie z wybudowanymi obok hotelem, siłownią i SPA zajmuje 5500 metrów kwadratowych.
ZOBACZ WIDEO: Nie, to nie Liga Mistrzów. Gol stadiony świata
FK TSC Backa Topola w ramach oficjalnego otwarcia swojego nowego obiektu zagrała towarzyski mecz z ówczesnym mistrzem Węgier - Ferencvarosi TC. Gospodarze wygrali to spotkanie 2:1. Wybór rywala nie jest przypadkowy.
Budowa obiektu została oficjalnie sfinansowana przez miejscowego biznesmena Janosa Zsemberiego. Jasne jest jednak, że większą część środków wyłożył Węgierski Związek Piłki Nożnej na wyraźne polecenie premiera Viktora Orbana. Węgierskie wpływy w klubie widać tam było już wcześniej.
W 2018 roku Backa Topola świętowała uruchomienie nowoczesnej akademii piłkarskiej. Na jej uroczystym otwarciu pojawił się sam Orban. Szacuje się, że Węgrzy przeznaczyli niespełna 10 milionów euro na założenie akademii. Wybudowany trzy lata później stadion miał pochłonąć kolejne 15 milionów. Łącznie rząd Orbana zainwestował więc w serbski klub 25 milionów euro, czyli według obecnego kursu - ponad 108 milionów złotych. Jaki miał w tym interes?
Co łączy Orbana z serbskim klubem?
Rozwój futbolu w Węgrzech jest "oczkiem w głowie" premiera Viktora Orbana. Szacuje się, że jego rząd na budowę i renowację obiektów piłkarskich w kraju od 2010 roku przeznaczył już około 11 miliardów złotych.
Przykładów inwestycji jest wiele. Dość powiedzieć, że premier wydał 70 milionów euro na budowę nowego stadionu w swojej rodzinnej miejscowości. Mieszka tam około 4 tysięcy osób. Z kolei budowa Puskas Areny w Budapeszcie, gdzie w 2026 roku odbędzie się finał Ligi Mistrzów, pochłonęła pół miliarda złotych.
- Węgry od wielu lat są w czołówce państw przeznaczających największy procent swojego PKB na sport. Najczęściej w rocznych zestawieniach okupują pierwsze miejsce w zestawieniach Eurostat - tłumaczył w rozmowie z WP SportoweFakty dr Mieszko Rajkiewicz z Polskiego Instytutu Dyplomacji Sportowej.
Orban, zresztą były piłkarz, z upodobaniem uczestniczy w wydarzeniach sportowych. Wykorzystuje ten fakt, by budować pozytywny wizerunek... a także dawać wyraz swoim nacjonalistycznym dążeniom. Na stadionach i innych sportowych arenach często ma na sobie szalik, na którym znajduje się kontur tzw. Wielkich Węgier.
Aby zrozumieć to pojęcie, należy cofnąć się do czasów zakończenia I Wojny Światowej. 4 czerwca 1920 roku władze Węgier podpisały z państwami zwycięskiej Ententy Traktat w Trianon. Na jego mocy kraj ten stracił aż 71 proc. swojej powierzchni na rzecz Czechosłowacji, Austrii, Rumunii, ówczesnej Jugosławii i w niewielkim stopniu także Polski. Populacja skurczyła się z 21 do 7 milionów.
Szacuje się, że obecnie 2 miliony etnicznych Węgrów mieszka w sąsiednich państwach. W niektórych miastach mniejszość węgierska stanowi dominującą część populacji. A Orban kieruje się jasną zasadą - gdzie żyją Węgrzy, tam inwestuje się w futbol. Przykładem takiego stanu rzeczy jest leżąca na północy Serbii Backa Topola. I to dlatego miejscowy klub otrzymał tak duże finansowanie od węgierskich władz.
- Dlaczego powinniśmy tutaj inwestować? Jest tu wielu Węgrów, a nasz kraj interesuje się ich losem, gdziekolwiek mieszkają - mówił w 2018 roku Orban, gdy odwiedzał to miasto i z szalikiem miejscowej drużyny uczestniczył w uroczystym otwarciu akademii.
Polak, Węgier - dwa bratanki?
Czwartkowy mecz Legii w LKE to nie pierwszy przypadek, gdy polski klub mierzy się w europejskich pucharach z zespołem o węgierskich korzeniach i siedzibie w sąsiednich krajach. W 2019 roku Cracovia grała na wyjeździe Z DAC 1904.
To klub założony w słowackiej Dunajskiej Stredzie. Miasto to zamieszkuje nieco ponad 20 tysięcy osób. 75 proc. z nich to przedstawiciele mniejszości węgierskiej.
I doskonale widać to na meczach DAC 1904. Mieszkający w Dunajskiej Stredzie Węgrzy traktują klub jako ważny element swojej tożsamości narodowej. Na MOL Arenie obowiązującym językiem jest węgierski, a klubowy hymn "Nelkuled" to nic innego niż patriotyczna pieśń skierowana do Węgrów żyjących poza granicami ojczyzny.
Gdy w 2019 roku na mecz do Dunajskiej Stredy przyjechała licząca około 1000 osób grupa kibiców Cracovii, nastąpił pokaz węgiersko-polskiej przyjaźni (Więcej: TUTAJ). Za kilka godzin przekonamy się, jak kibice Legii zostaną przyjęci w Serbii.