Liga Europy. DAC 1904 - Cracovia: Polak, Węgier - dwa bratanki. Takie mecze się nie zdarzają

Newspix / MICHAL CHWIEDUK / FOKUSMEDIA.COM.PL / Na zdjęciu: kibice podczas meczu DAC 1904 - Cracovia
Newspix / MICHAL CHWIEDUK / FOKUSMEDIA.COM.PL / Na zdjęciu: kibice podczas meczu DAC 1904 - Cracovia

Mecz el. Ligi Europy DAC 1904 - Cracovia (1:1) udowodnił, że hasło "Polak, Węgier - dwa bratanki" jest ciągle żywe. Kibice stworzyli na MOL Arena atmosferę piłkarskiego święta. - Kiedy nie ma nienawiści, gra się o wiele lepiej - mówi Michał Helik.

Przy okazji wyjazdu do Dunajskiej Stredy kibice Cracovii pokazali dwie twarze. W środę chuligani spod znaku Pasów i pozostający z nimi w komitywie agresorzy kibicujący Ajaksowi Amsterdam starli się w centrum Bratysławy z bojówką Lewskiego Sofia. Policja zatrzymała 94 osoby, w tym 41 Polaków. Więcej o tym TUTAJ.

Słowackie media obawiały się, że przy okazji czwartkowego meczu Cracovii z DAC 1904 dojdzie do kolejnych starć, ale nie mogły się pomylić bardziej. Spotkanie na MOL Arenie było piłkarskim świętem, które potwierdziło, że Polak i Węgier to bratankowie.

Kibice DAC 1904 i Cracovii już tuż po losowaniu nawiązali kontakt, zapewniając się o wzajemnej sympatii. Przed meczem Dunajską Stredę zalała biało-czerwona fala fanów Pasów, którzy swobodnie przechadzali się po miasteczku i mieszali z kibicami DAC 1904. W brataniu się obu grup nie przeszkadzali policjanci, którzy dyskretnie, bez pancerzy i ciężkiego rynsztunku, monitorowali okolicę stadionu.

Przyjaźń zamiast nienawiści

Na Słowację przyjechało blisko tysiąc kibiców Cracovii. Nie wszyscy zmieścili się na sektorze gości, ale to nie stanowiło problemu - ci, dla których zabrakło tam miejsca, wymieszali się na trybunach z fanami DAC 1904. W spotkaniach z udziałem polskich zespołów to rzadko spotykany widok - właściwy tylko dla tzw. "meczów przyjaźni".

I taki to był mecz. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem kibice Cracovii zawiesili na płocie flagę z napisem "Węgry" i węgierskim godłem, na co fani DAC 1904 odpowiedzieli gromkimi brawami. A gdy sędzia Rade Obrenović wyprowadzał piłkarzy na boisko, kibice gospodarzy i gości ułożyli wspólnie zaplanowaną kartoniadę: młyn DAC 1904 zaprezentował polską flagę, a sektor kibiców Cracovii - flagę Węgier. Fani Pasów ryknęli "Ria! Ria! Hungaria!", co gospodarze odwzajemnili skandowaniem "Polska! Polska!".

To był mecz przyjaźni, jakie w Europie z udziałem polskich klubów po prostu się nie zdarzają. Atmosfera spotkania spodobała się piłkarzom Cracovii. - Na pewno lepiej się gra przy takiej atmosferze. Kiedy nie ma nienawiści, a jest pozytywna otoczka meczu - mówi Michał Helik. Janusz Gol: - Kibice, zarówno nasi, jak i gospodarzy, pokazali się z bardzo dobrej strony. W takich okolicznościach nie pozostawało nic innego, jak tylko zagrać dobry mecz.

Węgierski przyczółek

Skoro Cracovia grała z wicemistrzem Słowacji, to dlaczego mowa o przyjaźni polsko-węgierskiej? Mniejszość węgierska na Słowacji liczy ok. pół miliona osób, ale w Dunajskiej Stredzie przedstawiciele tej mniejszości są zdecydowaną większością. Dunaszerdahely, jak wolą nazywać miasto mieszkający w nim Węgrzy, to jedno z najbardziej zhungarizowanych ośrodków na Słowacji - Węgrzy stanowią ponad trzy czwarte mieszkańców 23-tysięcznego miasteczka.

To pokłosie traktatu z Trianon (1920), na mocy którego Węgry utraciły na rzecz Czechosłowacji Żytnią Wyspę - obszar, którego jednym z największych miast jest Dunajska Streda. W jednej chwili wszyscy jej mieszkańcy stali się obywatelami Czechosłowacji. Choć od tego czasu minęło 99 lat, mieszkający na tym terenie Węgrzy mają silnie rozwiniętą tożsamość narodową i czują większe przywiązanie do Węgier niż do Słowacji, do której ich przodkowie zostali inkorporowani.

Widać to na każdym kroku. Od 1990 roku burmistrzem Dujanskiej Stredy zawsze jest Węgier (aktualnie Zoltan Hajos), a węgierska nazwa miasta obowiązuje na równi ze słowacką. Formalnie językiem obowiązującym jest słowacki, ale na ulicach miasta słychać jedynie węgierski, a nazwy w języku Madziarów eksponowane są bardziej niż te w urzędowym.

Więcej niż klub

Dla Węgrów z Dunajskiej Stredy i okolicy DAC 1904 jest tym, czym dla Katalończyków jest FC Barcelona - to coś więcej niż klub. Skupienie wokół DAC 1904 pozwala im wzmacniać poczucie tożsamości narodowej. Na MOL Arenie z dumą, i pewnego czasu wbrew prawu, manifestowali swoją węgierskość. Na trybunach, tak jak w mieście, językiem obowiązującym jest węgierski: widać to na flagach i słychać w okrzykach intonowanych z młyna.

Klubowy hymn "Nelkuled" to pieśń patriotyczna, której słowa są skierowane głównie do Węgrów mieszkających poza krajem. "Jak pięć milionów Węgrów, których nie może usłyszeć świat; nieważne co się stanie, kiedy żyjemy i umieramy, jesteśmy z jednej krwi" - brzmi jedna ze strof.

Na trybunach roi się od węgierskich flag, a przed ligowymi meczami na MOL Arenie rozbrzmiewa też hymn Węgier. W przeszłości klub miał przez to poważne kłopoty, musiał płacić kary za łamanie prawa. Z powodu DAC 1904 słowacki parlament próbował zaostrzyć nawet ustawę o symbolach narodowych, która miała dopuszczać odśpiewanie hymnu innego państwa tylko w obecności oficjalnej delegacji tego kraju. Projekt zmian zaczął funkcjonować pod roboczą nazwą "lex DAC", jako wymierzony w węgierską społeczność.

Prezydent Andrej Kriska odmówił podpisania poprawki w takim brzmieniu. Nim jednak zgłosił weto, właściciel i prezes DAC 1904 Oszkar Vilagi zdążył zapowiedzieć: - Jesteśmy gotowi zapłacić każdą karę. To surowe prawo jest przeciwko nam. Jesteśmy częścią narodu węgierskiego i to jest nasz hymn, nasz wyraz więzi, ale to nie znaczy, że chcemy oddzielić się od Słowaków. Nadszedł czas, żeby zaakceptować fakt, iż mniejszość węgierska jest w XXI wieku częścią Słowacji. Pracujemy tutaj, płacimy podatki, nie jesteśmy wrogami, ale współobywatelami.

Przysposobione dziecko Orbana

Związki DAC 1904 z Węgrami to nie tylko węgierskie pochodzenie jego kibiców. Wicemistrz Słowacji rozwija się dzięki węgierskiemu kapitałowi. Wspomniany Vilagi, który przejął klub w 2014 roku, sam jest reprezentantem mniejszości węgierskiej na Słowacji, działał w Partii Koalicji Węgierskiej. Jest też zaufanym człowiekiem Viktora Orbana.

Od ponad dekady zasiada w kierownictwie MOL - węgierskiego koncernu naftowo-gazowniczego, który obok PKN Orlen jest największym tego typu przedsiębiorstwem w Europie Środkowej. Największym udziałowcem (28,3 proc.) MOL jest rząd Węgier. W 2010 roku Vilagi został natomiast prezesem Slovnaftu - największej słowackiej rafinerii, która od 2000 roku należy do grupy MOL.

Dla Orbana DAC 1904 to przysposobione dziecko, na którego utrzymanie i rozwój łoży potężne środki. MOL jest sponsorem tytularnym stadionu DAC 1904, do wybudowania którego dołożył 2 mln euro, co stanowiło jedną piątą kosztów jego powstania. Orban wizytował budowę obiektu, a podczas otwarcia stadionu w listopadzie 2016 roku był gościem honorowym. Zresztą premier Węgier i Vilagi wspólnie obejrzeli z trybun niejeden mecz DAC 1904.

Ajax Europy Wschodniej

Chlubą klubu z Dunajskiej Stredy jest akademia. Ośrodek zajmuje aż 18 hektarów, na których znajduje się dziesięć boisk z naturalną nawierzchnią i trzy ze sztuczną trawą. Jest najnowocześniejszym tego typu obiektem w Europie Środkowej. Trener Peter Hyballa, który pracował w przeszłości m.in. w Borussii Dortmund i Red Bull Salzburg, z dumą nazywa centrum treningowe DAC 1904 "Red Bullem Light", porównując je do kompleksów budowanych przez kluby należące do koncernu produkującego energetyki.

Ośrodek nie powstałby bez wsparcia z Węgier. Węgierski Związek Piłki Nożnej (MLZS) i stworzony przez Orbana BGA, czyli państwowy instrument pomocy finansowej dla etnicznych Węgrów za granicą, wspomogły inwestycję kwotą 6,5 mln euro, co stanowiło blisko połowę kosztów zbudowania centrum (14 mln euro). Polskie kluby mogą jedynie pozazdrościć DAC 1904 z maleńkiej Dunajskiej Stredy ośrodka treningowego. Nawet powstające teraz bazy Legii Warszawa i Cracovii nie będą tak okazałe.

Inwestycja w infrastrukturę ma pomóc DAC 1904 w realizacji dalekosiężnego planu. - Z czasem chcemy być Ajaksem Amsterdam Europy Wschodniej - przyznał w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Hyballa.

Roczny budżet DAC 1905 to 5 mln euro, ale wielki brat z Węgier pomaga klubowi także na bieżąco. Większość kosztów związanych z eksploatacją akademii, które szacuje się na 1,7 mln euro rocznie, wziął na siebie MOL. Stąd też nazwa klubowej akademii: MOL Football Academy.

***

Viktor Orban inwestuje w DAC 1904 Dunajska Streda i inne kluby z ośrodków mniejszości węgierskiej na Słowacji i w Rumunii nie tylko ze względów propagandowych i wzmacniania związków z krajem. Premier Węgier wierzy, że jest w stanie odbudować potęgę węgierskiego futbolu. Więcej o tym TUTAJ. Przeznaczył na ten cel już ponad 100 mln euro. Blisko 20 proc. tej kwoty trafiło do DAC 1904.

ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski nie patyczkuje się. "Szkolenie jest na niskim poziomie"

Komentarze (6)
avatar
Nowy Szeryf w mieście
12.07.2019
Zgłoś do moderacji
6
0
Odpowiedz
Piękna sprawa. Węgrzy kochają nas wszystkich (za historię) po prostu za to, że jesteśmy Polakami. Kocham i ja Węgrów! 
avatar
speedman
12.07.2019
Zgłoś do moderacji
2
4
Odpowiedz
Kolejna kibolska prowokacja 
avatar
Wojtek Góralski
12.07.2019
Zgłoś do moderacji
3
4
Odpowiedz
A gdyby we Wrocławiu lub Opolu grupa kibiców wolalaby "Niemcy, Niemcy!" to jak czuliby sie Polacy? Przeciez okolice Dunajskiej Strendy to takie slowackie Ziemie Odzyskane a rzad Orbana robi im Czytaj całość
avatar
gmk38
12.07.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Brawo dobry tekst
Tylko o tej propagandzie na końcu ...
to juz bylo nie potrzebne
Mimo to fajnie sie czytało oby więcej takich teksciorow