Naród chce krwi. Naród chce rozliczeń, wskazania winnego i ściętej głowy.
Czy Michał Probierz popełnia błędy? Tak. Czy Michał Probierz jest najlepszym możliwym kandydatem do roli selekcjonera reprezentacji Polski? Nie. Czy jestem jego fanem? Nie i samo jego zatrudnienie traktowałem z ogromną rezerwą.
Jednak w obecnej sytuacji, pomimo porażki ze Szkocją (1:2) i spadku do Dywizji B Ligi Narodów, zwolnienie Michała Probierza tylko spotęguje bałagan, cofnie nas o kilkanaście miesięcy, a szanse na lepsze jutro wcale nie będą znacznie wyższe. A czego jak czego, ale akurat czasu na rozpoczynanie nowego etapu nie ma.
ZOBACZ WIDEO: Chwyta za serce. Dzieciaki pokazały, że żadne warunki im niestraszne
Przecież za zaledwie kilka miesięcy, już w marcu, start eliminacji do mistrzostw świata w 2026 roku. Wcześniej nie będzie żadnego zgrupowania. A już wiemy, że Biało-Czerwoni będą losowani z drugiego koszyka i w teorii trafimy na co najmniej jedną z grupy najlepszych drużyn Europy. Czyli Niemcy, Francja, Anglia czy Portugalia, z którą dopiero co przerżnęliśmy w dwumeczu aż 2:8.
Z kolei w trzecim koszyku też nie będzie dostarczycieli punktów, tylko ekipy pokroju Szkocji, Gruzji, Albanii, które zachwyciły stylem gry na ostatnich mistrzostwach Europy. A bezpośredni awans do MŚ wywalczy tylko zwycięzca grupy, drugi dostanie szansę w barażu.
Nie będzie już miejsca na takie wpadki jak w eliminacjach do Euro 2024, gdzie od blamażu uratowała nas tylko Liga Narodów. W drodze do MŚ już nam nic nie pomoże, tylko dobra gra i dużo punktów.
Michał Probierz popełnia błędy, pewne decyzje budzą wątpliwość, a byli reprezentanci Polski, dziś eksperci, nie zostawiają na nim suchej nitki.
Po 1:5 z Portugalią podniosło się larum, padło wiele merytorycznych uwag, jednak niektórych dopadła schizofrenia. Ci sami, którzy po mistrzostwach Europy domagali się postawienia na ofensywę, dziś przekonują, że zawsze byli za dobrą obroną i kontratakiem. Trwa ogólnonarodowa dyskusja, jak zwykle u nas, od ściany do ściany, tak jakby nie można było po prostu grać mądrze.
Można i trzeba dyskutować, a pytań i niepokojących zagadnień jest wiele - czy rotowanie bramkarzami to najlepszy możliwe rozwiązanie, czy gra defensywna kadry to już poziom Andory czy tylko Bośni i Hercegowiny, czy brak konsekwencji to dobra cecha dla selekcjonera drużyny, której kibicuje 40-milionowy naród.
Przy zagadnieniu, czy kadra pod wodzą Probierza robi postępy, znak zapytania też jest jak najbardziej wskazany. Selekcjoner postawił na szukanie nowych postaci, co przekłada się na brak stabilności. Na tym z kolei cierpi wspomniana już gra w obronie. Tam przeciekamy niczym woda w durszlaku.
Wprowadzanie młodych? Na pewno trzeba tu Probierzowi oddać postawienie na Kacpra Urbańskiego. Trener nie bał się postawić na 20-latka w podstawowym składzie na mistrzostwach Europy, a ten pokazał, że Piotr Zieliński nie jest jedynym reprezentantem kraju z klejem w nodze.
Doceniając odwagę przy Urbańskim, inni wytkną mu jednak powołanie i szybkie odstawienie (czytaj: palenie) szerokiej grupy innych młodych graczy: Patryka Pedy, Maxiego Oyedele, Jakuba Kałuzińskiego, Bartłomieja Wdowika czy Karola Struskiego. I przy okazji pojawiają się zarzuty, że dziś każdy może być reprezentantem Polski.
Na dodatek w wielu momentach brakowało szczęścia, a teraz jeszcze przypałętał się pech. Bo tak trzeba nazwać kontuzje aż siedmiu reprezentantów przed spotkaniem ze Szkocją a także uraz pleców i brak na zgrupowaniu Roberta Lewandowskiego.
Mecz ze Szkocją był po prostu abstrakcyjny. Bardzo dobre momenty przy budowaniu akcji przeplatały się z absurdalnymi błędami w organizacji i obronie. Były świetne akcje na połowie rywala, a po chwili fatalne pomyłki pod naszym polem karnym. Fajne, jak na mecz towarzyski, jednak ABSURDALNE jak na mecz o utrzymanie w Dywizji A Ligi Narodów.
Podsumowaniem była sytuacja z ostatnich kilkudziesięciu sekund przed golem Andy'ego Robertsona. Gdy zegar wskazywał dokładnie 91 minutę i 18 sekundę, mieliśmy akcję dwóch na dwóch pod bramką Szkotów. Co zrobiliśmy? Cofnęliśmy piłkę do Łukasza Skorupskiego, ten wybił ją w górę i przejęli ją rywale. 92 minuta i 11 sekunda - przegrywamy 1:2.
Porażka niezwykle bolesna, do której doprowadziliśmy w ABSURDALNY sposób. Kto jednak wie, czy nie był to najlepszy mecz kadry w ostatnich miesiącach.
Zmiana selekcjonera pod koniec 2024 roku to jednak pomysł szalony. Nawet jeśli prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezary Kulesza dojdzie do wniosku, że popełnił błąd, to niech nie naprawia go kolejnym. Tym bardziej, że wolnych kandydatów, którzy choć w teorii mogliby gwarantować szybki postęp, nie widać.
Nie dajmy się zwariować. Na Boga, nie szukajmy piątego selekcjonera w ciągu ostatnich czterech lat! Panie prezesie, postawił pan na Probierza, to daj mu pan czas i szansę na wypełnienie celu, czyli awansu do mistrzostw świata w 2026 roku. Bo to jest prawdziwym celem, a nie Liga Narodów.
I może to brutalne, ale sam prezes PZPN swoimi dotychczasowymi decyzjami nie dał nam poczucia gwarancji wyboru lepszego selekcjonera. Zmiana dla zmiany nic nie da, a tylko pogłębi chaos.
Może według starożytnych świat powstał z chaosu, jednak z niego nigdy nie narodzi się piłkarska reprezentacja, nomen omen, z prawdziwego zdarzenia.
Tomasz Skrzypczyński, dziennikarz WP SportoweFakty