Na stadion przy ulicy Traugutta przyszło niewiele, bo około 7 tysięcy osób. Duży wpływ miała na to zapewne pogoda. W Gdańsku temperatura oscylowała w okolicach 0 stopni Celsjusza, co nie sprzyjało spędzaniu czasu na dworze. Do temperatury dostosowali się w pierwszej połowie piłkarze Lechii, którzy swoją grą w tym okresie nie mogli rozgrzać swoich kibiców.
Już w trzeciej minucie dobrą szansę do strzelenia bramki mieli goście. Po rzucie rożnym piłkę dostał Michał Goliński, dobijał Piotr Polczak, ale ostatecznie futbolówkę złapał Paweł Kapsa. - Miałem stosunkowo blisko do piłki i nie było tak trudno ją obronić - wspomniał Kapsa. W kolejnych minutach gra toczyła się głównie w środku boiska, a niektóre akcje było kończone tak, jak nie powinny na poziomie Ekstraklasy. Najaktywniejszym piłkarzem był w tej części gry Goliński, który kilkakrotnie oddawał strzały. Zawsze jednak na posterunku był Kapsa. Pod koniec pierwszej połowy bramki mogli jeszcze zdobyć Dariusz Pawlusiński i Mateusz Klich, ich strzały nie trafiły jednak w światło bramki. Tuż przed gwizdkiem sędziego, Marcina Cabaja starał się zaskoczyć Jakub Zabłocki, bramkarz z Krakowa obronił piłkę i sędzia zakończył pierwszą połowę. - Udało nam się zaprezentować taką grę, że Lechia miała z tym problemy - mówił o tej części gry trener Cracovii, Orest Lenczyk.
Druga połowa wyglądała już lepiej w wykonaniu biało-zielonych. Początkowo gra toczyła się jednak głównie w środku pola i brakowało wielu ciekawych akcji podbramkowych. W 57. minucie ponowną szansę na strzelenie bramki miał Zabłocki, jego strzał z rzutu wolnego z trudem na rzut rożny wybił Cabaj. W czasie, gdy to Lechia dominowała na boisku, w 63. minucie potężny strzał oddał Mateusz Klich. Na swoim posterunku stał jednak Kapsa, który wybił piłkę na rzut rożny. - Było to bardzo trudne, nieprzyjemne uderzenie - przyznał Kapsa.
W 72 minucie w zespole gospodarzy nastąpiła trzecia, ostatnia zmiana w meczu. Zabłockiego zastąpił Tomasz Dawidowski, co miało kluczową rolę w tym spotkaniu. Trzy minuty po wejściu wychowanka Lechii, Paweł Buzała stworzył bardzo ładną akcję lewą stroną boiska, wrzucił piłkę na pole karne, znalazł się tam właśnie Dawidowski i strzelił bramkę! Można powiedzieć, że było to upragnione trafienie Dawida. - W takich sytuacjach strzela się intuicyjnie i można powiedzieć, że również intuicyjnie bronił bramkarz - powiedział bohater sobotniego spotkania, który przez pięć lat, kiedy grał w Wiśle Kraków nie zdołał strzelić bramki, gdyż zmagał się głównie z kontuzjami. To z pewnością zapowiedź powrotu do dyspozycji z czasów, gdy grał on w Amice Wronki. - Strzeliliśmy bramkę i po przerwie zimowej nikt nie będzie pamiętał w jakim stylu wygraliśmy z Cracovią, będą się liczyć punkty - zauważył asystujący w tej sytuacji Buzała.
Po strzeleniu bramki, do ataków ruszyli... gdańszczanie. W 85. minucie mogło być 2:0. Prawą stroną popędził Ivans Lukjanovs, strzelił na bramkę Cabaja, ten jednak wybronił to uderzenie. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się spokojnym zwycięstwem Lechii, akcję rozpaczy przeprowadziła Cracovia. W doliczonym czasie gry Goliński uderzył w słupek. Dobijał jeszcze jeden z krakowian, ale piłkę wybił Marcin Kaczmarek. Ostatecznie mecz wygrali gdańszczanie i będą "zimować" na szóstej pozycji w lidze. - Może nasza gra nie była tak płynna, jak w poprzednich meczach, ale chłopacy grali ambitnie i zostawili dużo zdrowia. Wiemy o tym, że jest przerwa i można było powalczyć na maksa do końca - podsumował trener Tomasz Kafarski.
Lechia Gdańsk - Cracovia 1:0 (0:0)
1:0 - Dawidowski 75'
Składy:
Lechia Gdańsk: Kapsa - Kaczmarek, Wołąkiewicz, Kożans, Cvirik, Nowak, Surma, Piątek (64' Pietrowski), Wiśniewski (44' Buzała), Zabłocki (72' Dawidowski), Lukjanovs.
Cracovia: Cabaj - Mierzejewski, Polczak (79' Wasiluk), Tupalski, Derbich, Pawlusiński, Baran (85' Szeliga), Sacha, Jeleń (74' Kaszuba), Klich, Goliński.
Żółte kartki: Wiśniewski, Cvirik (Lechia) oraz Tupalski (Cracovia).
Najlepszy zawodnik Lechii: Łukasz Surma.
Najlepszy zawodnik Cracovii: Michał Goliński.
Najlepszy zawodnik meczu: Michał Goliński.
Sędzia: Piotr Siedlecki (Warszawa).
Widzów: 7 000.