Trzecie tym roku zwycięstwo Cracovii nie byłoby możliwe bez Dariusza Kłusa. Pomocnik Cracovii powiedział przed wykonaniem rzutu wolnego do Pawlusińskiego: - Synek, strzelaj. Chwilę później strzelec jedynego gola w tym meczu utonął w ramionach kolegów z zespołu. Nie bez winy przy tym trafieniu jest Fabiniak, który nie mógł znaleźć, i słusznie, słów na swoje usprawiedliwienie. - Cóż, nie wiem co powiedzieć. Przez mój błąd przegraliśmy mecz - przyznał golkiper Widzewa.
Nic nie zapowiadało zwycięstwa Cracovii. W pierwszej połowie to Widzew starał się atakować i stwarzać okazje do zdobycia gola, ale najaktywniejszy w linii napadu Łukasz Mierzejewski nie miał należytego wsparcia u partnerów. Były napastnik Legii Warszawa i Zagłębia Lubin wpadł w 9. minucie w pole karne Cracovii, ale do jego dośrodkowania z linii końcowej pola karnego nie doszedł żaden z partnerów z drużyny. Kibice Cracovii zadrżeli po raz drugi siedem minut później, gdy Mierzejewki naciskany przez jednego z obrońców gospodarzy uderzył nieczysto futbolówkę, która minęła Marcina Cabaja i przy okazji poprzeczkę jego bramki.
Dopiero w 24. minucie mieliśmy namiastkę groźnej akcji w wykonaniu gospodarzy. Tomasz Moskała ładnie uruchomił na prawym skrzydle Bartłomieja Dudzica, który na wysokości pola karnego zdecydował się na zagranie po ziemi ostrej piłki w pole karne gości. Piłka nie trafiła jednak ani do Moskały, ani do Pawła Nowaka.
Pierwszą połowę najlepiej podsumowała sytuacja z 45. minuty, gdy Pawlusiński zamiast strzelać z ostrego kąta, poślizgnął się na murawie i posłał piłkę Panu Bogu w okno.
Trener Stefan Majewski musiał użyć ostrych słów w stosunku do swoich podopiecznych, bo od pierwszych minut w drugiej połowie Pasy zaczęły grać agresywniej i nie pozwalały zawodnikom gości swobodnie rozgrywać piłki. Efektem tego była zerowa liczba oddanych strzałów przez łodzian w całej drugiej połowie! O ile dla postronnych kibiców taka statystyka może budzić politowanie, o tyle fani Widzewa zostali do niej przyzwyczajeni w poprzednim spotkaniu z Legią Warszawa.
Cracovia zaczęła grać szybciej i bardziej zdecydowanie, czego efektem były m.in. cztery rzuty rożne egzekwowane przez gospodarzy w odstępie zaledwie dwu minut.
Trener Majewski przeprowadził trzy zmiany, które wniosły sporo ożywienia w poczynania jego podopiecznych. Najbardziej w pamięci zapadał bez wątpienia Węgier Arpad Majoros, który kilkoma świetnymi sztuczkami technicznymi przypomniał, że nie na darmo zyskał w swojej ojczyźnie przydomek węgierski Cristiano Ronaldo.
Ale to nie Majoros, lecz Pawlusiński został bohaterem spotkania.
Po zdobytym golu Widzew rzucił wszystko na jedną szalę i zagrał o remis. Wyrównujący gol nawet padł autorstwa Piotra Kuklisa, ale sędzia wcześniej odgwizdał spalonego.
Widzew ruszył do przodu, co stworzyło okazję do drugiego gola dla Cracovii. O ile przy bramce Pawlusińskiego Fabiniak się nie popisał, o tyle jego interwencja w 92. minucie po uderzeniu Przemysława Kuliga, najlepszego zawodnika całego spotkania, może już służyć wszystkim bramkarzom na świecie za wzór do naśladowania.
Zwycięstwo Cracovii sprawiło, że Pasy już spokojnie mogą zacząć myśleć o przygotowaniach do nowego sezonu. Może nie całkiem spokojnie, bo za dwie kolejki Pasy zmierzą się derbach Krakowa z Wisłą.
Cracovia Kraków - Widzew Łódź 1:0 (0:0)
1:0 - Pawlusiński 82'
Składy:
Cracovia: Cabaj - Kulig, Polczak, Tupalski, Radwański, Pawlusiński, Baran (59' Kostrubała), Kłus, Nowak, Dudzic (67' Majoros), Moskała (73' Gregorek).
Widzew: Fabiniak - Szeliga (66' Ł. Broź), Ukah, Kłos, Lisowski, Budka, Napoleoni, Masłowski (85' Grzelczak), Panka, Juszkiewicz, Mierzejewski (71' Kuklis).
Żółte kartki: Polczak (Cracovia) oraz Mierzejewski, Ukah, Panka (Widzew).
Sędzia: Marcin Szulc.
Widzów: 3000 (gości: 300).
Najlepszy zawodnik Cracovii: Przemysław Kulig.
Najlepszy zawodnik Widzewa: Łukasz Juszkiewicz.
Najlepszy zawodnik spotkania: Przemysław Kulig.