Nie tylko Lucjan Brychczy. Legia w podwójnej żałobie. "Wybrał grę i pomoc zespołowi"

PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: kibice Legii Warszawa i flaga z Lucjanem Brychczym
PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: kibice Legii Warszawa i flaga z Lucjanem Brychczym

- Doceniam drużynę i sztab ŁKS-u, a także moich piłkarzy. Mecze wygrywają zawodnicy - mówił trener Legii Warszawa Goncalo Feio po zwycięstwie 3:0 w Łodzi w 1/8 finału Pucharu Polski.

Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Swoją wypowiedź na konferencji prasowej szkoleniowiec Wojskowych rozpoczął od upamiętnienia zmarłego w nocy z niedzieli na poniedziałek Lucjana Brychczego. Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ. W drugiej kolejności postanowił docenić przeciwnika.

- Poziom determinacji, dyscypliny taktycznej piłkarzy ŁKS-u - poprzez pracę z tym sztabem - był ogromny i trzeba przyznać, że dobrze nam się postawili. Mieli pierwszą dużą sytuację bramkową. Chciałbym to wykorzystać jako przykład, dlaczego warto wierzyć w swoich ludzi. Po ostatnim meczu ligowym, w którym straciliśmy punkty w końcówce, wiele osób krytykowało Gabriela Kobylaka. Na początku meczu fantastyczną interwencją obronił strzał głową. I to był moment, w którym łodzianie nam najbardziej zagrozili, kluczowa chwila. Gdyby rywale objęli prowadzenie, wszystko mogłoby się skomplikować - podkreślił Goncalo Feio.

Po niezłej w wykonaniu ŁKS-u pierwszej połowie, legioniści na początku drugiej połowy zadali trzy ciosy. Ze wszystkich najbardziej cieszył się Marc Gual, choć ostatecznie zapisano mu dwa trafienia, a jedno zaliczono jako samobójcze.

ZOBACZ WIDEO: Ronaldinho ciągle to ma! Takie bramki chce się oglądać

- Doceniam ŁKS za to, że nie zrezygnował ze swojej tożsamości. Podchodzili do nas tak, jak do każdego przeciwnika, czyli wysokim i agresywnym pressingiem, w którym ogromną pracę wykonała pierwsza szóstka, czyli skrzydłowi, napastnik i trzech środkowych pomocników.  Widzieliśmy, jak się temu przeciwstawić i uważam, że dobrze to robiliśmy. To spowodowało też bardzo dużą liczbę przebiegniętych kilometrów przez przeciwników - ocenił trener Legii Warszawa.

- W drugiej połowie, względem pierwszej, byliśmy też lepsi pod kątem tzw. drugich piłek. Wynikiem tej dominacji były kolejne bramki i zarządzanie meczem - zależało nam na tym, by zrobić to lepiej niż w poprzednim spotkaniu, gdzie z tym zarządzaniem pojawiły się problemy. Uważam, że momentami nam się to udało - dodał.

A co do Guala, trener Legii przytoczył anegdotę, która wydarzyła się w czwartek rano przed wyjazdem do Łodzi.

- Czy ktoś go natchnął? W czwartek rano, jeszcze przed zbiórką w Legia Training Centre, byłem na kawie z Dawidem Golińskim i Jose Asianem Clemente, czyli naszym "Hiszpanem z Betisu". Do kawiarenki wszedł Marc, a Jose powiedział mu: "Wszedłeś do tego pokoju jak napastnik, który zdobędzie dwie bramki w Łodzi". A ja na to powiedziałem: "Musisz iść po trzeciego gola". I tak się stało - uśmiechał się Feio.

Portugalczyk zdradził jednak, że w ostatnim czasie klub dotknęła śmierć nie tylko Lucjana Brychczego, ale także jednego z bliskich jego piłkarzy.

-  Zrobiliśmy to, po co przyjechaliśmy do Łodzi, czyli odnieśliśmy zwycięstwo i awansowaliśmy do kolejnej rundy Pucharu Polski. Jesteśmy w momencie, w którym mamy dużo spotkań w nogach, a do tego niestety w ostatnich dniach opuścił nas nie tylko pan Lucjan. Była też  sytuacja w drużynie, w rodzinie jednego z piłkarzy. Ten zawodnik - nie będę podawał imienia i nazwiska - wybrał grę, pomoc zespołowi. To są małe, ale wielkie rzeczy. Chciałbym publicznie pokazać docenienie wobec graczy i tego, jaką drużynę tworzą i jak byli odpowiedzialni, wygrywając - zakończył.

Przed zespołem z Warszawy w tym roku jeszcze wyjazdowe spotkanie ligowe z Zagłębiem Lubin (niedziela 8 grudnia, godz. 17:30), a później dwa starcia w Lidze Konferencji - u siebie z FC Lugano oraz w Szwecji z Djurgardens IF.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty