Ściągnął go do Widzewa. Teraz okazał się jego katem. "Zabrakło paru centymetrów"

PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: trener Janusz Niedźwiedź
PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: trener Janusz Niedźwiedź

- Ten zespół zmienił się, myślę, że zupełnie - o 180 stopni. Potrafi grać i płynnie wychodzić spod mocnego pressingu. Zdecydował moment - tak trener Stali Mielec Janusz Niedźwiedź ocenił przegrany 1:2 sobotni mecz w Łodzi z Widzewem.

To łodzianie wyszli na prowadzenie jako pierwsi, gdy w 22. minucie do siatki trafił Kamil Cybulski. W 40. minucie golem z rzutu karnego wyrównał Piotr Wlazło. Kiedy wydawało się, że do końca spotkania bramki już nie padną, w 85. minucie Imad Rondić popisał się skuteczną główką i dał zwycięstwo Widzewowi.

- Oczywiście czuję dzisiaj rozczarowanie, bo myślę, że mój zespół, szczególnie w pierwszej połowie, spisał się bardzo dobrze. Nie tylko mieliśmy przewagę, nie tylko kreowaliśmy sytuację, ale też pod każdym względem wyglądaliśmy bardzo dobrze. Tu jedynie czego nam zabrakło to, żeby właśnie strzelić może jedną, może drugą bramkę i dać też taki mocny sygnał, że przyjechaliśmy tutaj po zwycięstwo. Ten mecz miał być intensywny oraz wymagający i taki był - powiedział na konferencji prasowej Janusz Niedźwiedź.

- W drugiej połowie Widzew osiągnął tę przewagę i ta bramka też była tego konsekwencją. Natomiast wcześniej mieliśmy przynajmniej dwie sytuacje, jedną po rzucie rożnym. Nie trafiliśmy w piłkę w idealnej sytuacji, a drugą z pięciu metrów trafiliśmy w Gikiewicza. Piłka nożna to są też takie momenty, które musisz wykorzystywać. Szczególnie, jeśli przyjeżdżasz tutaji już je masz. Ten mecz naprawdę można było wygrać - uważa szkoleniowiec Stali Mielec.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Błysk byłego piłkarza Barcelony! Fantastyczny gol

Niedźwiedź od 2 września jest trenerem zespołu z Mielca. Obejmował go wówczas, gdy zajmował on ostatnie miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy. I to właśnie przyjął sobie za punkt odniesienia podczas podsumowania roku.

- Doceniam to, co mój zespół zrobił przez ostatnie trzy miesiące mojej pracy. Tworzymy bardzo dużo sytuacji, bardzo dużo strzałów oddajemy. Ten zespół zmienił się, myślę, że zupełnie - o 180 stopni. Potrafi grać, nawet pod tak wysokim, mocnym pressingiem jak w sobotę też wychodzić płynnie. To, co wspólnie wykonaliśmy, na pewno jest warte podkreślenia. Po meczu w Łodzi jest niedosyt, ale mamy całą nową rundę przed sobą - ocenił.

- Mamy swój cel jeśli chodzi o utrzymanie. Natomiast myślę, że ten zespół zarówno w sobotnim spotkaniu, jak i w poprzednich miesiącach za mojej kadencji pokazał, że stać go na więcej niż tylko walka o utrzymanie. Widzę jak każdego dnia się zmieniają i jak funkcjonują jako zespół i każdy indywidualnie - przyznał.

Zdaniem Niedźwiedzia, mimo bardzo dobrej postawy jego drużyny, jednym z momentów o których wspominał, była właśnie główka Imada Rondicia. Bośniaka zatrzymać jest niezwykle trudni.

- Znajomość piłkarzy, z którymi pracowałem to jest jedno. Imad Rondić to był zawodnik, którego też ja ściągałem do Widzewa. Już wtedy wiedziałem, że w powietrzu jest bardzo mocny i też stąd właśnie mieliśmy przy nim Esselinka, później też wszedł Matras, który jednak w powietrzu jest bardzo mocny, a mimo wszystko gdzieś zabrakło mu tych paru centymetrów, żeby wygrać z nim głowę. Więc nawet jeśli znam tych piłkarzy, taki jeden pojedynek może o wszystkim decydować - zakończył Niedźwiedź.

Na razie Stal Mielec zajmuje 11. miejsce w tabeli, choć dopóki nie zostały rozegrane wszystkie spotkania 18. kolejki, nie może być pewna tej lokaty. 2025 rok mielczanie zainaugurują wyjazdowym starciem z GKS-em Katowice 31 stycznia.

Komentarze (0)