Lech chce poznać korupcyjne grzechy drużyny, w której grali między innymi Piotr Reiss, Waldemar K. czy Zbigniew W.. Po wprowadzeniu odpowiednich przepisów przez PZPN Kolejorzowi degradacja już nie grozi. Decyzja w tej sprawie ma jednak dla klubu znaczenie wizerunkowe. Oczyszczenie z zarzutów ułatwi rozmowy ze sponsorami.
Zatrzymania zawodników i byłych działaczy Lecha spowodowały, że władze klubu nie chciały czekać na decyzje w organów dyscyplinarnych i same uprzedziły ich ruchy. W obawie o karę w postaci wyrzucenia Kolejorza z ekstraklasy, włodarze dowodzili, iż nie mogą odpowiadać za grzechy swoich poprzedników. Zarzuty dotyczyły bowiem okresu, w którym Lech grał jako WKP, natomiast w 2006 roku powstała spółka na licencji Amiki Wronki, która ich zdaniem nie mogła odpowiadać za grzechy stowarzyszenia. To tłumaczenie jest jednak dość kontrowersyjne. W podobny sposób postępowali działacze Widzewa Łódź, który nie uniknął degradacji do I ligi.
Lechowi nie zależy na rozgłosie w tej sprawie. Unika on sytuacji, w której powtarza się, że klub gra na licencji Amiki. To nie podoba się bowiem kibicom. Myśląc jednak o przyszłości, takie posunięcie było konieczne. Kolejorz nie może już zostać zdegradowany, ale może się okazać, iż wzorem innych zespołów otrzyma karę ujemnych punktów, która praktycznie odbierze mu szansę walki o tytuł mistrza Polski. Wówczas działacze Lecha będą żałowali, że w ogóle wystąpili z wnioskiem o wyjaśnienie sprawy.
Więcej w Przeglądzie Sportowym