- Chcemy zapewnić trenerowi komfort pracy. Mam nadzieję, że kolejne transfery będą dodawały wartość i jakość Legii - zapowiada Michał Żewłakow. Dyrektor sportowy Legii Warszawa przewiduje latem jeszcze dwa lub trzy transfery. W takim przypadku także 2-3 obecnych zawodników drużyny będzie musiało rozejrzeć się za nowym klubem.
W Warszawie jest już Mileta Rajović, w poniedziałek przechodził testy medyczne. Być może już we wtorek podpisze z Legią kontrakt. Ma kosztować około 3 milionów euro, co jak na skalę polskiej ligi jest ogromną kwotą. - Z pełną stanowczością mogę powiedzieć, że super pracę wykonał Fredi Bobić. Dzięki jego inwencji i logistyce, tak duży transfer będzie możliwy bez większej zadyszki finansowej - komentuje Michał Żewłakow.
Trwają poszukiwania
Legia będzie miała wówczas czterech napastników. - Duży klub potrzebuje snajpera, który więcej czasu spędza w polu karnym - Żewłakow charakteryzuje Rajovicia. - Wzmocnienie pozycji napastnika była dla nas kluczowa - tłumaczy.
Klub będzie poszukiwał następcy Maxiego Oyedele. Pomocnik jest o krok od transferu do Strasburga, za 6 milionów euro. Około 40% tej kwoty trafi do Manchesteru United, z którego Oyedele przychodził do Legii w ubiegłym roku.
- Ma to być zawodnik, który gra dobre, proste piłki, nic specjalnego. Wybiegany, nie powodujący chaosu w środku boiska - komentuje Fredi Bobić. - Ma to być strażnik naszego banku - porównał Żewłakow.
Obawa przed dużą ofertą
Jak przekazał Żewłakow, numerem 1 w bramce Legii w tym sezonie będzie Kacper Tobiasz. - Myślę, że to, co działo się w poprzednich rozgrywkach, miało wpływ na każdego bramkarza. Przyjście Vladana Kovacevicia wpłynęło chyba destrukcyjnie i na Vladana, na Kacpra i Gabriela Kobylaka. Hierarchia była bardzo rozproszona. Na dziś jedynką jest Tobiasz - komentuje.
Żewłakow boi się jednak oferty "nie do odrzucenia". - Nie mamy w planach sprzedaży piłkarzy, którzy są podstawowymi zawodnikami drużyny. Trudno jednak stwierdzić, co stanie się w przyszłości, czy na przykład za miesiąc nie przyjdzie oferta nie do odrzucenia. Nie chciałbym, żeby tak się stało. Nawet trochę się tego boję. Chciałbym utrzymać wartość sportową - przekonuje.
O jakiej kwocie mówi Żewłakow? - Na przykład Steve Kapuadi, który ma jeszcze roczny kontrakt, może dojść do wniosku, że już w Legii wszystko osiągnął, a gdy przyjdzie za niego oferta na 5 milionów euro, to trzeba się będzie zastanowić, co dalej z tym zrobić - tłumaczy.
Także Jan Ziółkowski znajduje się w gronie potencjalnych, "sprzedażowych" zawodników, podobnie jak Tobiasz - Poważne ligi i firmy czekają na potwierdzenie występów Janka. Nie chciałbym, żeby odchodził już teraz, ale może przyjść oferta i nas zaskoczyć. Choć Jan ma ciekawą perspektywę gry w pucharach w Legii - dodaje.
- Nie mam też gwarancji, że po pięciu meczach na dobrym poziomie Tobiasza, coś się nie wydarzy - wymienia kolejne przykłady.
- Były też zapytania za Rubena Vinagre, ale bez konkretów, na zasadzie badania możliwości - tłumaczy.
Nie chce graczy na siłę
Żewłakow komentuje także odejście młodego, 17-letniego bramkarza Jakuba Zielińskiego do Wolfsburga. - Nie wiem, co mu obiecano, dla mnie mógł rozpocząć rywalizację, by za rok lub dwa stać się pierwszym bramkarzem Legii. Musisz to jednak udowodnić na boisku. Mógł u nas zacząć jako "trójka". Powiedział mi jednak, że ma w głowie transfer i zamierza odejść. Nie chciałem robić nic na siłę. Nie chcę mieć w zespole legionistów za pieniądze - komentuje.
Żewłakow jest też zadowolony z zatrudnienia trenera Edwarda Iordanescu. - Dziś mogę powiedzieć, że to osoba racjonalna, potrafi współpracować z klubem, ma plan na drużynę - mówi.
- Przed nami 2-3 tygodnie wzmożonego działania, żeby wzmocnić drużynę - kończy Michał Żewłakow.