Dawid Szwarga nie mógł być w pełni zadowolony po meczu Arki Gdynia z Radomiakiem Radom. Żółto-niebiescy prowadzili po bramce Dawida Abramowicza, lecz zabrakło drugiego trafienia, które prawdopodobnie zamknęłoby spotkanie.
A tak goście zaczęli dochodzić do głosu i na pół godziny przed końcem doprowadzili do wyrównania.
- Czujemy niedosyt. Mimo że mecz był wyrównany i mógł się potoczyć w różnym kierunku, to decydującym momentem była sytuacja, w której strzelamy gola na 2:0 i dzięki dużej skrupulatności sędziów okazuje się, że został nieuznany. Mieliśmy bardzo dobry początek drugiej połowy, 15 minut odbywało się wyłącznie na połowie rywala. Pierwsze ofensywne wyjście Radomiaka, Wolski pokazuje swoją jakość i był remis - mówił trener Szwarga na konferencji prasowej.
- Gratulacje dla moich zawodników za nastawienie, agresję, pasję, natomiast od 65.-70. minuty oddaliśmy inicjatywę i nie potrafiliśmy utrzymać się przy piłce na połowie przeciwnika. Uważam, że zrobiliśmy progres w porównaniu do pierwszego meczu w Lublinie, zrobiliśmy krok do przodu. Graliśmy z rywalem, który jest najbardziej intensywnym zespołem w Ekstraklasie, o czym świadczy 1. kolejka, gdy przebiegli ponad 2500 metrów w sprincie - komentował trener Arki.
ZOBACZ WIDEO: Stawia sprawę jasno. "To musi się spodobać Lewandowskiemu"
Szwarga słusznie zauważył, że jakość drużyny Arki spadała wraz z kolejnym zawodnikiem rezerwowym, który wchodził na boisko.
- Co mogło wpłynąć na to, że tak oddaliśmy pole? Na pewno jakość z piłką w przypadku zmienników. Weszli z dobrą energią, mieli dobre nastawienie, natomiast to jest baza. Do tego trzeba dołożyć też działania piłkarskie. Po zmianach musimy być przynajmniej na takim samym poziomie, jak przed nimi albo nawet i lepszym - mówił Szwarga.
Sporym zaskoczeniem w składzie Arki był Kamil Jakubczyk. Przychodził jako zawodnik ofensywny, a tymczasem w meczu z Radomiakiem został ustawiony na pozycji defensywnego pomocnika.
Są w kadrze Aurelien Nguiamba czy Luis Perea, a jednak gra ktoś na swojej nienaturalnej pozycji. To nie świadczy najlepiej o letnich wzmocnieniach.
- To o niczym nie świadczy, nie trzeba od razu wyciągać takich zero-jedynkowych wniosków. Tak nie jest w piłce ani w życiu. Luis Perea przyjechał do nas bez okresu przygotowawczego, trenuje z nami dopiero 8-9 dni. Jakby się czuł zawodnik, który przepracował sześć tygodni z zespołem i nie dostaje minut, a nagle ktoś przychodzi i gra? My nie ściągamy zawodników za 50 milionów euro, jak Chelsea, żeby to od razu zadziałało. Trzeba tych ludzi wdrożyć i przygotować ich motorycznie oraz fizycznie. Perea wygląda coraz lepiej i pewnie będzie dostawał coraz więcej minut, ale Jakubczyk w okresie przygotowawczym również był testowany na pozycji numer "sześć" i wyglądało to dobrze. Dzisiaj myślę, że zagrał solidny mecz - podsumował trener Szwarga.
Druga Lechia.
Pięknie.
Pół godziny przed końcem rywal wyrównał i było po meczu?
Ha ha ha ...
Mecz trwa 90 minut jednak, plus często doliczone minuty, których drużyny odwracają losy Czytaj całość