Ten mecz długimi fragmentami wyglądał jak jakiś sparing w połowie okresu przygotowawczego. Gdyby nie kibice na stadionie w Udine, to pewnie nikt by nie zgadł, że gra toczy się o trofeum. Może nie najbardziej prestiżowe, bo jednak Superpuchar UEFA traktuje się raczej jak coś, co trzeba odbębnić.
PSG, triumfator ostatniej edycji Ligi Mistrzów. W teorii faworyt. W praktyce... wielkie rozczarowanie. Przez 85 minut tej drużyny w zasadzie nie było na boisku.
Tottenham prowadził 2:0 po dwóch stałych fragmentach gry i wydawało się, że kontroluje wydarzenia na boisku.
Wtedy jednak Londyńczycy trochę się pogubili w kryciu. Kang-in Lee znalazł miejsce przed polem karnym i płaskim strzałem pokonał Gugliermo Vicario, podpinając tym samym swój zespół do prądu. A w czasie doliczonym po mocnym dośrodkowaniu Ousmane Dembele wyrównał inny rezerwowy Goncalo Ramos.
To zaprowadziło nas do konkursu rzutów karnych. A w nich też mieliśmy dramaturgię. Najpierw w bramkę nie trafił Vitinha, Tottenham prowadził już 2:0, ale później zawodnicy tej drużyny zaczęli seryjnie mylić się z 11. metrów. Decydujący rzut karny wykorzystał Nuno Mendes, dzięki czemu paryżanie zdobyli pierwsze trofeum w sezonie 2025/26.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Spotkała Messiego. Reakcja Argentyńczyka hitem sieci
Czy wygrał lepszy? Trudno powiedzieć. Tottenham też - mówiąc delikatnie - nie zachwycał, ale w 39. minucie był w stanie dać konkret. Wrzutka w pole karne, walka w powietrzu, zamieszanie i Lucas Chevalier musiał wyciągać piłkę z siatki. Nowy bramkarz PSG odbił futbolówkę na poprzeczkę po strzale Joao Palhinhii, ale wobec dobitki Micky'ego van de Vena był już bezradny.
To była ta różnica. Z gry nie szło, ale swoje zrobiły stałe fragmenty. Nie jeden, bo tuż po przerwie prowadzenie Londyńczyków podwyższył Cristian Romero. W tej sytuacji nie popisał się nowy bramkarz PSG Lucas Chevalier.
Tottenham długo bardzo mądrze się bronił, blokował pole karne i nie dopuszczał podopiecznych Luisa Enrique do jakichkolwiek sytuacji. Aż trudno było uwierzyć, że oglądaliśmy ten sam zespół, który niedawno demolował Inter w finale Ligi Mistrzów.
Jednak końcówka zdecydowanie należała już do PSG. Po pierwszej bramce poczuli krew i zepchnęli Tottenham do głębokiej defensywy i rywal nie wytrzymał tego naporu.
Paris Saint-Germain - Tottenham Hotspur 2:2 (0:1) k. 4:3
0:1 Micky van de Ven 39'
0:2 Cristian Romero 48'
1:2 Kang-in Lee 85'
2:2 Goncalo Ramos 90+4'
Składy:
PSG: Lucas Chevalier - Achraf Hakimi, Marquinhos, Willian Pacho, Nuno Mendes - Warren Zaire-Emery (67' Kang-in Lee), Vitinha, Desire Doue (77' Goncalo Ramos) - Chwicza Kwaracchelia (60' Fabian Ruiz), Ousmane Dembele, Bradley Barcola (67' Ibrahim Mbaye).
Tottenham: Gugliermo Vicario - Pedro Porro, Cristian Romero, Kevin Danso, Micky van de Ven, Djed Spence - Joao Palhinha (72' Archie Gray), Rodrigo Bentancur, Pape Sarr (90' Lucas Bergvall) - Mohammed Kudus (79' Mathys Tel), Richarlison (72' Dominic Solanke).
Żółte kartki: Barcola, Pacho, Dembele (PSG) oraz Richarlison, Danso (Tottenham).
Sędzia: Joao Pinheiro (Portugalia).
Znowu farmacja i łapiduchy za mało kasy mają?
Żenada...
Jedynie nadzieja w tym że ludzie zmądrzeli...
Podziwiam kibiców tego klubu. Pewnie kolejne trofeum może za jakieś 50 lat przeg Czytaj całość
To ich zwycięstwo w LE to był wyraźny błąd w matrixie