- Czułem się lepiej, niż na początku. Ostro pracowałem nie tylko na treningach, ale również w domu, na bieżni. Na razie jest ok, zobaczymy, co dalej - mówi w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego Radosław Kałużny.
Piłkarz przed sezonem mógł wrócić do KGHM Zagłębia Lubin, czyli do klubu, którego jest wychowankiem. - Ale słyszałem, że trener Czesław Michniewicz bał się konfrontacji ze mną. A przecież ja mam bardzo łagodny charakter. Byłem krnąbrny, może nawet obrażalski, ale z latami człowiek wyciąga wnioski. Były czasy, kiedy rzeczywiście kopałem się z mediami. Teraz wiem, że nikomu to nie było potrzebne. Nadal cenię sobie uczciwość, nie cierpię jak ktoś obrabia mi tyłek za plecami. Uspokoiłem się, choć koledzy nadal nazywają mnie "Tatą". Wprawdzie podejście do życia zmieniło się, ale ksywka została - zakończył Kałużny.