Transferowe braki Śląska Wrocław

Nie tak wyobrażali sobie początek rozgrywek po przerwie zimowej kibice Śląska Wrocław. Jeden punkt wywalczony przez Śląsk w dwóch spotkaniach to zdecydowanie poniżej oczekiwań fanów. W starciu z Jagiellonią Białystok szkoleniowiec Ryszard Tarasiewicz miał bardzo małe pole manewru i dokonał zaledwie jednej zmiany w tracie spotkania.

W tym artykule dowiesz się o:

W ostatnim ligowych pojedynku rozgrywanym we Wrocławiu Jagiellonia Białystok prowadziła już 2:0 ze Śląskiem. Co prawda gospodarze zdobyli jeszcze honorowe trafienie, ale trzy punkty i tak pojechały na Podlasie. - Przy stracie dwóch bramek, na dzień obecny przy naszym potencjale ofensywnym jest naprawdę bardzo ciężko to odrobić. Oczywiście w to wierzyliśmy i się staraliśmy. Ten potencjał ofensywny w meczu z Jagiellonią nie był bardzo duży, ale był niezły - mówił po spotkaniu szkoleniowiec zielono-biało-czerwonych, Ryszard Tarasiewicz.

Mimo niekorzystnego wyniku Tarasiewicz w meczu zdecydował się na jedną zmianę. W samej końcówce na placu gry pojawił się Przemysław Łudziński. - Nie mieliśmy takiego dużego pola manewru. Uważałem, że te zmiany, które mógłbym zrobić wcześniej by nie pomogły nam w odrobieniu tej straty bramkowej - stwierdził trener.

- Musi być alternatywa. Jeżeli chcemy dodać świeżej krwi w takich momentach, kiedy zostaje 25-30 minut i szukamy jakiejś możliwości zwiększenia tej jakości technicznej, to można zrobić jakieś roszady - dodał.

Całe spotkanie na ławce rezerwowych spędził między innymi młody Dariusz Góral. - Bardzo chętnie bym wpuścił Górala na bok pomocy, ale przy korzystnym wyniku. Nie wolno wpuszczać młodych zawodników w takim momencie, gdzie wiadomo, że jakieś nieudane zagranie powoduje reperkusje przede wszystkim psychiczne na takim piłkarzu. Wiadomo, jaki jest odbiór publiczności. W tym momencie nie jeden zawodnik w Śląsku swego czasu w takich momentach później już się nie odbudował - tłumaczył Tarasiewicz.

- W takiej dyspozycji i z takim małym polem manewru naprawdę musimy zawsze być - nie jeden zawodnik w linii pomocy, a co najmniej trzech, a najlepiej byłoby jakby czterech w danym dniu było w dobrej dyspozycji, bo później te mecze - szczególnie jak w pierwszej połowie z Jagiellonią - będą wyglądały tak jak wyglądały - zakończył opiekun wrocławskiego Śląska.

Komentarze (0)