- Grałem 35 minut, dostałem czerwoną kartkę. Myślę, że trochę niesłusznie. W sumie zrobiłem tylko dwa faule. Może to pierwsze przewinienie nie było na żółtą kartkę, drugie może już tak. Szkoda - mówił po spotkaniu ze Śląskiem Wrocław smutny Artur Jędrzejczyk. Piłkarz dwukrotnie sfaulował Piotra Ćwielonga i musiał opuścić plac gry. Do momentu przebywania Jędrzejczyka na boisku jego drużyna posiadała inicjatywę i sprawiała dużo zagrożenia pod bramką gospodarzy. Potem sytuacja nieco się zmieniła.
W 69. minucie straty na boisku zostały jednak wyrównane, bowiem z boiska za faul "wyleciał" Vuk Sotirović. - Potem się szanse wyrównały. Myślę, że mecz był do wygrania. Na pewno było to zupełnie inne spotkanie niż z Jagiellonią Białystok. Każdy walczył ze wszystkich sił. Myślę, że w następnych meczach będzie tak samo, pokażemy taka samą grę jak w sobotę. Musimy zdobywać punkty - teraz dopisujemy jeden. Walczymy o utrzymanie i każdy punkt jest dla nas ważny - stwierdził obrońca Korony.
Po meczu Jędrzejczyk żałował, że trzy punkty nie pojechały do stolicy województwa Świętokrzyskiego, ale był jednak dobrej nadziei. - Szkoda, bo jakby była wyrównana walka to byśmy ten mecz wygrali. Ważne są dla nas te punkciki i je zbieramy. Jedziemy teraz do Gliwic po następne - zaznaczył. - Na pewno do spotkania z Piastem będzie chcieli podejść tak samo jak do starcia ze Śląskiem Wrocław. Jeżeli zagramy z taką determinacją to będziemy spokojni o wynik - zakończył.