Robert Kasperczyk (Podbeskidzie Bielsko-Biała): Jestem zbudowany postawą moich piłkarzy już w drugim meczu z rzędu. Jesteśmy w trakcie serii czterech spotkań wyjazdowych i każdy punkt jest dla nas bardzo cenny. Gdyby ułożyć tabelę jedynie ze spotkań na boiskach przeciwnika, bylibyśmy w ścisłej czołówce, zdecydowanie gorzej idzie nam na własnym stadionie. Jeśli chodzi o środowy mecz, to mieliśmy zły fragment gry na początku pierwszej połowy, kiedy inicjatywę pozwoliliśmy przejąć gospodarzom. Przy wyniku 1:1 wciąż zostawialiśmy łodzianom za dużo miejsca. Zdołaliśmy przetrzymać napór, ale gdy wydawało się, że opanowaliśmy już sytuację, straciliśmy drugą bramkę. Oglądałem wiele nagrań z meczów ŁKS-u i przestrzegałem moich piłkarzy, że ten zespół bije nas jeśli chodzi o wykonywanie stałych fragmentów gry. Cieszę się, że daliśmy sobie z tym radę. Niestety z następnego meczu wykluczył się Piotr Rocki, który w niepotrzebnym spięciu z Hajtą otrzymał kartkę. Podsumowując, w tej lidze wszystko jest możliwe, a rozstrzygnięć co do utrzymania i awansów nie będzie jeszcze długo.
Grzegorz Wesołowski (ŁKS Łódź): Zaczęliśmy ten mecz nerwowo, bardzo spięci. Właściwie rozpoczął się on od stanu 0:1, ale zdołaliśmy się podnieść z tak ciężkiej sytuacji. Stworzyliśmy sobie dużo okazji, gra wyglądała zdecydowanie lepiej niż z Sandecją, ale nie wystarczyło to do zwycięstwa. Rzucało się w oczy, że przy tylu wrzutkach napastnicy nie potrafili wykorzystać swoich warunków fizycznych i oddawać skutecznych strzałów. Na ten element poświęcaliśmy sporo czasu na treningach i same dośrodkowania są wykonywane poprawnie. Brakuje jednak wykończenia. Szkoda dwóch straconych punktów, ale gramy dalej.