- Początek był trochę niepewny. Potem jak strzeliliśmy pierwszą bramkę było z górki. Mogliśmy grać to co wychodzi nam najlepiej, czyli z kontry. Wisła wprowadziła dwóch napastników. Postawiła wszystko na jedną kartę i grała ofensywnie, a my mieliśmy więcej miejsca do kontry - mówił Rafał Wodniok.
- Przy pierwszej mojej bramce wychodziliśmy w trzech zawodników. Waldemar Sobota zrobił miejsce, a Adam Orłowicz zagrał w dobrym momencie i musiałem tylko dostawić nogę. Wychodząc za plecami Adama, nie musiałem mu krzyczeć, że jestem z lewej strony. "Orzeł" jest takim zawodnikiem, że wszystko widzi na boisku.
- Przy drugiej mojej bramce również była dobra kontra. Najpierw Waldek pobawił się z rywalami, potem nie strzelał, tylko podał do mnie. Trafiłem do siatki lewą nogą.