Wielka feta przy Roosevelta

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Górnik Zabrze po roku pierwszoligowej banicji wraca do ekstraklasy. Zabrzanie awans do ligowej elity zapewnili sobie już we wtorek po zwycięstwie w Ząbkach nad Dolcanem. Już wtedy nie brakowało chóralnych śpiewów i radości. To jednak nic w porównaniu z wielką fetą, jaka miała miejsce przy Roosevelta w nocy z soboty na niedzielę po powrocie drużyny z meczu z Widzewem.

W tym artykule dowiesz się o:

Górnik zapewnił sobie awans do ekstraklasy już na kolejkę przed końcem rozgrywek. Mimo to władze zabrzańskiego klubu nie zaplanowały oficjalnej fety z tej okazji. - Nie mamy powodów do świętowania. Zawodnicy zrobili po prostu to, co do nich należy - argumentował swoją decyzję prezes Łukasz Mazur. Drużyna spotkała się jedynie z władzami miasta, z prezydent Małgorzatą Mańką-Szulik na czele, która pogratulowała jej awansu i przekazała z tego tytułu 100 tyś złotych premii.

Kibice jednak nie odpuścili. Pierwotnie feta z okazji awansu miała mieć miejsce przy okazji wyjazdowego meczu z Widzewem. Niestety przez bezmyślność łódzkich działaczy kibice Trójkolorowych nie otrzymali puli biletów na to spotkanie i drużyna musiała poradzić sobie na terenie lidera bez dopingu swoich fanów. Poszło jej marnie, bo górnicy polegli aż 0:3, prezentując słaby styl, ale nawet ta porażka nie zmąciła entuzjazmu sympatyków drużyny z Roosevelta.

Po 22 pod stadionem im. Ernesta Pohla zaczęli gromadzić się kibice przyodziani w trójkolorowe barwy w oczekiwaniu na powrót zespołu z Łodzi. Kiedy tuż przed północą autokar z drużyną pojawił się pod stadionem zapłonęły race, a kibice wespół z zawodnikami rozpoczęli wielką fetę. Autokar w asyście blisko tysiąca fanów wjechał na teren stadionu, a oblężeni przez fanów zawodnicy nie mogąc wyjść z autokaru drzwiami wielkie świętowanie rozpoczęli... na dachu pojazdu!

Jako pierwszy na dach autokaru wyskoczył kapitan drużyny, Adam Banaś. Potem dołączyło do niego kilku kolejnych zawodników m.in. kontuzjowany ostatnio Przemysław Kulig. Skacząc i głośno śpiewając zawodnicy dali upust swojej radości. Powiewały chorągwie w tradycyjną trójkolorową kratę, a kibice wespół z zawodnikami oddali się euforii z powodu powrotu utytułowanego śląskiego klubu w szeregi najlepszych drużyn w Polsce.

Kilkanaście minut później zawodnicy przenieśli się z autokaru na balkon budynku klubowego. Tam fani dziękowali każdemu z zawodników skandując jego imię i nazwisko. Nie zabrakło także podziękowań dla całego sztabu drużyny, jak i trenera Adama Nawałki. - Dziękujemy za wspaniały doping przez cały ten sezon. Ten awans jest także waszą zasługą - powiedział szkoleniowiec Górnika za co zebrał owację od kibiców i okrzyki: - Dziękujemy, dziękujemy!

Potem trwała już tylko regularna zabawa. Raz doping prowadzili kibice, potem zawodnicy. Prym pod tym względem wiedli Banaś i młode wilczki drużyny Mateusz Kantor i Łukasz Skorupski. Zapłonęły też race, a głównym racowym w drużynie beniaminka ekstraklasy okazał się być bramkarz, Sebastian Nowak, który doskonale wiedział co z zapaloną racą należy zrobić tocząc efektowna kółka w powietrzu z szerokim uśmiechem na twarzy.

Obok okrzyków na cześć klubu, zawodników i działaczy nie zabrakło także chwil wzruszenia. - Byłem z nią, gdy była mistrzem, byłem z nią, gdy szła na dno. Ja Górnika nie opuszczę, bo on jest drużyną mą! - śpiewali kibice wraz z zawodnikami na melodię patriotycznej pieśni "My pierwsza brygada". Ciepłe słowa z ust fanów usłyszał również będący w końcówce sezonu w wybornej dyspozycji strzeleckiej Tomasz Zahorski. - Tomek Zahorski, najlepszy napastnik Polski! - śpiewali kibice Trójkolorowych, za co popularny "Zahor" w stylu kierowców F1 zrosił ich obficie tryskającym z butelki szampanem.

Na zakończenie blisko trzygodzinnego świętowania wszyscy zgromadzeni tej nocy przy Roosevelta skandowali na cały głos: - Nigdy więcej pierwszej ligi! - i - Przeżyj to sam, przeżyj to sam! Górnik znowu ekstraklasę ma! Znowu ekstraklasę ma!

Przed drużyną Górnika krótkie, dwutygodniowe wakacje. Rozgrywki ekstraklasy zakończyły się już w połowie maja, a pierwsza liga grała trzy tygodnie dłużej. To, że odpoczynek będzie krótki nikogo w zabrzańskiej drużynie jednak nie martwi. - Taki jest urok beniaminków. Skończyliśmy sezon później, a ekstraklasa rusza już za dwa miesiące. Musimy skrócić sobie wakacje, by się do tego sezonu przygotować jak najlepiej. Myślę, że nikt w drużynie nie będzie narzekał, że wakacje były krótkie. Awansowaliśmy przecież do ekstraklasy, a to nam wszystko rekompensuje - powiedział lider drużyny 14-krotnych mistrzów Polski, Adam Banaś.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)