Co prawda kontrakt Krzysztofa Myśliwego obowiązywał do końca czerwca, ale napastnik po rozmowie z trenerem Markiem Chojnackim wiedział już, że jesienią nie będzie dla niego miejsca w Zagłębiu. Spotkał się więc z prezesem klubu Pawłem Hytrym i obaj doszli do porozumienia w sprawie szybszego rozwiązania umowy.
Myśliwy grał w Zagłębiu przez 2 lata. Szczególnie udany był dla niego sezon 2008/09, w którym jego 12 bramek zapewniło sosnowiczanom utrzymanie w II lidze. W kończącym się właśnie sezonie grał o wiele mniej i zanotował tylko 3 trafienia. Jak sam mówi, stracił zaufanie trenerów przez to, że zawsze mówił to, co myśli. Sporą burzę wywołało choćby to, że skrytykował na łamach prasy byłego szkoleniowca Zagłębia, Piotra Pierścionka. Mimo to, do końca pozostał ulubieńcem większości sosnowieckich kibiców.
Rewolucja kadrowa będzie pewnie znacznie większa. Klub jest bowiem zadłużony na ponad 3 mln. złotych, a zaległości w płacach względem piłkarzy sięgają blisko trzech miesięcy. Jedyną szansą dla Zagłębia jest dokapitalizowanie przez Miasto. - Co zrobimy jeśli nie otrzymamy tych pieniędzy? Prawdopodobnie będziemy musieli przystąpić do następnego sezonu składem opartym na wychowankach - mówi prezes Hytry, zapewniając jednocześnie, że do końca czerwca zostaną uregulowane należności wobec piłkarzy.
Radni wyrazili już zgodę na przejęcie przez Miasto mniejszościowego pakietu akcji Zagłębia i dokapitalizowanie klubu kwotą ponad miliona złotych. Problem w tym, że ostateczna decyzja należy do prezydenta Sosnowca Kazimierza Górskiego, a ten wcale się nie śpieszy z jej podjęciem, stawiając twarde warunki właścicielowi klubu Krzysztofowi Szatanowi. - My, jako Rada Miejska, podjęliśmy już wszystkie możliwe decyzje, więc postępowanie prezydenta Górskiego zakrawa na śmieszność, a przy okazji po raz kolejny pokazuje, że prezydent ma problemy z dotrzymywaniem danego słowa. Już pół roku temu osobiście zapewniał, że Miasto za chwilę przejmie akcje, więc pytam o co tu chodzi? - mówi sosnowiecki radny Maciej Adamiec
Adamiec dostrzega również analogię z sytuacją Płomienia Sosnowiec, który kilka lat temu nie doczekał się pomocy finansowej i upadł. - Z właścicielem Płomienia również się drażniono, obrażano go. Słyszał tylko: przełóżmy, poczekajmy, jakoś się wszystko ułoży. I nie ułożyło się - kończy radny.