Właściciele Pogoni Szczecin S.A. co rusz zapraszają na konferencje i ogłaszają, że z klubem współpracować zaczęła kolejna wielka firma, a za tym do klubowej kasy przyszły kolejne pieniądze. Pogoń Szczecin ma największy budżet wśród pierwszoligowców wynoszący 10 milionów. Można więc śmiało powiedzieć, że na górze drabinki klubowej dzieje się bardzo dobrze. Cieszy, że kolejne firmy chcą inwestować w piłkę nożną.
W przerwie letniej Pogoń pozyskała sześciu nowych zawodników, wśród których znaleźli się tacy piłkarze jak Bartosz Ława, Robert Kolendowicz, czy Marcin Dymkowski. - Wszystkie transfery były dokładnie omawiane z trenerem Mandryszem- mówił jakiś czas temu prezes Artur Kałużny. Przejście Ławy i Kolendowicza miało wzmocnić nie tylko Pogoń, ale i liga za sprawą doświadczonych piłkarzy miała stać się mocniejsza, ciekawsza. Nie od dziś wiadomo, że nazwiska zawodników przyciągają na trybuny i przed telewizory kibiców. Klub z pewnością dokonał wzmocnień w przerwie między sezonami, a dodatkowo właściciele Pogoni zatrzymali wszystkich dotychczasowych piłkarzy, którzy znaczyli o sile szczecińskiego klubu. Wydaje się więc, że i na poziomie tej drabinki wszystko wygląda dobrze.
Na inaugurację ligi Portowcy zmierzyli się z ŁKS-em w Łodzi i ponieśli tam porażkę 1:2. - Byliśmy stroną przeważającą, ale przegraliśmy - mówił po meczu Piotr Mandrysz. W drugiej kolejce do Szczecina przyjechał KSZO Ostrowiec. Mecz miał być spacerkiem dla podopiecznych trenera Mandrysza, ale szybko okazało się, że takim nie będzie. Portowcy męczyli się z hutniczą drużyną. Szczecińscy kibice gwizdali na piłkarzy, za to, jaki poziom gry reprezentują. - Czy wygramy 1:0, czy 10:0 to i tak mamy 3 punkty, o jakim więc słabym poziomie gry rozmawiamy - pytał po meczu Robert Kolendowicz. Oczywiście prawdą jest, że i wynik 1:0 i 10:0 daje 3 punkty, ale można wygrać skromnie po bardzo dobrym meczu, w którym zespół stworzył mnóstwo sytuacji podbramkowych, pokazał wiele ciekawych akcji. Pogoń pokonała KSZO 1:0 po słabym, nudnym, wręcz żenującym meczu patrząc przez perspektywę budżetu, piłkarzy, jakich oba kluby mają. Dziwi fakt, że tacy doświadczeni zawodnicy jak Kolendowicz nie rozumieją, że fani chcą oglądać nie tylko bramki, ale i dobrą postawę zespołu, bo chyba przy pustych trybunach żaden piłkarz grać nie chce. Kibice nie będą płacić ciężko zarobionych pieniędzy, by przyjść na zabytkowy stadion i oglądać kopaninę, jaką za darmo można obejrzeć na osiedlowych orlikach.
Derby Pomorza Zachodniego powinny być świętem dla kibiców i piłkarzy. Jednak już przed spotkaniem wiadomo było, że fani Pogoni i Floty zbojkotują mecz z powodu jednorazowego podnoszenia cen biletów. Jedyna w spotkaniu bramka padła w 77. minucie, a autorem gola był Charles Uchenna Nwaogu. Wyspiarze mogli mecz wygrać zdecydowanie wyżej, mieli kilka sytuacji sam na sam z bramkarzem. Trzeba oddać, że i Pogoń miała swoje okazje, jednak Flota prezentowała się w tym meczu lepiej.
Pomeczowa konferencja przerodziła się w polemikę między trenerami. - Trudno, abym był zadowolony po meczu w którym dominowaliśmy, ale przegraliśmy. Powtórzyła się sytuacja ze spotkania przeciwko ŁKS Łódź, kiedy straciliśmy bramkę w podobny sposób - mówił Mandrysz. - Trochę nie zgadzam się z opinią trenera Mandrysza. Racja, że Pogoń posiadała piłkę częściej, ale my byliśmy świetnie przygotowani taktycznie na taką sytuację. Dzięki zrealizowaniu założeń taktycznych, zostaliśmy nagrodzeni trzema punktami - mówił z kolei Nemec.
Wydaje się właśnie, że problemem Pogoni jest fakt, iż trenerzy nie szykują taktyki pod konkretnego przeciwnika, tylko bez względu na to, z kim przychodzi im się zmierzyć grają to samo. Taka postawa nie jest wystarczająca, to pokazała już runda wiosenna, gdy przeciwnicy wiedzieli jak grać przeciwko Portowcom i zespół był jednym z najsłabszych w rundzie. - Z zespołem Pogoni nic się nie dzieje. Brakuje nam przede wszystkim skuteczności. Jesteśmy stawiani przez wszystkich w roli faworyta i staramy się temu sprostać, ale w wielu sytuacjach nie zachowujemy się tak, jak ćwiczymy podczas codziennych treningów - tłumaczył Piotr Mandrysz.
Szkoleniowiec Portowców znów zaczyna tłumaczyć swój zespół, iż piłkarze nie wytrzymują presji, tylko teraz nazywane to jest "rolą faworyta". Czyżby trener Piotr Mandrysz okazał się najsłabszym szczeblem w drabince Pogoni? Czas pokaże, czy szkoleniowiec Pogoni wyląduje na przysłowiowym dywaniku u prezesów, czy może pożegna się z klubem. Okazać się też może, że problem z grą i funkcjonowaniem zespołu widzą tylko dziennikarze…