Przełamanie Lecha Poznań

Po zdobyciu przez Lecha Poznań mistrzostwa Polski apetyty w stolicy Wielkopolski były spore. Wielu liczyło, że uda się wreszcie awansować do Ligi Mistrzów. Niestety Kolejorz od początku bieżącego sezonu prezentował się słabo i nie zdołał przejść Sparty Praga. Teraz lechici się przełamali i liczą na awans do Ligi Europejskiej.

Michał Jankowski
Michał Jankowski

Problemy Lecha Poznań rozpoczęły się bardzo szybko, bo już w rewanżowym spotkaniu z Interem Baku. Podopieczni Jacka Zielińskiego do kolejnej rundy przeszli po strasznie nerwowej serii rzutów karnych. Był to pierwszy znak, że z drużyną nie jest najlepiej. Potwierdziło się to w spotkaniach ze Spartą Praga, choć w pierwszym pojedynku poznaniacy nie zaprezentowali się źle. Znacznie gorzej było w rewanżu oraz trzech kolejnych meczach na krajowym podwórku.

Przełamanie przyszło na Ukrainie, w pojedynku z Dnipro Dniepropietrowsk, w którym Kolejorz skazywany był na pożarcie. Lechici zaprezentowali się poprawnie, wygrali 1:0. - Mecz na Ukrainie był dla nas przełomowy. Wygraliśmy na bardzo ciężkim terenie 1:0 i pokazaliśmy, że dochodzimy do formy z rundy wiosennej - uważa Jakub Wilk.

Rzeczywiście spotkanie z Dnipro było bardzo istotne. Można było zobaczyć, że Lech mimo wcześniejszych niepowodzeń stanowi monolit i piłkarze wzajemnie się wspierają. Zwycięstwo z Ukraińcami poprawiło psychikę piłkarzy, którzy powrót do formy potwierdzili w lidze, gdy pokonali Cracovię Kraków aż 5:0. Warto podkreślić, że w poprzednich ośmiu spotkaniach lechici zdobyli tylko trzy bramki, a teraz w jednym meczu aż pięć. - Myślę, że bariera psychiczna została przełamana, bo nie w każdym meczu strzela się pięć bramek. Jest to dobry prognostyk na przyszłość - dodaje Wilk.

Z gry swoich podopiecznych zadowolony mógł być również Jacek Zieliński, który wcześniej nie miał zbyt wielu powodów do radości. Z Cracovią Lech wreszcie zagrał tak, jak przyzwyczaił do tego wiosną. - Były już duże fragmenty takiej gry, jaką byśmy chcieli widzieć. Oczywiście nie ustrzegliśmy się błędów, bo do schematu jaki chcielibyśmy stosować jeszcze trochę brakuje. Ten mecz w porównaniu z innymi wyglądał bardzo poprawnie. Zagraliśmy skutecznie i na zero z tyłu. Pomału zaczynamy dochodzić do równowagi, a co najważniejsze odkorkowaliśmy się i zaczęliśmy strzelać bramki. W kontekście rewanżu z Dnipro jest to duży powiew optymizmu - cieszy się Zieliński.

Nastroje w Poznaniu znacznie się poprawiły, ale prawdziwa weryfikacja formy Kolejorza nastąpi w czwartek. Jeżeli Lech awansuje do fazy grupowej Ligi Europejskiej o kryzysie nikt już nie będzie mówił. Jeśli jednak poznaniacy roztrwonią zaliczkę z pierwszego meczu, wszyscy zapomną o dwóch dobrych meczach i na drużynę znów spadnie lawina krytyki - i to z pewnością dużo większa niż w ostatnich tygodniach. Lechici są jednak optymistami. - Miejmy nadzieję, że te dwa mecze dadzą nam takiego kopa, że następne będziemy rozstrzygać na swoją korzyść. Chcemy potwierdzić, że to nie był przypadek - mówi Grzegorz Wojtkowiak.

Szkoleniowiec Cracovii, Rafał Ulatowski obserwując grę poznańskiej drużyny jest dobrej myśli przed czwartkowym meczem z Dnipro, choć było mu wstyd, że akurat jego podopieczni doznali takiej klęski. - Jest to powód do optymizmu przed występem Lecha w europejskich pucharach, ale mi jest wstyd - dodaje Ulatowski.

Pięciobramkowe zwycięstwo na pewno zwiększyło pewność siebie wśród piłkarzy Kolejorza i ukraiński zespół nie jest im już straszny, choć wszyscy zdają sobie sprawę, że o awans, mimo jednobramkowej zaliczki, będzie niezwykle ciężko. - Czekaliśmy długo na taki mecz, jak ten z Cracovią. Cieszymy się, że udało nam się zdobyć tyle bramek. W czwartek czeka nas ciężki pojedynek. Życzymy sobie, żeby skuteczność była taka sama jak w meczu z Cracovią. Musimy być zmotywowani i przekonani o zwycięstwie tak samo jak w niedzielę - zakończył Wojtkowiak.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×