Łodzianie znokautowali podopiecznych Tarasiewicza - relacja z meczu Widzew Łódź - Śląsk Wrocław

W 6. kolejce ekstraklasy naprzeciw siebie stanęły drużyny Widzewa Łódź i Śląska Wrocław. Podopieczni trenera Andrzeja Kretka wysoko pokonali zawodników gości, bo aż 5:2. Trener Śląska - Ryszard Tarasiewicz, znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Podobnie jak jego drużyna, która po tym meczu wciąż plasuje się na przedostatniej pozycji w tabeli.

Łodzianie rozpoczęli spotkanie w bardzo ofensywnym składzie. Do wyjściowej jedenastki powrócił długo oczekiwany przez kibiców Marcin Robak. Nie przeszkodziło to jednak w występie od pierwszej minuty także Przemysławowi Oziębale. Nie trzeba oczywiście wspominać faktu, że miejsce w składzie znalazło się także dla największej gwiazdy tego sezonu w szeregach Widzewa - Darvydasa Šernasa. W ekipie Śląska natomiast w podstawowej jedenastce znaleźli się doświadczeni zawodnicy. Mowa o Przemysławie Kaźmierczaku, Sebastianie Mili oraz Łukaszu Madeju. Po nieobecności na ostatnim meczu z Lechem do składu powrócił także Vuk Sotirović.

Od samego początku potwierdziły się opinie fachowców, iż przy al. Piłsudskiego kibice oglądać będą mecz walki obfitujący w wymiany ciosów. Już w pierwszych minutach meczu Sebastian Mila dwukrotnie próbował strzelić bramkę Mielcarzowi. W pierwszym przypadku golkiper Widzewa sparował piłkę na rzut rożny, natomiast drugie uderzenie minęło bramkę o dwa metry.

Gospodarze swoją pierwszą sytuację stworzyli w 5. minucie meczu, kiedy to Panka dośrodkował w pole karne, gdzie na piłkę czekał Robak. Napastnik Widzewa nie trafił jednak w bramkę. Kolejną okazję łodzianie mieli 7 minut później, ale Šernas, który otrzymał świetne podanie od Szymanka z głębi pola, nie trafił w bramkę w sytuacji sam na sam z bramkarzem Śląska. Widzew z czasem osiągał przewagę w tym spotkaniu, a goście ograniczyli się do defensywy i kontr. W 26. minucie spotkania w pole karne drużyny Śląska wbiegł Šernas. Litwin przewrócił się, a sędzia bez wahania wskazał na wapno. Do piłki oddalonej jedenaście metrów od bramki Kelemena podszedł bohater wieczoru - Marcin Robak, który pewnym strzałem w górny róg bramki dał swojej drużynie prowadzenie. Goście odpowiedzieli bardzo szybko, bo 4 minuty później. Ćwielong otrzymał piłkę w polu karnym z dośrodkowania i pewnym strzałem pokonał bezradnego Mielcarza.

Do końca pierwszej odsłony meczu na boisku niewiele się działo i obie drużyny zeszły do szatni z remisowym wynikiem.

Na początku drugiej połowy spotkania gospodarze ponownie objęli prowadzenie. W pole karne Śląska wpadł Robak, po czym wyłożył piłkę Šernasowi. Litwin uderzył bardzo groźnie, ale Kelemen popisał się fantastyczną paradą. Chwilę później w sytuacji sam na sam znalazł się Oziębała, ale znów golkiper Śląska wyszedł górą z tego pojedynku. Kelemen był jednak bezradny, gdy oko w oko z nim stanął Robak, który nie dał wrocławskiemu bramkarzowi szans. Goście mogli ponownie wyrównać w krótkim okresie czasu. W 51. minucie, w zamieszaniu pod polem karnym Widzewa sam na sam z Mielcarzem znalazł się Sotirović, ale zaprzepaścił okazję. Po chwili szansę miał Diaz, który uderzył w słupek po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.

Widzew dał szansę wykazać się piłkarzom z Oporowej, po czym przystąpił do niespodziewanego kontruderzenia. W 71. minucie meczu Panka postanowił pograć z Šernasem przed polem karnym Śląska. Ten drugi wbiegł w szesnastkę gospodarzy i ładnym strzałem pokonał Kelemena. Widzew poszedł za ciosem i postanowił dobić swojego rywala. Dwie minuty po ostatniej bramce dla gospodarzy po dośrodkowaniu w pole karne gości zupełnie niepilnowany w szesnastce Śląska znalazł się Šernas. Litwin nie miał najmniejszych kłopotów z podwyższeniem prowadzenia.

Obrona Śląska wyraźnie nie radziła sobie z duetem napastników Widzewa. Nokautujący cios padł w 77. minucie spotkania. Gospodarze przeprowadzili zabójczą kontrę, po której Robak znalazł się przed pustą bramką. Napastnik Widzewa skompletował w ten sposób swój hattrick w tym spotkaniu. Minutę przed końcem meczu na otarcie łez Waldemar Sobota pokonał Mielcarza strzałem sprzed pola karnego. Było to uderzenie bardzo ładnej urody, a gol pomocnika Śląska to jeden z głównych kandydatów do bramki kolejki. Kilka minut później sędzia zakończył spotkanie, które obfitowało we wszystko, czego oczekuje kibic - emocje, bramki i czysta gra. Godnym podkreślenia jest bowiem fakt, iż przez 90 minut meczu nikt nie ujrzał żółtej kartki.

Widzew Łódź - Śląsk Wrocław 5:2 (1:1)

1:0 - Robak (k.) 27'

1:1 - Ćwielong 31'

2:1 - Robak 48'

3:1 - Šernas 71'

4:1 - Šernas 73'

5:1 - Robak 77'

5:2 - Sobota 89'

Składy:

Widzew Łódź: Mielcarz - Broź, Ukah, Szymanek, Dudu, Pinheiro, Panka, Lisowski (46' Grzelczak), Šernas, Oziębała (65' Grischok), Robak (87' Grzeszczyk).

Śląsk Wrocław: Kelemen - Celeban, Spahić, Pawelec, Wołczek, Madej (82' Gancarczyk), Mila, Kaźmierczak, Ćwielong (82' Sobota), Diaz, Sotirović.

Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom).

Widzów: 9451.

Ocena Widzewa Łódź: 4,5. Gdyby łodzianie utrzymali koncentrację w obronie, z czystym sumieniem zasłużyliby na "piątkę". Znakomita gra w ofensywie, mnóstwo sytuacji i aż 5 bramek. Nic dodać, nic ująć.

Ocena Śląska Wrocław: 1,5. Można powiedzieć, że obrona Śląska w ogóle nie grała w tym spotkaniu. Zupełnie bezbarwnie zagrała druga linia, która nie miała żadnego pomysłu na zagrożenie bramce Mielcarza. Pomimo dwóch bramek postawa sobotnich gości była bardzo słaba.

Źródło artykułu: