Pucharowa potyczka Floty z Jagiellonią miała dwa znacznie różne oblicza. Pierwsza część gry należała zdecydowanie do faworyta konfrontacji - Jagiellonii. Flota wybiegła na boisko przestraszona i już w 5. minucie straciła decydującą o losach meczu bramkę. Obrońcy trofeum panowali na murawie i stworzyli sobie jeszcze kilka sytuacji, które powinni zamienić na kolejne bramki. - Można powiedzieć, że w pierwszej połowie wszystko układało się nam znakomicie. Zmuszaliśmy świnoujskich piłkarzy do biegania po boisku, ponieważ atakowaliśmy szeroko i znacznie więcej operowaliśmy piłką. Pokazywaliśmy się do gry, wychodziliśmy na pozycję. Po zdobyciu bramki, stworzyliśmy sobie jeszcze kilka dogodnych sytuacji. Powinniśmy wtedy podwyższyć prowadzenie, ale zabrakło dokładnych dograń - mówił, tuż po ostatnim gwizdku arbitra, pomocnik lidera Ekstraklasy - Rafał Grzyb.
Po powrocie drużyn z szatni widowisko zdecydowanie się wyrównało. Szkoleniowiec Floty - Petr Němec natchnął wiarą swoich podopiecznych oraz dokonał korekty w jedenastce Wyspiarzy. Na boisku pojawili się byli zawodnicy Jagiellonii - Ensar Arifović i Bartłomiej Niedziela, którzy ożywili poczynania ofensywne Floty. - Wiadomo, że gospodarzom bardzo zależało na zwycięstwie, ponieważ mieli okazję, aby pobić ubiegłorocznego zdobywcę Pucharu. W drugiej połowie Flota postawiła wszystko na jedną kartę. Pozwoliliśmy rywalom na stworzenie kilku sytuacji podbramkowych, dzięki czemu uwierzyli w siebie i zaczęli coraz mocniej kontratakować - tłumaczył Grzyb.
- Najważniejsze, że udało się awansować i możemy spokojnie oczekiwać na następnego przeciwnika. W obecnym sezonie odczuwamy znacznie większą presję związaną z Pucharem Polski. Każdy nasz rywal będzie szykował się na obrońców trofeum, każdy będzie chciał pobić lidera i w żadnym spotkaniu nie będzie łatwo o zwycięstwo - kontynuował nasz rozmówca.
W meczach 1/16 Pucharu Polski zabrakło wielu niespodzianek. Większość drużyn z Ekstraklasy skutecznie wywalczyła awans, często kosztem obecnych pierwszoligowców. - Nie wydaje mi się, żeby dystans dzielący pierwszoligowców od drużyn Ekstraklasy powiększył się zdecydowanie w obecnym sezonie. Powiem inaczej. Kluby Ekstraklasy doskonale zdają sobie sprawę, że droga przez Puchar Polski jest najłatwiejszą przepustką do europejskich pucharów. Kolejny atut jest taki, że triumfator rozgrywek startuje automatycznie dopiero od 3. rundy eliminacji do Ligi Europy. Każdy stara się potraktować Puchar Polski poważnie i po cichu liczy na zdobycie tego trofeum - zakończył rozmowę Rafał Grzyb.