Franciszek Smuda zdecydował się postawić w środku pomocy na Huberta Wołąkiewicza, chociaż na co dzień występuje w liniach defensywnych. W sumie selekcjoner biało-czerwonych dokonał czterech zmian w porównaniu do pojedynku z USA. Szansę gry od pierwszych minut dostali jeszcze: Przemysław Tytoń, Kamil Glik i Ebi Smolarek.
Polacy rozpoczęli optymistycznie, bowiem to oni oddawali strzały w pierwszych fragmentach meczu. W czwartej minucie bramkarz rywali Banguera "na raty" obronił uderzenie z dystansu Rafała Murawskiego.
Dziesięć minut później zabrakło już niewiele, aby polscy kibice zgromadzeni na stadionie w Montrealu mogli celebrować zdobycie bramki. Z prawej strony pola karnego uderzył Łukasz Piszczek. Dobijał Wołąkiewicz i futbolówka odbiła się od poprzeczki, ziemi i wyszła w pole karne. Do strzału doszedł jeszcze Robert Lewandowski, lecz nieczysto trafił w piłkę.
180 sekund później futbolówka wylądowała w siatce Polaków. Źle interweniował Tytoń, który po strzale jednego z rywala tak wybił piłkę, że ta zmierzała do jego bramki i wpadła do niej, bowiem głową dobił ją Ekwadorczyk. Na jego szczęście napastnik był na pozycji spalonej i sędzia gola nie uznał.
Kolejne minuty były bardzo nieciekawe. Piłkarze zaczęli skupiać się na faulach, a kibice na trybunach nudzili się niemiłosiernie. W 32. minucie gracze z Ameryki Południowej zdobyli gola. Noboa oddał strzał z dystansu, Tytoń wybił piłkę przed siebie. Dopadł do niej Cristian Benitez i trafił do siatki biało-czerwonych. Nie popisał się w tej sytuacji Kamil Glik, który odpuścił rywala.
Jeszcze przed przerwą mogliśmy doprowadzić do wyrównania. Ludovik Obraniak dośrodkował w pole karne, gdzie piłkę głową przedłużył Glik, a na piąty metrze znalazł się Smolarek. Dołożył głowę, ale fantastyczną interwencją popisał się golkiper Ekwadoru.
Pierwsza połowa w wykonaniu Polaków była bardzo słaba. Nie było motoru napędowego, którym zwykle jest Jakub Błaszczykowski i po raz kolejny błędy popełniała linia defensywna.
Po zmianie stron gra biało-czerwonych wyglądała równie beznadziejnie, co w pierwszej części. 10 minut po wznowieniu gry indywidualną szarżę przeprowadził Robert Lewandowski. Popędził środkiem boiska i oddał strzał w światło bramki. Banguera nie miał z nim problemów.
W 60. minucie padł gol dla Polaków. Po dośrodkowaniu Obraniaka Ekwadorczycy zgrali piłkę głową do Smolarka, który instynktownie uderzył obok bramkarza rywali i na tablicy świetlnej widniał wynik 1:1. Smuda dokonał zmiany dając szansę debiutu w kadrze narodowej Arturowi Jędrzejczykowi. Chwilę potem na boisku zameldował się również Kamil Grosicki.
I to napastnik Jagiellonii Białystok 20 minut przed końcem ruszył prawą flanką, dośrodkował w pole karne, ale Ekwadorczycy wybili piłkę przed "szesnastkę". Tam dopadł do niej Obraniak i strzelił bez namysłu. Futbolówka zatrzymała się dopiero w siatce przeciwników. Polska objęła prowadzenie.
Długo nie cieszyliśmy się z takiego wyniku, ponieważ ponownie fatalnie zachowała się polska defensywa. Zupełnie niepilnowany na szóstym metrze był Benitez i bez problemu pokonał Tytonia strzałem głową. Chwilę później zawodnicy z Ameryki Południowej powinni byli prowadzić. Tym razem Tytoń obronił uderzenie Beniteza.
Ostatecznie mecz zakończył się remisem 2:2, tak jak z USA. Oba spotkania były jednak diametralnie inne w wykonaniu Polaków. Tym razem biało-czerwoni zagrali bardzo słabo.
Ekwador - Polska 2:2 (1:0)
1:0 - Benitez 32'
1:1 - Smolarek 60'
1:2 - Obraniak 70'
2:2 - Benitez 78'
Składy:
Ekwador: Banguera - Checa, Campos, Paredes, Noboa, Minda, Arroyo, Ayovi, Saritama, Guerron, Benitez.
Polska: Tytoń - Piszczek (61' Jędrzejczyk), Glik, Żewłakow, Łukasz Mierzejewski, Adrian Mierzejewski (82' Majewski), Murawski, Wołąkiewicz, Obraniak, Smolarek (68' Grosicki), Lewandowski (88' Niedzielan).
Żółta kartka: Minda (Ekwador).