Do tej pory jednym z największych problemów Nielby był brak koncentracji w pierwszych minutach meczów, w których drużyna z Wielkopolski dawała sobie wbijać sporo bramek. Świadomi tego sosnowiczanie od początku spotkania ruszyli do ataku. - Za wszelką cenę chcieliśmy szybko strzelić gola - przyznał piłkarz Zagłębia, Dawid Skrzypek i trzeba przyznać, że jego koledzy byli bliscy realizacji celu. Trener Krzysztof Knychała wściekał się patrząc, jak jego podopieczni popełniają proste błędy w obronie i w żaden sposób nie potrafią sobie poradzić z oskrzydlającymi atakami sosnowiczan.
Przez 45 minut Nielba praktycznie nie istniała w ofensywie. Mocno przyciśnięci goście ograniczali się do, często rozpaczliwych, prób przerywania akcji Zagłębia. Kilka razy znakomitymi interwencjami ratował ich bramkarz Jacek Wosicki. Mieli też szczęście, bo piękny strzał z rzutu wolnego Michała Filipowicza wylądował na poprzeczce. Największe pretensje sosnowiczanie powinni mieć jednak do siebie. Gdyby nie ich rozregulowane celowniki, to pewnie po dwóch kwadransach byłoby po meczu.
A tymczasem sędzia doliczył do pierwszej połowy minutę, w trakcie której Nielba przeprowadziła jedną z nielicznych akcji ofensywnych. Mateusz Witomski dośrodkował z prawej strony wprost na głowę Rafała Leśniewskiego, a najlepszy snajper gości, wracający po dwumeczowej przerwie, spowodowanej czerwoną kartką, zdobył swoją siódmą bramkę w tym sezonie. Schodzących do szatni piłkarzy Zagłębia pożegnały gwizdy.
Nie minęła nawet minuta drugiej połowy, gdy pojedyncze oznaki dezaprobaty zamieniły się w wyzwiska i szyderstwa. Nielba przeprowadziła kontrę, a niefortunnie interweniujący stoper Zagłębia Adrian Marek przeciął lot piłki i skierował ją do swojej bramki. To już drugi samobój tego piłkarza w trwającym sezonie. - Zmieniliśmy przed tym meczem taktykę. Do tej pory graliśmy otwartą piłkę i po naszej pozycji w tabeli widać, jak się to kończyło. Teraz postawiliśmy na grę z kontry z wykorzystaniem naszych skrzydłowych. Dzięki temu zdobyliśmy punkty, które były nam bardzo potrzebne - cieszył się Knychała.
Sosnowiczanie natychmiast rzucili się do odrabiania strat, ale byli bezradni. Chaotyczne ataki rzadko przekładały się na dobre sytuacje, a jeżeli już takie udało się stworzyć, to były marnowane. Najlepszych nie wykorzystali wprowadzeni po przerwie Tomasz Szatan i Marcin Folc. W dodatku Nielba groźnie kontrowała i mogła wygrać wyżej. - Brak słów, musimy wreszcie poważnie porozmawiać, bo nie może być tak, że drużyny przyjeżdżają na Stadion Ludowy, jak po swoje - irytował się Skrzypek.
Po meczu nieliczni piłkarze gospodarzy chcieli podziękować swoim kibicom, ale musieli to robić ze środka boiska, bo pod sektorem Zagłębiaków bawili się… owacyjnie żegnani przez publiczność zawodnicy Nielby! W ten sposób miejscowi kibice dali upust swojej frustracji, wynikającej z postawy drużyny. Swoich piłkarzy próbował bronić trener Leszek Ojrzyński. - Zawodnicy nie mają psychiki bokserów i źle działają na nich takie sytuacje. Przecież wciąż mamy tylko 3 punkty straty do miejsca premiowanego awansem - przekonywał.
Zagłębie Sosnowiec - Nielba Wągrowiec 0:2 (0:1)
0:1 - Leśniewski 45'
0:2 - Marek (s.) 46'
Zagłębie: Szlakotin - Skrzypek (55' Snadny), Balul, Marek, Łuczywek, Filipowicz, Madej (61' Szatan), Mielec, Pajączkowski (68' Folc), Grunt (78' Stefański), Lachowski.
Nielba: Wosicki - Mikołajczak (90' Luboński), Królak, Tomczak, Figaszewski, Klawiński, Błażejewski, Bartkowiak, Witomski (76' Pietrowski), Leśniewski (90' Ernst), Gryszczyński (89' Sarbinowski).
Żółte kartki: Filipowicz, Folc (Zagłębie) oraz Figaszewski, Tomczak (Nielba).
Sędzia: Łukasz Bednarek (Koszalin).