Robi się nieciekawie - rozmowa z Krzysztofem Kaliciakiem, napastnikiem GKS-u Katowice

Od pierwszego gwizdka sędziego Gieksa walczyła z Sandecją jak równy z równym, ale ostatecznie musiała uznać wyższość nowosądeczan. - Musimy zacząć zdobywać punkty, bo robi się nieciekawie - powiedział w rozmowie z naszym portalem napastnik katowiczan, Krzysztof Kaliciak.

Marcin Ziach: Zagraliście bardzo dobry mecz, a mimo to po raz kolejny schodzicie z boiska na tarczy.

Krzysztof Kaliciak: Szkoda bardzo tych punktów, a jeszcze bardziej głupio straconych bramek. Szczególnie szkoda tej, którą Sandecja zdobyła praktycznie po wybiciu z piątki. Staraliśmy się grać kombinacyjnie piłką i przez długie fragmenty meczu nam się to udawało. Graliśmy u siebie i bardzo zależało nam na tym, by zdobyć trzy punkty.

Powoli Sandecja wyrasta na kata Gieksy. Trzeci mecz i trzecia porażka z drużyną z Nowego Sącza.

- Można tak powiedzieć. W obu drużynach zmieniły się składy, a mimo to znowu przegraliśmy. Kiedy zdobywa się u siebie dwie bramki nie potrafi się wygrać meczu, to ciężko być zadowolonym. Nie możemy sobie pozwolić na takie błędy. To bardzo, bardzo nas boli.

W poprzednich meczach nie imponowaliście skutecznością. Tym razem udało się zdobyć więcej niż jedną bramkę i to chyba największy pozytyw tego meczu.

- Chcieliśmy wyciągnąć wnioski z poprzednich spotkań i robić więcej ruchu z przodu. To nam się udało, ale żeby wygrać mecz trzeba jeszcze grać w obronie, a o tym zapomnieliśmy. Straciliśmy trzy bramki u siebie, a to nie powinno nam się zdarzyć. Musimy popracować nad koncentracją i maksymalnie zmobilizowanym podejść do kolejnych spotkań.

Strefa spadkowa, z której w ostatnich kolejkach mozolnie się wydostawaliście znowu zajrzała wam w oczy.

- Dlatego musimy jak najszybciej wziąć się w garść. Sandecja nie zagrała jakiegoś ultradefensywnego futbolu, jak miało to miejsce przy okazji poprzednich spotkań w Katowicach, a przed nami mecz z ŁKS-em, który także nie boi się grać ofensywnie. Musimy zrobić wszystko, by w te punkty jak najszybciej odrobić, bo robi się nieciekawie.

ŁKS Łódź to drużyna, z którą Gieksa może wywalczyć komplet punktów?

- Z tego co pamiętam bilans spotkań z ŁKS-em mamy nienajgorszy. Myślę, że jest to drużyna jak najbardziej do ogrania. Kadra rywala robi wrażenie, ale my także mamy mocny personalnie skład. Na razie się to co prawda nie przekłada na wyniki, ale z meczu na mecz będzie coraz lepiej.

Półmetek sezonu coraz bliżej. Możesz już teraz pokusić się o stwierdzenie, że w tym sezonie Gieksa walczy o utrzymanie w pierwszej lidze?

- Musimy do końca rundy jesiennej zdobyć jak najwięcej punktów, a co za tym idzie potrzebne są nam zwycięstwa. Potem ciężko przepracujemy okres przygotowawczy i na pewno na wiosnę nasza gra będzie wyglądała zgoła inaczej. Nie skupiamy się teraz na celach na ten sezon, a na meczach, które nam pozostały. Na weryfikację celów przyjdzie czas zimą.

Gieksa gra nie tyle słabo, co nieskutecznie i chyba to jest głównym wykładnikiem pozycji drużyny w tabeli.

- Skuteczność szwankuje, szczególnie ta w meczach wyjazdowych. Drużyny, które przyjeżdżają do Katowic potrafią strzelać bramki i dzięki temu punktują. Nam przydarzają się takie mecze jak w Polkowicach czy Wodzisławiu, gdzie mamy okazje, ale nie potrafimy trafić do siatki.

Jaka jest recepta Gieksy, by tego sezonu mimo wszystko nie spisać na straty?

- Musimy tworzyć jedność i w obronie i w ataku. Nie może być tak, że jesteśmy jedenastoma zawodnikami porozrzucanymi po boisku. Jeżeli zagramy drużynowo, to na pewno bramki nie stracimy, a z przodu mamy na tyle argumentów, że zawsze coś wpadnie.

Źródło artykułu: