- Przy starciu z rywalem podkręciłem kolano i coś tam przeskoczyło - mówił portalowi SportoweFakty.pl Kamil Wilczek. Na prawe kolano został założony opatrunek. - Musiałem opuścić boisko. Nie dało się kontynuować gry - mogło się jeszcze pogorszyć. Na razie nie mam pojęcia, jak długo będę pauzował i jak bardzo poważna jest to kontuzja - przyznał z grymasem bólu.
Przed sezonem Zagłębie zapłaciło Piastowi Gliwice za Wilczka blisko 300 tysięcy euro. Jednak co chwilę przytrafiają mu się jakieś kontuzję. W tym sezonie miał już rozciętą głowę czy był przeziębiony.
- Na pewno Kamil potrafi grać lepiej, ale miał dużo przerw. Gdy już dojdzie do zdrowia, to za chwilę jak to się nie rozchoruje, to złapie kontuzję. Mamy z nim problemy i nie za wiele pograł w tej rundzie. Dzisiaj nie zagrał rewelacyjnej, lecz po tak długiej przerwie dał z siebie tyle, ile mógł - przyznał Marek Bajor, trener Zagłębia Lubin.
W piątkowym pojedynku z Widzewem opuścił murawę po godzinie gry. Miedziowi już wtedy prowadzili z łodzianami 1:0 po pięknym golu Dawida Plizgi. - Byliśmy lepszą drużyną, mogę powiedzieć, że nawet zdecydowanie lepszą i cieszymy się, że wygraliśmy. Widzew dzisiaj niczym nas nie zaskoczył. Myślę, iż zagraliśmy poprawnie, agresywnie i to spowodowało, że Widzew praktycznie nie stworzył żadnej okazji do zdobycia bramki. Mieli tylko jedną okazję - zakończył Wilczek.