Bartosz Zimkowski: Zacznijmy od spraw najświeższych. W meczu z FC Emmen dostałeś czerwoną kartkę. W jakich okolicznościach?
Michał Janota: - Kopnąłem przeciwnika od tyłu, ale osobiście uważam, że powinna to być żółta kartka. Mocno go nie kopnąłem, mimo że tak to wyglądało. Było to również pod ich bramką i do tego ten sam zawodnik kilka sekund wcześniej mnie faulował. Sędzia puścił grę, ale fakt - to było głupie zachowanie z mojej strony. Byłem po prostu bardzo zdenerwowany przebiegiem meczu i tym, jak graliśmy. Nerwy mi puściły.
Coś masz na swoje usprawiedliwienie?
- Nie mam. Byłem zły na arbitra, bo wcześniej źle sędziował i do tego jeszcze przy tej akcji mnie faulowano. Puścił grę i akurat specjalnie chciałem przerwać akcję. Dlatego go kopnąłem, ale tak jak mówiłem - było to złe zachowanie z mojej strony. Z drugiej strony chciałem mu ambitnie odebrać piłkę, lecz wyjechałem niepotrzebnie wślizgiem.
Co na to trener?
- Trener był wkurzony. Nakrzyczał na mnie w szatni i mam jeszcze z nim rozmowę. Okaże się jak mnie ukażą za to w klubie. Za czerwoną kartkę jestem zawieszony na dwa mecze.
Twój bilans w tym sezonie nie jest najgorszy: 13 meczów, trzy gole i pięć asyst.
- Mógłbym mieć więcej bramek. Jeśli chodzi o moją grę to mogę śmiało powiedzieć, że jestem w dobrej formie i uzyskuję dobre noty za każdy mecz. Także z gry jestem bardzo zadowolony, ale jeśli chodzi o statystyki, to mogłyby być lepsze. Najważniejsze jest to, że mam zaufanie u trenerów, liczą się tutaj ze mną i przede wszystkim gram. Najczęściej jako ofensywny pomocnik, chociaż czasami przesuwają mnie na lewą stronę - zazwyczaj pod koniec meczu.
Wolisz jednak grać tuż za napastnikiem?
- W sumie wolę na środku grać. Lubię mieć piłkę przy sobie i ją prowadzić, rozgrywać. Na lewej stronie trzeba dryblować i wrzucać piłkę w pole karne. Oczywiście nie jest mi to obce, lecz jestem takim zawodnikiem, który chce zaskoczyć wszystkich dobrym podaniem i zaliczyć piękną asystę. Wolę rozgrywać, ponieważ aż do takich szybkich piłkarzy nie należę.
A stałe fragmenty gry nadal do ciebie należą?
- Tak. Jestem wyznaczony do rzutów rożnych i wolnych. Z tego co pamiętam, to mam jedną asystę po stałym fragmencie gry.
Obecnie zajmujecie piąte miejsce.
- Cel był taki, żeby być w pierwszej piątce. Ja liczyłem na to, że zdobędziemy mistrza, bo mamy świetnych zawodników, którzy są dobrze wyszkoleni technicznie. Póki co nie tworzymy jeszcze takiego zespołu, to też z tego powodu, że jest u nas dużo młodzieży.
Poradzilibyście sobie w Eredivisie?
- Skoro Excelsior sobie tam radzi to myślę, że my też dalibyśmy sobie radę. Zresztą graliśmy kilka dni temu z Rodą Kerkrade, która jest czwarta w tabeli Eredivisie i byliśmy w pierwszej połowie lepsi niż oni. W drugiej się już wyrównało, ale jeśli chodzi o grę, to myślę, że byśmy sobie poradzili. Potrafimy grać dobrze piłką.
Dlaczego latem wybrałeś ten zespół?
- To jest klub z dobrymi kibicami i z wielkimi ambicjami. Jest tu jeszcze Marc Overmars i Paul Bosvelt, którzy mają świetne pojęcie o piłce. Liczyłem na to, że wiele się od nich nauczę i jak na razie widzę efekty tego. Narzekać nie mogę, a z drugiej strony chciałem jeszcze zostać w Holandii.
Sporo mówiło się o tym, że wrócisz do Polski.
- Tak, to prawda. Miałem takie przeczucia, że może czas wrócić, ale nie dogadałem się z Lechią. Postanowiłem zostać jeszcze w Holandii. Mam 20 lat i muszę grać. Tu mi to zapewnili i przede wszystkim w Holandii na pewno więcej się nauczę niż w Polsce. Mimo że to druga liga to niektóre drużyny prezentują naprawdę wysoki poziom. Tutaj stawiają cały czas na młodzież. Ja w tym wieku muszę cały czas grać.
Tylko Lechia się zgłosiła?
- Hm, było kilka klubów, ale rozmawiałem osobiście tylko z Lechią. Chciałem tam przejść. Nie doszliśmy jednak do porozumienia, a kontrakt już był gotowy, więc nie poszło o pieniądze.
To o co?
- W sumie tajemnicą to nie jest, lecz myślę, że to jest mało ważne w tej chwili. Ja już mam klub i o Lechii teraz nie myślę. Obecny zespół chciał mnie bardzo, jak już byłem w Excelsiorze. Z nimi rozmawiałem wcześniej. Czekali na mój telefon aż podejmę decyzję.
Mogłeś zostać w Feyenoordzie?
- To dosyć długa historia... Zanim przeszedłem do Excelsioru na wypożyczenie, to całe przygotowania grałem w Feyenoordzie na lewej obronie. Muszę przyznać, że szło mi całkiem dobrze, ale chcieli, żebym był wypożyczony do Excelsioru. I tam byłem już ustawiany za napastnikiem. Grałem dobrze, strzelałem bramki, miałem asysty. Feyenoord zaproponował mi wtedy nowy kontrakt - tylko, że miałem grać jako lewy obrońca. Zdziwiło mnie, ponieważ oglądali każdy mój mecz w Excelsiorze i grałem tam jako numer 10 za napastnikiem. Nie mogłem zrozumieć dlaczego chcą mi dać nowy kontrakt jako lewemu obrońcy. Mój menadżer i ja doszliśmy do wniosku, żeby lepiej jeszcze nie podpisywać go. Wtedy jakoś od razu odesłano mnie na ławkę rezerwowych, co było dla mnie niezrozumiałe. Czekałem jednak aż dostanę znowu szansę. Po czterech meczach dalej siedziałem na ławie aż w końcu poszedłem do trenera i tam usłyszałem, że innym chce dać grać. Zmienili ustawienie na 4-4-2 i grali dwoma napastnikami. Mnie odstawiono. Później z Feyenoordem już nie doszedłem do porozumienia. Excelsior współpracuje z Feyenoordem. To pewnie też przez ten kontrakt mnie odesłano na ławkę, a już na sam koniec na trybuny. Dlatego odszedłem stamtąd.
Masz żal do Feyenoordu?
- Szczerze to nie do Feyenoordu, ale do niektórych ludzi tam pracujących. Dlatego mam nadzieję, że będą żałować, iż tak ze mną postąpili. Udowodnić to mogę na boisku.
Leo Beenhakker maczał w tym palce?
- Miał tam dużo do powiedzenia. Szczerze mówiąc to nie wiem jak to było. To mój menadżer z nimi rozmawiał, a nie ja. Nie wiem więc co, kto i jaką decyzję podjął, co do mojej osoby. Dlatego nikogo nie winię za to. A czy to był Beenhakker to nie mam pojęcia, ponieważ jak zawsze go widziałem to był dla mnie dobry i sympatyczny. Tak naprawdę to już mnie to nie interesuje. Ja żyje i gram dalej. Także nie mogę mieć do nich żalu, gdyż wiele się tam nauczyłem.
Kiedyś było cię pełno w mediach. Ostatnio ciężko było przeczytać twoją wypowiedź.
- Miałem 17, 18 lat i grałem w pierwszym zespole Feyenoordu. To normalne, że jak Polak w takim wieku gdzieś gra, a już tym bardziej w dobrym klubie zagranicznym, to jest go pełno w mediach. Nie wyszły mi w sumie dwa mecze - z Lechem Poznań i w Pucharze Holandii. Później sam sobie powiedziałem, że wystarczy tych wywiadów, ponieważ już mnie denerwowało, że każdy dziennikarz pyta o to samo, jakby nie mógł przeczytać jednego wywiadu i coś tam poskładać. To źle na mnie wpłynęło i dlatego postanowiłem siedzieć cicho i unikać wywiadów.
Grasz regularnie, jesteś młody perspektywiczny, Smuda przetestował już wielu zawodników, a ciebie nie. Dlaczego?
- (śmiech) Myślę, że to pytanie do selekcjonera powinno być skierowane. Ja nawet nie wiem czy trener Smuda wie, że taki ktoś jak ja istnieje i sobie gra w Holandii. Jednak trenuję ostro i czekam na swoją szansę. Kto wie, może ją dostanę. Nie mam żadnego kontaktu ze sztabem szkoleniowym reprezentacji. Nikt się do mnie nie odzywał.
Grałeś za to w kadrze U-23 i strzelił bramkę.
- Najlepsze jest to, że po tym meczu trener Majewski powiedział mi, że będziemy w kontakcie. Miałem wypełnić wizę na mecz rewanżowy z Iranem. Okazało się, że zmienili się trenerzy: pan Zamilski poszedł do U-23 a pan Majewski do U-20. Żaden z nich mnie nie powołał i nawet słowem się nie odezwali. Mogli chociaż powiedzieć, że nie muszę się o wizę już starać skoro wiedzieli, iż mnie nie powołają. Mówiąc szczerze, to mnie to trochę zdenerwowało, ale pozostaje mi ciężka praca.
Euro 2012 kusi?
- Oczywiście, że tak. Mam ambicje i chcę zagrać na tym turnieju dlatego teraz ostro trenuję, żeby dostać w końcu szansę. Skoro Salomon z trzeciej ligi włoskiej dostaje szanse, to dlaczego ja miałbym nie dostać.