Zabójcza końcówka gospodarzy. Górnik na kolanach - relacja z meczu Widzew Łódź - Górnik Zabrze

Łódzki Widzew odniósł pierwsze zwycięstwo pod przewodnictwem trenera Czesława Michniewicza. Sobotni gospodarze pokonali Górnika Zabrze aż 4:0. Wynik jednak mylnie sugeruje znaczną przewagę łodzian. Goście przez dłuższy czas meczu walczyli o wyrównanie, a dwie bramki stracili w ostatnich minutach meczu.

Gospodarze wybiegli na boisko w nieco zmienionym składzie personalnym. Pierwszy raz w tym sezonie w pierwszej jedenastce pojawił się Sebastian Madera. Trener Czesław Michniewicz dał również szansę gry Bartoszowi Kanieckiemu, który zastępował kontuzjowanego Macieja Mielcarza. Z kolei szkoleniowiec gości - Adam Nawałka, nie zaskoczył kibiców pierwszą jedenastką. Górnik wybiegł na boisko w takim samym składzie, jak w zwycięskim meczu z kielecką Koroną.

Pierwszy do ataku w meczu przystąpił Widzew. Dośrodkowanie Dudu w 4. minucie wykończył głową Grzelczak, ale Stachowiak pewnie interweniował. Osiem minut później przed znakomitą szansą stanął Darvydas Šernas. Marcin Robak przyjęciem zgubił jednego z piłkarzy Górnika, po czym popędził pod pole karne Widzewa i wyłożył piłkę Litwinowi. Napastnik gospodarzy zwiódł Jopa, ale uderzył minimalnie niecelnie.

Šernas zmarnował również świetną sytuację w 20. minucie meczu, kiedy otrzymał podanie od Budki z prawego skrzydła. W tym wypadku Litwin również nieznacznie chybił. Niewykorzystane sytuacje mogły zemścić się na podopiecznych Michniewicza. W 33. minucie Kaniecki podał niewygodną piłkę do Madery. Obrońca Widzewa nie opanował futbolówki, efektem czego była sytuacja sam na sam Zahorskiego. Napastnik Górnika fatalnie skiksował, a golkiper łodzian w ostatniej chwili złapał piłkę, która powoli wtaczała się do jego bramki.

W 38. minucie kibice wreszcie ujrzeli gola. W polu karnym Stachowiak sfaulował Kuklisa, a sędzia nie miał najmniejszych wątpliwości wskazując na "wapno". "Jedenastkę" pewnie wykorzystał Šernas, posyłając bramkarza Górnika w lewy róg bramki, a piłkę - w prawy. Była to zarazem ostatnia godna odnotowania sytuacja w pierwszej połowie.

Druga odsłona meczu rozpoczęła się od... przerwania spotkania przez sędziego. Powodem takiej decyzji były śnieżki rzucane przez kibiców Widzewa w kierunku Stachowiaka. Po wznowieniu gry do głosu doszli podopieczni trenera Nawałki. W 59. minucie znów niepewną, wręcz fatalną interwencją popisał się Madera, wykładając na ósmym metrze piłkę Zahorskiemu. Napastnik Górnika, najwyraźniej mocno zaskoczony takim prezentem, nie wykorzystał go posyłając futbolówkę nad bramką.

Ponieważ goście nie potrafili zdobyć gola ze stworzonych przez siebie sytuacji, inicjatywę znowu przejęli widzewiacy. W 71. minucie meczu Łukasz Broź zagrał świetną górną piłkę z głębi pola do Robaka. Początkowo wydawało się, że Danch zażegna niebezpieczeństwo, jednak obrońca Górnika minął się z piłką, a napastnik Widzewa znalazł się w sytuacji sam na sam ze Stachowiakiem. Robak minął bramkarza i uderzył w kierunku pustej bramki, do której rozpaczliwie biegł Danch. Jego ofiarna interwencja na nic się nie zdała i łodzianie prowadzili już 2:0.

Zabrzanie próbowali odwrócić losy spotkania. Swoich szans w strzałach z dystansu próbowali m.in. Pietrzak i Wodecki. W obu wypadkach próby uderzeń zakończyły się niepowodzeniem. Widzew wyprowadził zabójczą kontrę w 89. minucie spotkania. Autorem bramki ponownie Marcin Robak, który otrzymał bliźniacze podanie - tym razem od Krzysztofa Ostrowskiego. Napastnik Widzewa po raz kolejny nie dał szans Stachowiakowi. Kiedy wydawało się, że sędzia zakończy spotkanie na strzał z 25-ciu metrów zdecydował się świeżo wprowadzony na boisko Velibor Durić. Bośniak oddał strzał życia, gdyż piłka poleciała idealnie w okienko bramki Górnika ocierając się jeszcze o poprzeczkę. Widzew miał szansę strzelić piątego gola, ale dobitkę Ostrowskiego po strzale Dudu z rzutu wolnego w ostatniej chwili zatrzymał Mariusz Jop. Po tej akcji sędzia zakończył zawody.

Wynik meczu sugeruje wyraźną przewagę Widzewa. Z przebiegu gry można jednak powiedzieć, że spotkanie było znacznie bardziej wyrównane. Liczą się jednak bramki i zdobyte trzy punkty, które pozwoliły łodzianom uciec ze strefy spadkowej. Górnik natomiast w dalszym ciągu czeka na zwycięstwo w Łodzi. Ostatni raz zabrzanie pokonali Widzew na stadionie przy alei Piłsudskiego w 2004 roku.

Widzew Łódź - Górnik Zabrze 4:0 (1:0)

1:0 - Šernas (k.) 38'

2:0 - Robak 71'

3:0 - Robak 89'

4:0 - Durić 90'

Składy:

Widzew Łódź: Kaniecki - Ben Radhia, Madera, Szymanek, Dudu, Budka, Broź, Kuklis (57' Radowicz), Grzelczak (37' Ostrowski), Šernas (89' Durić), Robak.

Górnik Zabrze: Stachowiak - Pazdan, Danch, Jop, Magiera, Bonin (74' Pietrzak), Przybylski, Kwiek, Wodecki (86' Chałas), Sikorski (63' Świątek), Zahorski.

Sędzia: Tomasz Mikulski (Lublin).

Widzów: 7200.

Oceny drużyn:

Widzew Łódź: 4. Wynik meczu lepszy niż gra. Na pochwałę zasługuje jednak wysoka skuteczność piłkarzy Widzewa. Oprócz tego łodzianie przez sporą część meczu kontrolowali przebieg spotkania nie dając zabrzanom rozwinąć skrzydeł. To najwyższe zwycięstwo Widzewa w tym sezonie. Jest to także drugi mecz łodzian bez straconego gola.

Górnik Zabrze: 2,5. Podopieczni Adama Nawałki to jedna z najsłabszych drużyn tego sezonu jaka zawitała na stadion Widzewa. Zabrzanie oddali środek pola, umożliwiali łodzianom dośrodkowania ze skrzydeł, a w idealnych sytuacjach strzelali niecelnie bądź kiksowali. Na szczególne słowa krytyki zasługuje linia obrony Górnika, która sprokurowała karnego oraz dwukrotnie umożliwiła Robakowi strzelenie bardzo łatwych bramek.

Komentarze (0)