Piotr Giza: Chcę się odwdzięczyć Cracovii
Piotr Giza po trzech latach spędzonych w Legii Warszawa wrócił do Cracovii. "Gizmo" ma pomóc Pasom w wyjściu z beznadziejnej sytuacji, w jakiej te znalazły się po rundzie jesiennej. - Nie dopuszczam do siebie myśli o spadku - mówi 30-letni pomocnik, który związał się z krakowskim klubem sześciomiesięcznym kontraktem z możliwością przedłużenia o rok.
Maciej Kmita
Giza ćwiczył z Cracovią już od połowy października po tym, jak za porozumieniem stron rozwiązał swoją umowę z Legią. Na jego udział w treningach zgodę wydał najpierw Rafał Ulatowski, a później podtrzymał ją Jurij Szatałow. - Ostatnie czasy były dla mnie ciężkie. Cracovia wyciągnęła do mnie rękę i chcę jej się odwdzięczyć za pomoc - mówi "Gizmo" i w podobnym tonie wypowiada się dyrektor sportowy klubu, Tomasz Rząsa: - Jesteśmy w takiej sytuacji, że Piotrek chce pomóc nam, a my chcemy pomóc Piotrkowi. Taka wzajemna korelacja jest jak najbardziej korzystna dla obu stron.
Dla byłego reprezentanta Polski to powrót do Cracovii po trzech latach. Z czasów, kiedy odchodził do Legii w Pasach zostali tylko Marcin Cabaj, Bartłomiej Dudzic, Dariusz Pawlusiński i Tomasz Moskała. - Wszyscy jednak znamy się z boiska. Fajnie się złożyło, że mogłem przez te dwa miesiące w tej drużynie funkcjonować, normalnie trenować. Wydaje mi się, że się zaaklimatyzowałem. Czuję się dobrze w tej szatni, w tej drużynie - zapewnia wychowanek Kabla Kraków.
Co ciekawe, powitalna konferencja prasowa Gizy odbyła się w centrum treningowym Cracovii, który mieści się w miejscu dawnych obiektów macierzystego klubu zawodnika. - Czy pamiętam swój pierwszy mecz tutaj? Nie (śmiech). To było chyba 23 lata temu, miałem 7 albo 8 lat. Pamiętam za to, że pierwszy mecz w barwach Kabla w ogóle zagrałem przeciwko Cracovii na nie istniejącej już hali przy Piłsudskiego. Strzeliłem dwie bramki (śmiech). Nie ukrywam, że fajnie wrócić na stare śmieci.
"Gizmo" chętnie wspominał też swój pierwszy transfer do Cracovii. Latem 2002 roku trafił do drużyny budowanej przez prezesa Pawła Misiora i trenera Wojciecha Stawowego, kiedy jeszcze wkład Comarchu i prof. Janusza Filipiaka w klub był symboliczny. Z Pasami przeszedł błyskawiczną drogę z III ligi do ekstraklasy. - Pamiętam rozmowę z prezesem, którym jeszcze wtedy był pan Misior. Przyszło nas wtedy chyba 8 nowych zawodników. 7 przyszło z Proszowianki, a ja sam ze Świtu Krzeszowice. Było jakieś spotkanie z dziennikarzami i wspólne zdjęcie. Pamiętam, że na starym stadionie w III i II lidze schodziło się jeszcze schodkami (po torze kolarskim - przyp. red.). W ekstraklasie wychodziliśmy już normalnie przez tunel. Teraz jest nowy stadion - super sprawa. Do tego się zmierza. Polska piłka pod tym względem zaczyna mieć standardy europejskie. To przyjemne dla kibiców, którzy mogą miło oglądnąć widowisko - twierdzi nowy/stary gracz Cracovii.
Kibice Pasów z przyjściem Gizy wiążą spore nadzieje. Kojarzy im się bowiem z czasami, kiedy ekipa z ul. Kałuży 1 nie musiała bronić się spadkiem i zajmowała miejsce w górnej połówce tabeli. Teraz widmo degradacji jest bardzo realne, ale Gizy to nie przeraża: - To jest sport, to jest piłka nożna. Ja wierzę, że Cracovia się utrzyma i nie dopuszczam do siebie myśli o spadku. Chcę teraz dobrze się przygotować do rundy, mam na to trzy miesiące. Dopóki szanse są, trzeba walczyć. Wierzę, że trener dobrze nas przygotuje do tego ciężkiego zadania. Sytuacja w tabeli mnie nie przytłacza. Szansa na utrzymanie jest. Nie wierzę, że te drużyny, które są przed Cracovią nagle zaczną wygrywać wszystkie mecze. Mam nadzieję, że wszyscy zawodnicy, którzy w rundzie wiosennej będą wychodzić na boisko, będą mieli w głowach to, że chcą wygrać mecz, ciężko pracować i będą zostawiać zdrowie na boisku. Dobra gra zawsze będzie nagrodzona zwycięstwami.