- Stać nas na bardzo dużo. Trener nas bardzo dobrze przygotował, zrobił duże zmiany w drużynie. Drużyna jest głodna dobrego wyniku. Jestem przekonany, że ogromna praca wykonana na dwóch obozach nie pójdzie na marne i będziemy zdobywać punkty. Nie wyobrażam sobie tego inaczej - komentuje "Gizmo".
Trener Jurij Szatałow zapowiedział, że Cracovia do utrzymania potrzebuje 8 zwycięstw. Oznacza to, że Pasy muszą wygrać ponad połowę wiosennych spotkań. - Oczywiście, że to jest realne. Wiosną gramy więcej meczów na własnym stadionie i byłoby bardzo dobrze, gdyby udało nam się wygrać wszystkie mecze u siebie. Wiadomo, że na wyjazdach gra się trudniej, ale zawsze można tam punktować - mówi Giza.
Zdaniem byłego reprezentanta Polski zimowa internacjonalizacja Cracovii przebiega bez zgrzytów. - Z rozmową nie ma żadnego problemu. Kilku zawodników dołączyło do nas całkiem niedawno, ale myślę, że nawet ten krótki okres wystarczy, żeby weszli do drużyny i nam pomogli. Trener cały czas nam powtarza jak trudne zadanie nas czeka. Nowi piłkarze decydując się na przyjście do Cracovii, wiedzieli w co wchodzą i o co będą walczyć. Widać, że charakterów im nie brakuje. Potrafią zostawić dużo zdrowia na boisku i właśnie takich ludzi nam trzeba w takich momentach, gdy będziemy rozliczani nie za piękną grę, tylko ze zdobytych punktów - kończy wychowanek krakowskiego Kabla.
W piątkowy wieczór na Kałuży 1 Giza wybiegnie przeciwko swoim byłym partnerom z Legii. Trener Wojskowych, Maciej Skorża żałuje sposobu w jaki zakończyła się współpraca kreatywnego pomocnika ze stołecznym klubem: - Żałuję, że nasza współpraca tak się zakończyła. Myślałem, że wraz z Maćkiem Iwańskim i Kubą Wawrzyniakiem wrócą do nas z większą energią (cała trójka w rundzie jesiennej została dyscyplinarnie przesunięta do drużyny Młodej Ekstraklasy - przy. red.). Niestety Piotrek zrezygnował, nie podjął rękawicy. To moja mała porażka, że nie udało mi się z tego zawodnika wykrzesać więcej. Cracovia to jednak najlepsze miejsce, aby się odrodził, aby stał się możliwie najlepszym.
Niewiele brakowało, by jeden z zimowych nabytków Cracovii, Vule Trivunović grał dziś nie dla Pasów, a dla Legii. Na przełomie roku warszawianie byli mocno zainteresowani pozyskaniem kapitana Borca Banja Luka, ale do transferu nie doszło, a miesiąc później związał się on z Cracovią. - To co było nie jest już dla mnie ważne, aczkolwiek faktycznie były takie przymiarki. Słyszałem, że Legia jest mną zainteresowana, ale na dokonania transferu składa się wiele czynników. W tym przypadku zbyt wielu ludzi było zainteresowanych tym transferem i dlatego do tego nie doszło. Nie żałuję jednak, że do tego nie doszło. Po tym czasie, który spędziłem już z Cracovią cieszę się z tego transferu i wierzę, że pomogę jej w utrzymaniu w lidze - tłumaczy bośniacki stoper.