Koncert strzelecki Ostalczyka.
Debiut jak marzenie zanotował w barwach Floty Tomasz Ostalczyk, którego dwie bramki zagwarantowały wyspiarzom komplet punktów na otwarcie rundy wiosennej. Show Ostalczyka rozpoczęło się w 59. minucie, gdy pomocnik Floty zachował zimną krew po podaniu Sławomira Mazurkiewicza i lokowanym strzałem ominął Tomasza Dymanowskiego. Chwilę później, bohater sobotniej konfrontacji został obsłużony podaniem z drugiej strony boiska. Asystował Piotr Tomasik, a Ostalczyk silnym strzałem w krótki róg podwyższył prowadzenie. Mimo przebojowego wejścia do jedenastki Petra Němca, zimowy nabytek wyspiarzy nie był zadowolony ze swojej postawy w pierwszej odsłonie. - Zagrałem słabo. Wchodząc do szatni, myślałem tylko o tym, aby wyjść na drugą połowę i dostać szansę na poprawę. Jestem zadowolony z dwóch trafień, ale nie zapisuje tego meczu do udanych - komentował tuż po ostatnim gwizdku. Występ Ostalczyka pochwalił natomiast Němec. - Z nowych zawodników debiut udał się Ostalczykowi, który zdobył dwie piękne bramki - mówił podczas pomeczowej konferencji. Spotkanie z KSZO było powrotem tego piłkarza na pierwszoligowe murawy. Ostatni występ na zapleczu Ekstraklasy zanotował przeciw swojemu obecnemu klubowi w barwach ŁKS-u 17 września 2009 roku, ale w tamtym spotkaniu przebywał na boisku tylko do 33. minuty. Ostalczyk może pochwalić się bogatymi, piłkarskimi tradycjami rodzinnymi - trzech wujów piłkarza występowało w najwyższej klasie rozgrywek, a nowy skrzydłowy Floty jest bratem ciotecznym Michała Jonczyka występującego w Górniku Zabrze.
Charles wróci dopiero na Sandecje.
Spotkanie ŁKS-u i Floty 17 września 2009 roku powinien równie dobrze pamiętać Charles Nwaogu. Gdy Ostalczyk rozstawał się z zapleczem Ekstraklasy na ponad rok, "Charlie" od 22. minuty siedział już w szatni. Nigeryjczyk został ukarany czerwoną kartką za dwukrotne uderzenie w twarz partnera z linii ataku - Damiana Staniszewskiego, który sprowokował Charlesa rasistowskimi okrzykami. Dziś Staniszewskiego nie ma we Flocie, a Nwaogu stał się niekwestionowaną gwiazdą świnoujskiego zespołu. "Charlie" z powodu kartek nie mógł wystąpić w sobotniej konfrontacji z KSZO, a jego miejsce na szpicy zajął Bartłomiej Niedziela. Wielu kibiców spodziewało się, że miejsce w linii ataku zajmie Damian Misan, ale Petr Němec zaskoczył i posadził nowego napastnika świnoujskiego klubu na ławce rezerwowych. Niedziela przebywał na boisku do 81. minuty i na początku drugiej połowy był nawet bliski zdobycia bramki, gdy po podaniu Krzysztofa Bodzionego przegrał pojedynek sam na sam z Dymanowskim.
Czas debiutów.
Czterech we Flocie i aż sześciu w KSZO. Tylu debiutantów w nowych, klubowy barwach biegało po świnoujskiej murawie w sobotnie popołudnie. Najwięcej zamieszania sprawił oczywiście Tomasz Ostalczyk, ale również dla KSZO trafił debiutant - Vahan Geworgyan. Pierwszy występ w barwach KSZO zanotował również Arkadiusz Czarnecki, który w swoim piłkarskim CV może zapisać rundę spędzoną w świnoujskiej drużynie, gdy ta rywalizowała jeszcze w III lidze. Szansa na inauguracyjny występ we Flocie przemknęła przed nosem Łukasza Mickiewicza. Długo wyczekiwany wychowanek klubu stał już przy linii bocznej, ale arbiter zakończył spotkanie i wściekły "Miki" musiał udać się do szatni. - Mam nadzieje, że jego czas nadejdzie. Mógł on dzisiaj zaliczyć swój pierwszy występ, ale po stracie bramki ryzykowne było wpuszczenie go na boisko - tłumaczył Němec.
Trudne początki.
Sędziujący spotkanie Krzysztof Jakubik zagwizdał ostatni raz w pierwszej połowie już po 44. minutach gry, skracając męki piłkarzy. Pierwsza połowa stała na niskim poziomie, a pomiędzy 14. i 40. minutą na boisku królowała głównie walka - starcia, straty i faule. Brakowało groźnych strzałów, czy płynnych ofensywnych akcji. - Wiedziałem, że mecz będzie tak wyglądał. KSZO przyjedzie z mądrą, defensywną grą, czyhając na kontry. Było to doskonale widać w pierwszej połowie, gdy ostrowianie nie dopuścili nas do sytuacji bramkowych - tłumaczył szkoleniowiec Floty. Na szczęście dla widowiska, piłkarski piach skończył się po przerwie, a spotkanie w drugiej odsłonie nabrało prawdziwych rumieńców.