Łodzianie zainaugurowali wiosnę spotkaniem w Szczecinie z Pogonią. Prowadzili tam 1:0, jednak w końcówce cofnęli się do desperackiej obrony, co w końcu wykorzystali gospodarze, zdobywając wyrównującego gola z rzutu karnego w 97. minucie. Niewiele zabrakło, a scenariusz ten powtórzyłby się w kolejnym meczu ŁKS-u, tym razem z outsiderem rozgrywek - Dolcanem Ząbki. W ostatniej minucie piłkę z linii bramkowej wybił Marcin Kaczmarek i uratował swojej drużynie 3 punkty.
- Po strzeleniu bramki jakoś dziwnie staramy się za wszelką cenę dowieźć wynik, zamiast walczyć o kolejne gole. Jesteśmy w takiej sytuacji, że każdy mecz u siebie musimy wygrać i chyba jest coś w naszej podświadomości, że jak już jest prowadzenie, to się cofamy. Na pewno jednak usiądziemy razem w szatni i spróbujemy porozmawiać i jakoś rozwiązać ten problem - powiedział jeden z pozyskanych zimą graczy ŁKS-u Maciej Bykowski.
Dla tego gracza spotkanie z Dolcanem było wyjątkowe. Zapisał się on bowiem na liście strzelców po niemal 3-letniej przerwie. - Bramka smakuje jak każda inna - najważniejsze, że dała ona 3 punkty. Graliśmy naprawdę słabą piłkę, ale takie mecze po prostu trzeba wygrywać i po tym poznaje się klasową drużynę - dodał Bykowski.
Zadowolony z postawy ŁKS-u w ostatnim meczu nie był również obrońca Piotr Klepczarek, który wskazuje na błędy, jakie popełniali łodzianie.
- Graliśmy zbyt szeroko w defensywie i zbyt wąsko w ofensywie i z tego wynikały błędy oraz nieporozumienia. Zbyt duże były odległości między formacjami i wtedy łatwo o pomyłkę - wyjaśnia Klepczarek. - Ciężko nam się grało i na pewno z trybun również nie wyglądało to zbyt atrakcyjnie dla kibiców.
W piątek łodzian czeka spotkanie, które może decydować o losach awansu do ekstraklasy. Wodzisław Śląski będzie gościł sąsiadów w tabeli I ligi - ŁKS i Piasta Gliwice. W tej potyczce, jeśli chce się ją przechylić na swoją korzyść, nie można sobie pozwolić na marnowanie sytuacji, zwłaszcza tak klarownych jak... rzuty karne, co jest w tym sezonie zmorą ŁKS-u.
- Będzie trzeba solidnie popracować nad jedenastkami. W poprzedniej rundzie też nam się przytrafiły dwa pudła w ważnych momentach, a do tego feralny mecz pucharowy, gdzie strzeliliśmy chyba jednego z pięciu karnych. Nie ma jakiejś wyznaczonej hierarchii. Strzela ten, który się czuje na siłach - stwierdził Klepczarek.