Już przed niedzielnym meczem na Stadionie Olimpijskim w Atenach doszło do zamieszek w stolicy Grecji i w centrum miasta musiała interweniować policja. Napięta atmosfera przeniosła się na trybuny i znalazła ujście w najgorszy możliwy sposób po zakończeniu spotkaniu.
- Chciałbym zaapelować do wszystkich polskich piłkarzy, żeby nie przyjeżdżali grać do Grecji - mówił po meczu finałowym Baszczyński i zwrócił się do Greków: - Sami robicie źle ze swoją piłką. Jeśli zginiecie, ja będę się śmiał.
Prowadzenie AEK dał w 28. minucie gry strzałem głową Nikos Liberopoulos. Powtórki telewizyjne pokazały jednak, że gol nie powinien zostać uznany, ponieważ doświadczony napastnik był na ewidentnym spalonym. Takie okoliczności w zestawieniu z zamieszkami na trybunach i murawie doprowadziły do szewskiej pasji trenera Atromitosu, Giorgiosa Donisa: - To jest burdel i nie ma znaczenia, że to AEK zdobył Puchar. Gratulacje dla nich. Burdel jest w państwie i burdel jest w futbolu.
W podobnym tonie wypowiadał się prezes Atromitosu, Georgios Spanos: - AEK miał wygrać puchar i go wygrał. To był mecz-parodia.