Awans nie dla Stalówki?

Stal Stalowa Wola po bardzo dobrej rundzie jesiennej znalazła się w gronie kandydatów do awansu do pierwszej ligi. Słabsze wyniki na wiosnę spowodowały, że szanse zielono-czarnych na końcowy sukces zmalały.

Przed sezonem w Stalowej Woli mówiono tylko i wyłącznie o utrzymaniu. - Naszym celem jest utrzymanie - mówił przed sezonem trener Stali Sławomir Adamus. Sytuacja spowodowana była tym, że nowopowstała spółka akcyjna była dopiero w fazie rozwoju, brakowało przede wszystkim sponsorów a co za tym idzie pieniędzy. Prężnie działający kibice zasiadający w radzie nadzorczej klubu jak również prezes spółki nie siedzieli z założonymi rękami i szukali sponsorów. Po dobrej rundzie jesiennej w końcu udało się pozyskać całkiem spore środki pieniężne i znanych w całym kraju sponsorów. Dzięki ludziom związanym ze stalowowolskim PSS "Społem" udało się nawiązać współpracę z firmą "Dawtona". Kilkanaście dni temu do grona sponsorów Stalówki dołączył "Uniwheels" producent felg aluminiowych.

Drużyna po kilku wzmocnieniach w okresie zimowym nie prezentuje się jednak najlepiej. Stalowcy w dziewięciu spotkaniach zdobyli zaledwie 12 oczek i do zajmującego drugie, premiowane awansem miejsce, Okocimskiego Brzesko tracą pięć punktów. Gra nie napawa optymizmem, tym bardziej że zielono-czarnych czekają teraz spotkania z ekipami, które są przed nimi, a tym samym drużynami, z którymi ekipa z Podkarpacia ma rywalizować o awans.

Opiekun zespołu z hutniczego miasta mówił kilkanaście dni temu, że pojedynki z najlepszymi będą wyznacznikiem formy, w jakiej znajduje się zespół ze Stalowej Woli. Na razie trenerowi Sławomirowi Adamusowi trudno powiedzieć, w jakiej dyspozycji są jego podopieczni. - Jeszcze jest za wcześnie, żeby cokolwiek powiedzieć o tym. Trzeba się wstrzymać jeszcze ze 2 mecze. Wtedy będziemy mieli pełniejszy obraz tego, gdzie jesteśmy. W sobotę zagraliśmy z najlepiej spisującym się zespołem w rundzie wiosennej, który prezentuje poukładany futbol, ma jakiś swój sposób na grę. Grają długimi piłkami na napastników, bardzo groźnie kontrują. Na tym w zasadzie bazują. My na razie szukamy swojego pomysłu i z czasem powinniśmy do tego dojść - stwierdził szkoleniowiec spadkowicza z pierwszej ligi.

Adamus cały czas próbuje zmieniać coś w składzie Stali, aby gra była jeszcze lepsza. W sobotę po raz pierwszy w rundzie wiosennej między słupka stanął Bartłomiej Dydo, który jednak nie pomógł drużynie w odniesieniu zwycięstwa w meczu, który był niezwykle istotny w kontekście awansu na zaplecze ekstraklasy. - Mam dwóch równorzędnych bramkarzy. Wcześniej z różnych powodów Bartek nie mógł grać, mimo że w rundzie jesiennej był jednym z naszych najlepszych graczy - dodał opiekun Stali.

Sporym problemem ekipy z Podkarpacia jest brak środkowego pomocnika, który kreowałby grę. Na początku sezonu tę rolę pełnił Michał Kachniarz, ale groźna kontuzja wyeliminowała go z gry do końca sezonu. Jego rolę przejął Daniel Radawiec, ale wiosna w jego wykonaniu nie jest najlepsza a na dodatek ostatnio nabawił się kontuzji. W sobotę, gdy grał do przerwy gra Stali była lepsza. Potem było już tylko gorzej, ale uraz zawodnika spowodował, że sił starczyło mu tylko na 45 minut. - Dokonałem zmiany, gdyż takie były założenia taktyczne. Daniel nie trenował z powodu kontuzji. Na pełne 90 minut Radawiec nie miał sił, a chciałem żeby Kamil Gęśla w drugiej połowie coś wniósł do gry, ale niestety nie bardzo pomógł drużynie. Kamil także nie jest w pełni sił, zmaga się z drobnym urazem i to nie jest ten Kamil, którego oglądaliśmy wcześniej. Myślę, że niebawem znów będzie w dobrej dyspozycji - powiedział Sławomir Adamus.

W najbliższej kolejce Stalowcy zagrają w Płocku z Wisłą. Ten mecz zapewne będzie decydujący. Ewentualna porażka prawdopodobnie całkowicie wyeliminuje zielono-czarnych z walki o awans. Z kolei wygrana w ostatecznym rozrachunku może okazać się kluczem do upragnionego przez kibiców sukcesu. To spotkanie pokaże także trenowi Stali kto zasługuje na grę w kolejnym sezonie, a także jak dobrze został przepracowany przez graczy Stalówki okres przygotowawczy. Liga jest tak wyrównana, że praktycznie jeden błąd decyduje o końcowym rezultacie. Jak na razie to te błędy popełniają Stalowcy i tracą cenne dla nich punktu. W sobotę w Płocku jeden błąd może kosztować brak awansu na zaplecze ekstraklasy.

Komentarze (0)