- Wygraliśmy kolejny mecz, przybliżyliśmy się znów do ekstraklasy i niech nikt nie patrzy, czy gramy dobrze czy źle - stwierdził po piątkowym meczu z Kolejarzem Marcin Smoliński, który wrócił do składu po kontuzji.
Pomocnik ŁKS-u odniósł się w tych słowach do zachowania kibiców, którzy w trakcie meczu, mimo prowadzenia łodzian, krzyczeli "do roboty". Także słychać było pojedyncze gwizdy.
- Kibiców proszę o wzięcie na wstrzymanie. Teraz jest marudzenie, że wygraliśmy tylko 2:1, przy grze dziesięciu na ośmiu w polu, ale nie ma znaczenia, ile się wygrywa, ważne są 3 punkty. Proszę kibiców, żeby nas wspierali, a nie wygwizdywali, rozliczą nas z wyniku 11 czerwca. Wtedy będziemy rozliczani z awansu do ekstraklasy, a nie z tego, czy zagraliśmy ładnie czy brzydko z Kolejarzem Stróże. To zrozumiałe, że kibice chcą oglądać po 5-6 goli w każdym meczu, ale minimalne wygrane, nawet przy nie najlepszej grze, dają takie same 3 punkty i zbliżają do upragnionego awansu. On jest jedynym celem na ten sezon - wyjaśnił Smoliński.
Jednocześnie zawodnik przyznał, że zdaje sobie sprawę z tego, że gra jego zespołu na wygląda tak, jak powinna, ale jako główną przyczynę takiego stanu rzeczy wskazuje kontuzje, które trapią drużynę od początku rundy wiosennej.
- Każdy patrzy na te 9 zwycięstw z rzędu z jesieni i uważa, że teraz powinno być tak samo, a jest zupełnie inaczej. Ciągle są w zespole kontuzje, nie zagraliśmy jeszcze żadnego meczu w pełnym składzie. Lista kontuzjowanych w ostatnich miesiącach byłaby pewnie dłuższa od listy zdrowych - zakończył zawodnik ŁKS-u.