Nie chcemy się tłumaczyć - rozmowa z Jakubem Cieciurą, obrońcą KSZO Ostrowiec

Jakub Cieciura przed tym jak w spotkaniu z Bogdanką Łęczna nabawił się kontuzji mięśni brzucha, był wyróżniającym się zawodnikiem w szeregach KSZO Ostrowiec. Po trzech tygodniach przerwy piłkarz wrócił w spotkaniu z Kolejarzem Stróże, jednak w tym i w następnym meczu, jak sam przyznał, nie miał jeszcze odpowiedniego czucia piłki. To jednak typ walczaka, który jest perfekcjonistą i zrobi wszystko, aby jak najszybciej dojść do optymalnej dyspozycji. O sportowej złości i chęciach, którymi nie jest wybrukowane piekło, portalowi SportoweFakty.pl opowiedział obrońca KSZO, Jakub Cieciura.

Anna Soboń: Nie tak zaplanowaliście sobie trzeci z trudnych meczów, bo z Górnikiem Polkowice miała być zdobycz punktowa?

Jakub Cieciura: Zgadza się. W pojedynku z Górnikiem Polkowice miał być wywalczony chociaż jeden punkt. Założenia były takie, że w tych trzech potyczkach chcieliśmy zdobyć siedem oczek, jednak nie udało się.

Ale mieliście okazje do tego, by ten mecz rozstrzygnąć na własną korzyść.

- Jak najbardziej sytuacje były - może nie typowe setki, ale takie na 80 procent, które w naszej sytuacji powinniśmy wykorzystać. Wtedy być może spotkanie ułożyłoby się zupełnie inaczej.

Widać w tobie sportową złość.

- Jestem zły, bo nie tak miało to wyglądać. Chcieliśmy za wszelką cenę zdobyć trzy punkty i troszkę odskoczyć od dołu tabeli. Boisko zweryfikowało to tak, że schodziliśmy po końcowym gwizdku z zerem na koncie.

Fizycznie zespół nie wyglądał najlepiej.

- Nie chcemy się tłumaczyć tym, że to trzeci mecz w ciągu ośmiu dni. Wszystkie zespoły tak grają, więc nie jesteśmy jedyni. Niemniej jednak taki rytm zostawia ślad, bo w poprzednich dwóch meczach zostawiliśmy sporo zdrowia na boisku. Jeśli zawodnik nie czuje się najlepiej fizycznie, nie czuje tej pewności w nogach, to jest to widoczne w grze i właśnie z taka sytuacją mamy do czynienia. Spotkanie z Radzionkowem wybiegaliśmy. Mecz w Stróżach również kosztował nas bardzo dużo sił, bo po kontrowersyjnym karnym, gdzie nie było nawet minimalnego kontaktu z zawodnikiem gospodarzy, sędzia podyktował jedenastkę i musieliśmy gonić wynik. Cisnęliśmy bramkę Kolejarza i przy takiej pogodzie, jaka była w Stróżach, straciliśmy niezmiernie dużo sił.

To jest wytłumaczenie niewykorzystanych sytuacji?

- Nie chodzi o to, żeby się tłumaczyć, bo jakby nie było Polkowice trafiły do naszej bramki dwa razy. To, że tych sytuacji nie wykorzystaliśmy, to właśnie przez to, iż zawodnicy nie mieli takiej pewności, że jest się w stanie uderzyć. Organizm chyba jest na tyle osłabiony, że niestety nie może funkcjonować na sto procent swoich możliwości. Widać to było wybitnie w spotkaniu z Górnikiem.

Jednak nie jest to wytłumaczenie porażki, bo kibice na trybunach nie chcą tego słyszeć.

- Oczywiście, że nie. Chodzi mi o to, ze to są takie drobne łańcuszki, które się układają w całym tym monolicie. Wiadomo, że jeśli coś nie funkcjonuje na sto procent, to się później odbija na grze. Teza na spotkanie z Polkowicami jest taka, że jeśli my wykorzystalibyśmy stworzone sytuacje, bo pierwsi je mieliśmy, to mecz byłby wygrany.

Niewykorzystane sytuacje się mszczą?

- Niestety, tak to wyglądało. Jeśli nie wykorzystuje się sytuacji, które się ma, to schodzi się do szatni po końcowym gwizdku z tyłkiem zbitym i z zerowym dorobkiem punktowym.

W poczynaniach KSZO jest tak, że jak pierwsi stracicie bramkę, to jest wam to bardzo trudno odrobić.

- Wiemy w jakiej sytuacji jesteśmy i na pewno po tym jak stracimy gola gra nam się trudno. To też jest problem ostatnim podaniem otworzyć drogę do bramki. W meczu z Górnikiem staraliśmy się grać na Igora lub na innego zawodnika wchodzącego w pole karne, jednak z Polkowicami nie zdało to egzaminu. Trzeba wymienić tę piłkę kilka razy miedzy sobą, zmęczyć przeciwnika, a tym razem ta gra nie była taka, jaka powinna być.

W sytuacji KSZO w zasadzie nic się nie zmienia, bo każdy kolejny mecz będzie tym o wszystko.

- Musimy walczyć tylko o pełną pulę, bo w tych trzech meczach mogliśmy sobie pozwolić na stratę dwóch punktów, a nie tylu, ile straciliśmy. Przed nami pojedynki, w których postaramy się zdobyć jak najwięcej punktów. Każdy z nas chce utrzymać zespół w I lidze. Powtarzamy to wszyscy, że taki mamy cel i wierzymy w jego zrealizowanie.

Źródło artykułu: