W 82. minucie meczu przy Konwiktorskiej Cetnarski - po świetnej wymianie piłki z Grzegorzem Fonfarą - znalazł się sam przed Michałem Gliwą i został przez bramkarza Czarnych Koszul sfaulowany. Sędzia wskazał na "wapno", a do rzutu karnego podszedł sam poszkodowany, choć w klubowej hierarchii wykonawców jedenastek jest dopiero trzeci, za Dawidem Nowakiem (jego na boisku już wówczas nie było) i Michałem Żewłakowem.
- Nie miałem jeszcze okazji rozmawiać o tym z zawodnikami - przyznał na pomeczowej konferencji prasowej pytany o kwestię feralnego karnego szkoleniowiec GKS-u, Maciej Bartoszek. Cetnarskiego otwarcie ganić jednak nie chciał. - Wyszło, jak wyszło. Co mam zrobić, powiesić go? Karny to loteria, choć to Mateusz zainicjował akcję i był faulowany i w związku z tym uważam, że strzelać powinien Żewłakow.
Decyzja Cetnarskiego była niezgodna zarówno z ustaloną hierarchią, jak i starą piłkarską prawdą mówiącą o tym, że poszkodowany karnego wykonywać nie powinien. Sam zainteresowany całą sytuację w rozmowie ze SportoweFakty.pl skomentował krótko i treściwie. - Do strzelania wyznaczony był Marcin, piłki jednak nie zabrał. Ja byłem następny w kolejności, uderzyłem i teraz nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.